Sto metrów pod ziemią, w głębokości dziesięciometrowej sztolni, w zaduchu i naftowych gazach pracuje robotnik. Raz po razu uderza w iłowatą opokę, i odrywa od niej kawałki lepu. A}e opoka twarda, skąpa i tylko po małym, kawałeczku pozwala odrywać cząstki ciała swego. Ona głucho stęko i jęczy pod uderzeniami dzióbaka, niejako płacze, grozi; poci się, lecz się nie poddaje, uparto trzyma ukryte swe skarby tajemne. Robotnik, zdrowy parobek, który niedawno przybył z gór do Borysławia na robotę, poczyna się złościć.
25.09.02 | |