Nie uwierzycie, moi kochani, jak mi się już było sprzykrzyło, rzezać sieczkę na tej prostej, ręcznej skrzynce. Kiedy, bywało, nadchodzi zima, to człek więcej się boi tej głupiej sieczki, niż w lecie kośby. Bo to skoro świt, idź-że zaraz na tok; mróz aż trzaska, a ty uważaj na latarnię, żeby nie było jakiego nieszczęścia, co chwila poprawiaj rzezak, gnieć i ciągnij, aż ci w stawkach trzeszczy, zanim wymęczysz ten nędzny mieszek siekaninki. Ledwie dla koni na cały dzień starczyło, o bydlęciu nie było i mowy. Z czasem, kiedy mi chłopaki podrosły, nowa bieda.
24.09.91 | |