Lwowskie Koło literackie.

I. Skończyła się tak zwana "protestancka" secesja odszczepieńców prawowiernego wyznania Koła lit.-art., a jedno z lojalnych pism tutejszych raczyło zanotować, że nieporozumienia pomiędzy członkami "Koła" ukończyły się i secesjoniści łaskawie do instytucji z powrotem przyjęci zostali.

 

Po przeczytaniu notatki tej może każdy mniej dobrze poinformowany przypuszczać, że rzeczywiście tzw. protestanci bijąc się w piersi i obsypując głowy pokutniczym popiołem, w pokorze i skruszeni u drzwi "Koła" czekali tylko, rychło drzwi te, bodaj jako jarzmo dla pokonanych, dla nich się otworzą, i kiedy pozwolone im będzie drzwi te przekroczyć.

 

Tego pozwala się notatka rzeczona domyślać, tak jednak w istocie nie było.

 

Zanim przedstawimy sprawę owych nieporozumień, uwidocznić sobie musimy przedewszystkiem, stanowisko, zadania i cele takiego stowarzyszenia jak Koło literacko-artystyczne.

 

Kiedy przed jedenastu laty kilkunastu artystów i literatów powzięło myśl założenia wspólnego towarzystwa, to mieli oni na myśli wyłącznie i jedynie dobro i podniesienie samej literatury i sztuki we Lwowie, jakoteż stworzenie ogniska i przytuliska dla wszelkiej artystycznej rzeszy. Zamiary te określono ściśie w §. 1 lit. a i b statutu i w pierwszym czasie z wielką pilnością i troskliwością starano się je pielęgnować.

 

Że stowarzyszenie takie było niezmiernie potrzebnem, że potrzeba jego w obecnym czasie jest nie mniejszą, to chyba dowodu nie wymaga. Bo i dziś nie ustała konieczność wspólnego pożycia, ciągłej łączności ducha i myśli u tych, dla których duch i myśl stanowią treść życia, i którzy częstokroć wywierają wielki wpływ na życie duchowe społeczeństwa.

 

Stowarzyszenie takie jak Koło lit.-art. ma swoje wcale poważne posłannictwo, szczególniej w społeczeństwie, którego życie polityczne zewnętrznie jest ograniczonem, a które żywotność swą objawia tylko w literaturze, płótnie, rzeźbie i muzyce.

 

Nie wynika z tego, aby towarzystwo tego rodzaju miało być koniecznie akademją literatury i sztuki — ale wyniknąć powinno życie towarzyskie w tem gronie takie, aby ono czyniło zadość wymogom tychże ludzi, którzy w niem podniety lub pokrzepienia myśli szukają.

 

Założyciele Koła lit.-art. wypiastowali w marzeniach swoich instytucją, któraby właśnie tym potrzebom ich i ich towarzyszy odpowiadała i dali jej statut, który jasno i dokładnie na straży literacko artystycznych interesów stać był powinien.

 

Historja "Kola" mówi, że mieszkało ono "kątem*, że stan jego materjalny był w początkach bardzo słaby i niedostateczny — ale zebrania towarzystwa ówczesnego mogły były stanowić chlubę dla uczestników i budzić zazdrość w laikach. Ta sama jednak historja utrzymuje, że z czasem lokal się powiększał, przybywało członków, finanse się wzmagały, jednak powiada ona zarazem, że w miarę tego wzrostu, że równo z przybywaniem coraz to większłj liczby członków, i z polepszaniem budżetu, upadała troskliwość o pierwotne cele — a nowo-przybyli wnosząc co miesiąc swego guldena stawiali jako kompensatę żądanie wytworzenia pożycia czysto kasynowego, mnogością swoich guldenów nakrywając liczebnie głosy prawdziwych literatów i artystów.

 

Po różnych wreszcie losach doszło Koło lit.-art. do liczby przeszło 400 członków, ale też zatraciło po drodze swoją dawną istotną cechę.

 

Zamieniło się ono na rodzaj kasyna, w skład którego wchodzi trzy czwarte nie literatów i nie artystów, a artystyczna mniejszość z bezsilnością patrzeć musiała na to, że uważano ją tam jako niepotrzebny, bo często z wkładką zalegający balaśt, lub jako środek do zabawy i chwilowego ożywienia zebrania.

 

Widocznie jednak musiało mimo to Koło literackie stanowić dość poważny posterunek w życiu Lwowa, kiedy pokusiła się pewna koterja znana na bruku tutejszym, zagarnąć ją w swoje ręce i do celów swoich nagiąć i wyzyskać.

 

Gdybyż to jeszcze dyktatury owej użyto dla dobra "Kola"? Gdyby z wprowadzeniem jej, nie wprowadzono własnego systemu wstrętnego? Gdyby pozwolono członkom czuć i myśleć na własną rękę a nie starano się narzucać i nakazywać myśli i zapatrywań własnych?

 

Ale nie. Ujęto całe towarzystwo w silne kleszcze i starano się włączyć je do ringu i zrobić z niego ogniwo spekulanckiego przedsiębiorstwa.

 

A literatura i sztuka przygnieciona została zupełnie i echa ich odzywały się tylko czasem na jakimś raucie, a i te wreszcie upadły i zginęły, służąc wyjątkowo w kilku wypadkach jako anons i reklama dla przedsiębiorstwa teatru.

 

Codzienne życie Koła skupiło się przy zielonych stolikach, a dla formy tylko skrzykiwauo czasami członków na lichy odczyt lub raut.

 

Nic więc dziwnego, że w tej mniejszości pozostającej rzeczy literacko-artystycznej musiał się powoli wyrobić żal i niezadowolenie, i że to niezadowolnienie przemienione w chęć reformy musiało doprowadzić do nieporozumienia.

 

Tam też źródła jego szukać należy i tam znajdzie się usprawiedliwienie, uchylające dostatecznie wszelkie insynuacje warcholstwa i złej woli.

 

W ostatnim roku "Koło" zamienione już na instytucję wyłącznie kasynową, nawet i w tym kierunku nie starało się odpowiedzieć zadaniu, tj. ożywiać i podtrzymywać życie towarzyskie. Przy próbach czegoś takiego rodzaju widocznem było zwyczajnie wielkie lekceważenie członków, których słusznym żądaniom nie starano się dogodzić.

 

Artyści i literaci wyzyskiwani wtedy, gdy się rozchodziło o urządzenie jakiejś zabawy, w pożyciu zwykłem usunięci zostali na drugi plan i pozwolono im mniemać, iż powinni być chyba dostatecznie wynagrodzeni tem, że im do Koła literacko-artystycznego należeć wolno.

 

Wielu zresztą było i takich, którzy pomijając samo główne zadanie "Koła" niechętnie patrzali na to, że w instytucję o celach towarzyskich wprowadzono, lub wprowadzić usiłowano tendencje koterji. Doprowadziło też to do rozłamu i do wytworzenia dwóch stronnictw, które przy sposobności wyboru członków wydziału stanęły do walki. Dla skreślenia tej walki zastrzegamy sobie głos do następnego numeru.

 

[Kurjer Lwowski, 23.04.1891]

 

II. Przeciw takiemu stanowi spraw Koła lit. art., pizeciw tej dyktaturze i przeciw podobnemu wypaczęniu pierwotnego zakresu działania, poczęła się organizować opozycja, żądna polepszenia i reformy.

 

Bezwiednie prawie poczęli się grupować malkontenci i nie stawiając sobie początkowo żadnego programu postanowili w sposób najprostszy tj. przez wprowadzenie nowych żywiołów do wydziału Koła, przeprowadzić reformę i konieczne zmiany.

 

W obozie opozycyjnym bez poprzedniego spinkowania znaleźli się przecie prawie literaci, artyści dramatyczni, malarze i rzeźbiarze i zapatrywaniom swoim dali wyraz na pierwszem dorocznem walnem zgromadzeniu stawiając swoją listę kandydatów do wydziału, ułożoną w ten sposób, aby nowy wydział mógł odpowiedzieć zadaniu.

 

Brak jednak ścisłej organizacji sprawił to, że opozycja znalazła się w mniejszości, co zresztą wobec przewagi żywiołów nie artystycznych i nie literackich, było łatwem do przewidzenia, skutkiem czego wybór prezydjum i ośmiu członków wydziału wypadł zupełnie nie po myśli reformatorów, albowiem pomiędzy wybranymi dwa zaledwo mandaty otrzymali kandydaci opozycyjni. Dla wyboru dalszych czterech członków odroczono zgromadzenie.

 

Na tem drugiem posiedzeniu walnego zgromadzenia większość głosów otrzymał jeden tylko kandydat opozycyjny, co do reszty zaś rozstrzeliły się głosy i z powodu tego oddano kartki dwa razy, jednak bez żadnego pozytywnego rezultatu, nikt bowiem absolutnej większóści nie uzyskał.

 

Gotowano się już do trzeciego głosowania i sytuacja wyborców przedstawiała się w ten sposób, iż spodziewać się należało na pewno, że naresztie opozycja zwycięży i resztę swoich kandydatów przeprowadzi. Nastąpiło bowiem w ostatniej już chwili porozumienie co do osób trzech brakujących jeszcze członków wydziału i wśród opozycji uzyskano jednomyślność.

 

Sytuację tę łatwo było ocenić, albowiem trzymane w rękach czerwone kartki z nazwiskami przeważały na sali.

 

Tymczasem kiedy po odczytaniu drugiego skrutynjum przystąpić miano do dalszego głosowania, zabrał głos jeden z członków "prawicy" i namiętnie, nie licząc się ze słowami wyraził oburzenie swoje na to "studenckie" jak się wyraził postępowanie i sądząc, że kilkakrotne głosowanie przynosi wstyd dla obecnych, postawił formalny wniosek na dalsze odroczenie zgromadzenia.

 

Obecni sprzeciwiając się odroczeniu, żądali głosu celem odparcia wniosku i przemówienia poprzedniego, a bardzo liczne głosy wyraziły to swoje życzenie lapidarnem "nie odraczać". Pomimo jednak formalnego wniosku co do odroczenia i sprzeciwiania się temuż, przewodniczący uznał za właściwe przychylić się do motywów wnioskodawcy i nie dopuszczając do żadnej dyskusji w tym kierunku, o godzinie 9 wieczorem zgromadzenie odroczył.

 

Zapanowało też wielkie rozdrażnienie a skutkiem jego było wystylizowanie natychmiastowe protestu, w którym wyrażono niezadowolenie z postąpienia przewodniczącego uznając je parcjalnem i z uwagi, że nad wnioskiem o odroczenie zgromadzenia, dyskusja przeprowadzoną nie była, mieniąc je "samowolnem".

 

Przez ten protest nie starano się bynajmniej ukrócać dyskrecjonalną władzę przewodniczących w ogóle a prezesa Koła lit. art. w szczególe, jednak wychodzono z tej zasady, że każdemu przewodniczącemu wolno jest odraczać posiedzenia, lecz dziać się to może wtedy, skoro działa on pod wpływem własnej woli — i skoro w tej mierze nikt formalnego wniosku nie stawia, odkąd jednak ktokolwiek wniosek taki imieniem własnem i z motywów czysto osobistych bez względu na życzenie przewodniczącego stawia, odtąd władza odraczania ustaje, przez wniosek bowiem przechodzi ono w ręce zgromadzonych i oni tylko mają prawo co do wniosku tego decydować.

 

Prócz tego wniosek ów o odroczenie postawionym został w formie obrażającej zgromadzonych; mieli więc oni prawo domagania się satysfakcji parlamentarnej, a tej pozbawiono ich przez zamknięcie posiedzenia.

 

Nadto zaś czuli protestujący, że zapomocą parlamentarnego w niezupełnie parlamentarnej przeprowadzonego formie, pozbawiono ich zręcznie pewnego zwycięstwa, a dotykało ich to tem więcej, iż rozchodziło im się o instytucję samą.

 

Ze strony prezydjum wzięto ów protest jako bunt, jako osobistą obelgę prezesa i postanowiono, buntowników należycie ukarać.

 

Zwołało więc prezydjum "Koła" posiedzenie w "sprawach Koła" poza murami towarzystwa i zaprośiło na nie wybranych, tworząc w ten sposób własne stronnictwo.

 

Stronnictwo to uchwaliło na podstawie informacji najnieprzychylniejszych dla protestujących wniosek, mający być przedstawionym walnemu zgromadzeniu, a zawierający votum zaufania dla prezesa, pochwalając postępowanie jego co do odroczenia, i udzielając protestującym nagany. Utworzenie stronnictwa takiego wznieciło odrazu nawet pomiędzy protestującymi przypuszczcnie, że wynik uchwalenia wniosku poprzedniego, doprowadzi w każdym razie do stanowczego rozłamu, a kto wie czy nie do rozbicia się "Koła." — Nie mając tego zamiaru i nie chcąc nawet ponosić cienia podejrzenia, że rozbicie takie spowodowali, postanowili protestujący ugodowo całą sprawę załatwić i nie żaufając urzędowego traktowania protestu zażądali, aby i wniosek przeciwny nie został na zgromadzeńiu wniesionym.

 

Atoli dobra ta rada spotkała się z uporem samego przewodniczącego, który czuł za sobą poważną dość liczbę sprzysiężonych i o żadnej zgodnie słyszeć nie chciał. Trzeba było dać nauczkę zuchwalcom, którzy wiedząc o swej własnej mniejszości, poważyli się przecie mieć jakieś pretensje do świadomości zwyczajów parlamentarnych.

 

Odrzucono więc zgodę i trzecia sesja walnego zgromadzenia zaznaczyła już w pierwszej chwili zagajenia dwa dokładnie oznaczone obozy.

 

Z jednej strony sali zajęła miejsce prawica w liczbie stu przeszło głosów, zorganizowana w sprzysiężenie bezargumentowe, po lewicy zaś stanęła opozycja mająca za sobą słuszność i dowody tej słuszności, jednak pomimo to znajdująca się w mniejszości.

 

Spotkał ją też los mniejszości. Porządek posiedzędzenia obejmował najpierw wybory trzech członków wydziału a następnie dopiero sprawę protestu i przeciwnego wniosku sprzysiężonych. Próbowano ze strony protestujących zmienić ten porządek, uważano bowiem, że argumenty i prawda powinna bodaj nieznacznie wpłynąć na przekonanie prawicy i że wywrze ona wpływ na same wybory. Wniosek ten jednak o zmianę porządku posiedzenia nakryto "czapkami" i przeprowadzono wybór a mandaty otrzymali kandydaci prawicy.

 

Przystąpiono następnie do sprawy protestu i kontrprotestu. Protestujący wyczerpali wszystkie powody swoje, jasno i dokładnie przedstawili słuszność swoją i wreszcie powodując się i w owej nawet chwili i wreszcie powodując się i w owej nawet chwili bez drażnienia względami na byt i całość instytucji godzili się na przejście do porządku nad obu sprawami. Wreszcie jako ostatniej broni użyli wniosku o imienne głosowanie.

 

Wszystko to jednak nie pomogło — wbrew zasadom i zwyczajom obrad, które roszczą sobie pretensje do parlamentaryzmu, nie dopuszczono imiennego głosowania i choć wniosek zawierający votum dla przewodniczącego i naganę dla protestujących nie był najdalej idącym, poddano go pod głosowanie.

 

Nie pozostawało więc opozycji nic innego jak przed wynikiem głosowania salę obrad opuścić i zostawić plac boju tym, dla których igraszką się stała prawdziwie parlamentarna forma i godność obrad.

 

Opuszczając salę postanowiono opuścić i stowarzyszenie — wydała się bowiem w tych warunkach nie możliwą wszelka reforma wadliwych kierunków "Koła".

 

Oto jest wierny przebieg przyczyn nieporozumień, co do których nie wypowiadamy władnego zdania — zatrzymując sobie stanowisko wyłącznie objektywne.

 

W dalszym ciągu pozwolimy sobie przedstawić ugodę, jej warunki i powrót secesjonistów do Koła literacko-artystycznego.

 

[Kurjer Lwowski, 24.04.1891]

 

III. Podając przebieg nieporozumień pomiędzy członkami Koła pominęliśmy z umysłu wiele bardzo drastycznych momentów, które świadczyły nie tylko o braku taktu, ale nawet o osobistej zajadłości ze strony przeciwników protestu.

 

Zanotować jednak musimy, że wszelkiemi silami starano się wprowadzić całą sprawę do poziomu walki osób lub stronnictw polityczno-dziennikarskich i tendencyjnie pomijano i uchylano zasady, o które właściwie akcja się toczyła. Usiłowano też niemniej utrzymać opinję sprzysiężonych na tem stanowisku i wmówić w ludzi poważnych, że protestujący i ich zwolennicy są zręcznie wyzyskani przez kilka osobistości, które jako rzemiosło obrały sobie warcholstwo i wichrzenie. Zarzuty jednak tego rodzaju spotykały secesjonistów zaocznie, i wiadomość o tem otrzymywali oni jako sprawozdania z posiedzeń i obrad sprzysiężenia.

 

Jako dowód takiej działalności pozwolimy sobie przytoczyć owo zgromadzenie zwołane przez prezydjum Koła. Aczkolwiek posiedzenie to zwołanem być mogło tylko jako zebranie zupełnie prywatne, to przecie odczytano na niem akt urzędowy, jakim był protest, urzędowo do Wydziału wniesiony i na podstawie jego sformułowano oskarżenie i w zaoczności podpisanych wydano wyrok.

 

Pomijamy już tę okoliczność, że oskarżonych pozbawiono w ten sposób możności obrony, ale podnieść musimy to, że dozwolono wyrokować tym, którzy przy fakcie odroczenia spornego obecnymi nie byli, a więc na podstawie jednostronnych wskazówek. Ztąd rodzi się zupełnie naturalnie zarzut, że wyrok, we wniosku potępiającym protest wydany był stronniczym.

 

Zobowiązano się jednak słowem, nic więc dziwnego, że na zgromadzeniu w Kołe, głosy prawdy i słuszności rozbijały się o uprzedzenie i bezskutecznymi pozostały.

 

Przykre też wrażenie robił wygląd owego zgromadzenia. Sprzysiężeni stali murem, nie próbując nawet zbić lub osłabić obrony i z niecierpliwością czekali tylko kiedy nadejdzie chwila rzucenia "czapek" i nakrycia niemi z góry już potępionych.

 

W ten sposób do usterek i niezadowolnienia zasadniczego przybyły obrazy i niechęci osobiste, a gdy nadzieja reformy przez wybór wydziału z większością sprzysiężonych, upadła — nie pozostało malkontentom nic innego jak stowarzyszenie opuścić. Opuszczono je też pod wrażeniem porażki i z przekonaniem klęski, a przecie strona przeciwna starała się jeszcze winę tego rozbicia Koła zrzucić na barki secesjonistów, utrzymując, że to oni właśnie do takiego rozbicia dążyli i tylko cel zamierzony osiągnęli.

 

Rażące jednak postępowanie twórców sprzysiężenia zjednało zwolenników dla protestujących, tak, iż kiedy po opuszczeniu Koła obliczono się, znalazło się w szeregach protestanckich przeszło stu, a bylito z małymi wyjątkami sami artyści, literaci i dziennikarze.

 

Rozdrażnienie było tak silne, że postanowiono stanowczo z Koła wystąpić i wystąpienie to należycie umotywować. Wybrano więc komisję do ułożenia takich motywów, a następnie przedyskutowawszy je przyjęto i podpisano deklarację.

 

Podajemy ją w dosłownem brzmieniu, bo ona sama najlepiej i najdokładniej określi zarzuty, które pierwotnie chęć i potrzebę reformy, a następnie wystąpienie spowodowały. Deklaracja ta opiewa:

 

Zważywszy, że od dłuższego czasu pojawiają się w Kołe literacko-artystycznem we Lwowie prądy, z zadaniami i celami, określonemi w §1. lit. a i b statutu niezgodne; zważywszy, że jedynie pewne towarzyskie zabawy słały się wyłączncm dążeniem, które zarząd Koła literacko-artystycznego w ostatnich czasach uważał za wystarczające z ujmą pielęgnowania literatury i sztuki i rozbudzania innych kierunków życia towarzyskiego; zważywszy, że sprawozdanie Koła literacko-artystycznego dowodnie okazuje, iż zaniedbano tych środków, które do ożywienia ruchu umysłowego między członkami Koła mogły się przyczynić, że mianowicie ustały odczyty, pogadanki literackie i naukowe i obchody uroczyste najważniejszych chwil dziejowych i literackich; zważywszy, że uroczyste zebrania Koła w ostatnich czasach przybrały znamię raczej osobistych upodobań i były wyrazem dążeń i interesów pewnej tendencyjnie działającej frakcji; zważywszy, że poprawa tych stosunków wydaje się w danych warunkach niemożliwą; zważywszy, że do tego wszystkiego osobiste uprzedzenia i antagonizmy pozwoliły szanownemu zarządowi zapomnieć o przedmiotowej bezstronności; zważywszy, że wskutek arbitralnego postępowania zarządu wielu z członków Koła czuło się dotkniętymi i lekceważonymi; zważywszy, że sceny, jakich świadkami była znaczna liczba podpisanych, dowiodły gruntownego zapoznania form parlamentarnych i były drastycznym przeciwieństwem poważnego i nieuprzedzonego spraw traktowania; zważywszy, że na ostatniem zgromadzeniu kilku z podpisanych było przedmiotem nietaktownego majoryzowania przez pewną część członków Koła, której większość nie została sprawdzoną; zważywszy, że żądanie, aby zasadniczą dyskusją poprzedzono wybór członków wydziału, przy którym mogło przyjść do zgodnego kompromisu, nie zostało uwzględnione; zważywszy, że nawet najskromniejszy wniosek dążący do skonstatowania większości za pomocą imiennego glosowania w sposób nieparlamentarny został odrzucony; zważywszy, że wskutek tego stosunki w Kołe stały się dla szanujących wolność słowa i wyboru i powagę zgromadzenia nieznośne, a wszelkie usiłowania podejmowane prze podpisanych, aby doprowadzić do porozumienia, pozostały bezowocnemi; zważywszy, że wobec tych licznych uchybień nie dano zadośćuczynienia znacznej części członków Koła literacko-artystycznego; niżej podpisani oświadczają, że z dniem dzisiejszym występują z Koła literacko-artystycznego i upraszają: Szanowny wydział raczy to oświadczenie przyjąć do wiadomości." (Następuje 87 podpisów). We Lwowie 21. marca 1891.

 

Oprócz podpisanych na deklaracji wystąpiło cale prawie Towarzystwo Mickiewiczowskie z prezesem i kilka luźnych osobistości.

 

Znalazło się jednak jeszcze przed wniesieniem tej deklaracji kilku ludzi poważnych i do żadnego stronnictwa nie należących, którzy ofiarowali usługi swoje wydziałowi Koła celem przeprowadzenia ugody.

 

Secesjoniści żądań ze swej strony nie stawiali żadnych, gdy jednak delegaci wydziału ofiarowali korzystne warunki, przystali na zgodę, która atoli do skutku nie przyszła, albowiem wydział tego rodzaju umowy przyjąć nie chciał.

 

Wyznać musimy, że przy zawarciu tej umowy popełniono błąd taktyczny z obu stron. Ułożono bowiem rodzaj listy kompromisowej nowego wydziału i listę tę oraz jej przeprowadzenie postawiono jako warunek rozwiązujący całą umowę.

 

Nie można więc bezwzględnie winić wydział, który ją odrzucił, bo nie było zresztą pewności, ani też dać ją nie było podobnem, że taka lista na walnem zgromadzeniu Koła przejdzie, choćby ją najbardziej wpływowi i najpoważniejsi członkowie polecali i popierali.   (Dok. nast.)

 

[Kurjer Lwowski, 25.04.1891]

 

(Dok)

 

Gdy więc ta ugoda nie przyszła do skutku zgłosili rzeczywiście ową deklarację wystąpienia i zaczęli się organizować i o nowem stowarzyszeniu na serjo i poważnie myśleć.

 

Przypomniały się więc dawne czasy, zamieszkano znowu kątem i viribus unitis znalazły się meble, gazety, szachy i fortepian, a dla amatorów postawiono nawet zielony stolik i wieczory przepędzano wspólnie.

 

W drugie święto Wielkiej Nocy urządzono święcone a później wieczorek deklamacyjno-muzykalny. Tymczasem w Kole całe te zajścia poczęły wyradzać niezadowolenie i niesmak.

 

Coraz więcej pojawiło się takich, którzy nie mogli pochwalić akcji sprzysiężenia a czując, że popełniono krzywdę, że postąpiono nie właściwie obrażająco, chcieli złe naprawić i wciągnąć napowrót secesjonistów.

 

Uznawano, że wydział przyjmując wystąpięnie przeszło stu członków, postąpił za gorąco i zgłaszając dopiero po przyjęciu jej, swoją rezygnację nie naprawił jeszcze błędu.

 

Rozpoczęły się więc rokowania na nowo, powstał rodzaj centrum i ono akcję ugodową podjęło.

 

Zwołano pomiędzy sobą zebranie i na niem rozważywszy szczegóły sprawy, uchwalono przędło żyć walnemu zgromadzeniu pozostałych członków Koła ugodę, którą poprzednio pomiędzy oboma stronnictwami omówiono i zaaprobowano.

 

Istotnie walne zgromadzenie wniosek ten bez dyskusji przyjęło, poczem secesjoniści deklarację swoją cofnęli i napowrót do Koła wstąpili.

 

Wniosek ten podajemy także dosłownie, albowiem mamy zamiar zastanowić się nad nim pokrótce.

 

Brzmi on:

 

"Podpisani członkowie Koła literacko-artystycznego wyrażają żal z powodu zajść w Kole i na naradzie poufnej odbytej d. 4. bm. przyszli do przekonania, że do sporu nie było dostatecznych przyczyn i że do zgody między zwaśnionemi stronami przyjść powinno. W tym celu wyrażają podpisani życzenie, ażeby walne zgromadzenie Koła, mające się odbyć d. 15. bm. powzięło następujące uchwały:

 

I. Walne zgromadzenie poleca wydziałowi, ażeby z protokołów Koła wykreślił wszystkie akta, odnoszące się do zajść wiadomych.

 

II. Walne zgromadzenie w interesie instytucji wzywa i prosi, ażeby ci członkowie, którzy wystąpili, cofnęli akt wystąpienia, i ażeby wydział natychmiast po otrzymaniu aktu cofnięcia, bez formalności żadnych wziął ten akt do wiadomości.

 

III. Walne zgromadzenie nie przyjmuje rezygnacji wydziału.

 

IV. Walne zgromadzenie uchwala komisję do zbadania potrzeb Koła w kierunku rozwinięcia życia umysłowego, z uwzględnieniem uwag tych potrzeb dotyczących, a podanych w deklaracji 87 członków i poleca wydziałowi, ażeby komisję tę ustanowił, powołując do niej pięciu członków z całego Kola z poza wydziału, a pięciu zaproponowanych przez podpisanych na deklaracji. Przewodniczyć komisji będzie prezes wydziału, albo wicepiezes.

 

Skoro komisja ta ukończy swoje działanie, winna przedłożyć wynik swej pracy wydziałowi celem poddania pod obrady i uchwały walnego zgromadzenia, które może być także ad hoc zwołane. Podpisani doręczają powyższe życzenia swoje obu stron, tak wydziałowi, jak i podpisanym na deklaracji i wyrażają nadzieję, że obie strony w tym duchu działać będą ze względu na dobro naszej instytucji, tembardziej, że w tej chwili tworzy się w Kołe biuro prasowe dla nawiązania stosunku z całą prasą europejską w sprawie obchodu rocznicy 3. maja, do czego koniecznem jest współdziałanie wszystkich sił literackich i dziennikarskich, jakiemi Koło, skoro będzie w komplecie, rozporządzać może. Lwów dnia 4. kwietnia 1891." (Następuje 29 podpisów)

 

Przez powzięcie uchwal w tym wniosku zawartych dokonało walne zgromadzenie dnia 15. hm. zlepienia Koła i przywrócenia dawnej lizebnej powagi.

 

Pytanie jednak czy na podstawie tej ugody powrócić może święta zgoda pomiędzy powaśnionymi, czy jedna i druga strona jest w stanie wymazać z pamięci nieprzyjemne zajścia tak, jak to się stało w urzędowych protokołach i aktach?

 

Zanim odpowiemy bodaj w przybliżeniu na te pytania, uwidocznić sobie musimy przedewszystkiem dwa główne powody rozłamu.

 

Mianowicie głównym powodem nieporozumień było odczucie potrzeby reformy Koła pod względem kierunków zasadniczych.

 

Otóż czy ugoda powyższa czyni zadość postulatom w tej mierze? Tak i nie.

 

Tak, bo punkt IV umowy tej uchwala komisję, która opracuje projekta zmian i ulepszeń... Nie, bo któż może dać pewność, że wydział w pierwszym rzędzie a następnie walne zgromadzenie Koła, zechcą się do tych projektów zastosować i takowe przeprowadzić. Że będą nawet pomiędzy sprzysiężonymi ludzie dobrej woli, że wydział trudności stawiać nie będzie, o tem nie wątpimy, czy jednak nie znajdzie się przedsiębiorca do fabrykowania "czapek" i czy tej dobrej woli niemi nie nakryje? Sądzimy jednak, że wydział dołoży wszelkich stjrań, aby instytucji przywrócić powagę, blask, jaki jej cześć i pielęgnowanie literatury i sztuki w całym kraju nadać może.

 

Potrzebujemy koniecznie ogniska dla życia umysłowego i chyba nie tak wiele znowu kosztować będzie trudu, aby je rozpalić tam, gdzie i materjalne i moralne podstawy są przygotowane.

 

Powtóre secesjoniści zmuszeni byli wystąpić z powodu rozlicznych obraz, których się na nich dopuszczono. Czy więc znana ugoda daje im satysfakcję? Trudno tu odpowiedzieć, bo przy ocenie tego zależy wiele na indywidualnem zapatrywaniu. Jeśli jednak zważymy, że walne zgromadzenie, takie samo jak i owe które urażało, dziś poleca to wszystko z aktów wymazać, to chyba chce w ten sposób przyznać uchybienie i dać zadośćuczynienie.

 

W każdym razie umożliwiono w sposób honorowy wejście z powrotem, a już rzeczą reformatorów będzie uzyskać zupełną satysfakcję przez usilne i solidarne staranie się o pożądane zmiany i przyczynienie się do zwrotu ku lepszemu.

 

Jeśli podnieśliśmy glos w tej sprawie to uczyniliśmy to z obowiązku publicystycznego, bo pragnęlibyśmy bardzo, aby rzeczywiście nie lekceważono sobie instytucji w skład której wchodzą najlepsze duchowe siły i aby instytucja ta siły owe należycie zużytkować umiała.

 

[Kurjer Lwowski, 26.04.1891]

 

 

26.04.1891