Iwan Franko

  Odczyt miany d. 19. lutego br. w tow. "Biblioteka Polska" we Wiedniu.  
09.03.93 | |
Bajka współczesna.   (Poświęcam Iwanowi Sandulakowi z Karłowa).   I.   Był sobie kożuch. Prosty barani ko­żuch, nawet nie pierwszej młodości, nie łatany wprawdzie, ale już porządnie prze­chodzony, przesiąkły zapachem potu ludz­kiego, z wyblakłemi od dawna ozdobami, które mu niegdyś nadawały charakter ty­powego pokuckiego kożucha. Jednem sło­wem, obecnie był to kożuch zwyczajny, powszedni, niepokaźny, nie zajmujący i na pozór nie mający najmniejszego upra­wnienia do dumy.  
25.09.92 | |
Na nasz artykuł o walnem zgromadzeniu Tow. im. Szewczenki odpowiedziało Diło w spo­sób tak... oryginalny, że warto słów kilka po­święcić tej odpowiedzi.  
24.03.92 | |
W Turce świat deskami zabity, a tamtejsze ck. władze oczywiście odwykly od widoka ludzi, pochodzących z po za granic powiatu, a z drugiej strony mają nieco przesadne wyobrażenie o ważności tego powiatu jako ustanowionej przez samego Boga naturalnej fortecy dla spokoju i bezpieczeństwa nietylko Galicji, ale i całej Austrji.
08.01.92 | |
Arcydzieło Ibsena, znakomity jego dramat "Wróg ludu", streszczający w sobie prawie wszystko to, co wielki poeta skandynawski miał do powiedzenia w kwestji społecznej — ukazał się wreszcie na naszej scenie i, bez wahania powiemy, wystawiony został w sposób, który czyni zaszczyt dyrekcji i artystom. Nie mówimy przez to, by obsada ról była wzorową i nie mogła być lepszą, by gra i interpretacja nie pozostawiały nic do życzenia, — w ogólnej sumie atoli sztuka wystawioną została dobrze i znalazła u publiczności, zwłaszcza u młodszej generacji, dobre przyjęcie.
20.12.91 | |
Panu Sudermanowi poszczęściło się na naszej scenie. Obie dotychczas przezeń napisane sztuki zostały u nas przedstawionę, i to z pewnem powodzeniem: przed rokiem "Honor", a obecnie "Koniec Sodomy".
22.11.91 | |
Nie uwierzycie, moi kochani, jak mi się już było sprzykrzyło, rzezać sieczkę na tej pro­stej, ręcznej skrzynce. Kiedy, bywało, nadchodzi zima, to człek więcej się boi tej głupiej sieczki, niż w lecie kośby. Bo to skoro świt, idź-że zaraz na tok; mróz aż trzaska, a ty u­ważaj na latarnię, żeby nie było jakiego nie­szczęścia, co chwila poprawiaj rzezak, gnieć i ciągnij, aż ci w stawkach trzeszczy, zanim wymęczysz ten nędzny mieszek siekaninki. Ledwie dla koni na cały dzień starczyło, o by­dlęciu nie było i mowy. Z czasem, kiedy mi chłopaki podrosły, nowa bieda.
24.09.91 | |
obrazek galicyjski   
27.09.90 | |
Jać Zełepuha był chłop nieszczególny. Kto przed trzydziestu laty przechodził przez Borysław, mógł być pewny, że albo w karczmie, albo gdzieś w pobliżu karczmy posłyszy pijany, ochrypły jego głos.  
20.09.90 | |