Odczyt miany d. 19. lutego br. w tow. "Biblioteka Polska" we Wiedniu.
Literatura ukraińska w XIX. w. wyrasta wśród niezwykle niekorzystnych okoliczności. Samowiedza narodowa śród społeczeństwa ukraińskiego budzi się bardzo zwolna i nierównomiernie, życie polityczne w przeważnej części tego społeczeństwa dotychczas jest zupełnie zatamowane, a w drugiej części w Galicji, z powodu słabości swych czynników składowych i braku niezawisłej inteligencji, skazanem jest na bezpłodność i zawisłość od wiatrów wiejących z góry. Życie literackie i naukowe, które w naszym czasie wymaga i znacznych zasobów materjalnych i jeszcze znaczniejszych zasobów duchowych — bogatych centrów życia umysłowego, towarzystw, bibljotek i swobody, w przeważnej części Ukrainy, pod Rosją jest prawie zupełnie zatamowane nietylko znanem rozporządzeniem z r. 1876, zakazującem beletrystykę i naukę w języku małoruskim, lecz jeszcze bardziej centralizacją rosyjską, która dla stworzenia jednego lub dwóch centrów umysłowych w Petersburgu i Moskwie przez sto lat przeszło systematycznie niszczyła, a i teraz jeszcze nie przestaje niszczyć wszelkich zawiązków i centrów takiegoż życia po prowincjach. A w Galicji ta sama słabość elementu cywilizacyjnego, która podcina nogi politykom, nie pozwala na wzrost życia literackiego i naukowego, a tych nielicznych pisarzy i poetów ruskich, którzy tu powstają, zmusza trzymać się przestarzałych formułek, dawno zarzuconych w reszcie świata poglądów, wyciska na nich smutne piętno zacofanej i martwej parafjańszczyzny.
A przecież literatura ukraińska nie jest wytworem sztucznym, nie jest innowacją ani zabawką jakichś fantastów lub pobożnych ideali stów. Korzeń jej tkwi głęboko w potrzebie przeszło 20 miljonowej masy ludu południowo-ruskiego, który bez względu na to, czy będziemy go uważać za odrębny od polskiego i wielkoruskiego czy nie, faktycznie, ani polskiego ani wielkoruskiego języka bez wyuczenia się nic rozumie, a więc nawet nauki elementarnej w żadnym z tych języków przyjąć nie jest w stanie. Literatura ukraińska jest więc w pierwszym rzędzie wynikiem niezbędnej potrzeby mas ludowych, jest postulatem cywilizacji, a uciskanie jej, niszczenie i niedopuszczanie do jej rozwoju jest dziełem ślepego wstecznictwa i obskurantyzmu.
Lecz to nie wszystko. Literatura ukraińska jest w tym samym stopniu jak każda inna literatura wynikiem i wyrazem dziejowego życia ukraińskiego, wyrazem tradycyj i upodobań narodowych, i jako taki jest również potrzebą duchową, tak samo nieodzowną jak i pierwsza. Literatura ukraińska nie jest nowością, nie powstała dziś ani wczoraj. Już w XII. wieku wpływ samodzielnego i szerokiego życia politycznego w Rusi południowej przetwarzał i nasycał bizantyjsko-bułgarską cerkiewszczyznę elementami swojskimi, które musiały nieraz zdobyć się i na oryginalny wyraz, jak np. w pięknem słowie o pułku Igora, w zabarwionej gorącym patrjotyzmein Kronice Ipackiej i w wielu innych utworach. A gdy po trzech wiekach upadku, spowodowanego najściem Mongołów i Tatarów, pod rządami polskimi życie południowo-ruskie znowu bujniej wznosić się zaczęło, to wytworzyło ono w miastach: Lwowie, Ostrogu, Wilnie, Lucku, Mohilewie a wreszcie w Kijowie w latach 1570—1708 potężne i szerokie zawiązki nowej literatury, tym razem już nie ogólnie cerkiewno-słowiańskiej ani ogólnie ruskiej, lecz wybitnie południoworuskiej, w języku wprawdzie upstrzonym polonizmami, łacinizmami i białorusizmami, mimo to jednak żywym, używanym przez ówczesne warstwy inteligentne i zrozumiałym dla nich, a nawet w znacznej mierze i dla prostego ludu wiejskiego nawet do dziś jeszcze. A równocześnie ten lud prosty, który w Siczy Zaporozkiej i w instytucji kozaczyzny przez półtora wieku znajdował również oryginalne i swobodne centrum dla życia politycznego, wytworzył w tem centrum również oryginalne kwiaty duchowe, sławne dumy kozackie, jedną z najwybitniejszych prób nowszej ludowej epopei.
Dziś możemy to uznać za rzecz dowiedzioną, że wiek XVIII. nie stanowi przerwy w tym rozwoju literatury ukraińskiej, chociaż niewątpliwe wśród niekorzystnych warunków politycznych rozwój ten znacznie był osłabiony. Zarówno drukowane i rękopiśmienne skarby dawniejszych wieków służyły dalej pokarmom duchowym dla podrastających pokoleń, jak i utwory ustne żyły w pamięci ludu, nie dając zaginąć w nim myślom o samodzielności, o swobodzie, o szerokiej działalności politycznej i o szerokich przyrostach interesów duchowych. Dopiero ku końcowi XVIII wieku fale wolnościowych i demokratycznych wpływów zachodnio-europejskich pobudziły te tradycje ukraińskie do nowego życia. Fale te szły na Ukrainę różnemi drogami: po części przez Petersburg, który według intencji Piotra W. miał być oknem do Europy, ale był bądź co bądź oknem w ścianie, oddzielającej od Europy nie tylko Rosję, ale przyłączoną do niej od r. 1654 Ukrainę; po części szły one i z Polski, gdzie zwłaszcza w wieku Stanisławowskim obalono stary obskurny makaronizm, udzie pod wpływem Konarskiego, Kołłątaja, Naruszewicza, Krasickiego powstała i bujnie zakwitła nowa literatura, przejęta nie tylko formami francuskiego pseudoklasycyzmu, lecz szerzyła w tych formach także idee wieku oświecenia i racjonalizmu. Zwolennik tego kierunku, Tad. Czarki zakłada też pierwsze na ziemi ukraińskiej ognisko oświaty europejskiej, liceum krzemienieckie, z którego wyjść miała cała plejada świateł, dotychczas jaśniejących w literaturze polskiej nieśmiertelnym blaskiem. Że odblask tych świateł musiał padać i na cały grunt ukraiński, że specjalnie wpływ tzw. ukraińskiej szkoły poetów polskich musiał przyczynić się i do rozbudzenia i do rozwoju literatury ukraińskiej, to dziś nie ulega wątpliwości.
Przedostawało się jednak światło wolnościowych myśli europejskich na Ukrainę i innemi jeszcze drogami. Przedewszystkiem nie zapominajmy, że w r. 1772 część narodu rusko-ukraińskiego przeszła pod Austrję, tj. weszła już bezpośrednio w skład cywilizowanego państwa europejskiego. Niestety, wskutek przyczyn, o których, jak to powiadają, dużo by było mówić a mało słuchać, właśnie ta część Rusi dotychczas najmniej przyczyniła się do ogólnego rozwoju literatury ruskiej, najmniej wydała talentów wybitnych i pracowników płodnych. Lecz jeszcze innemi drogami przedzierał się ruch europejski za Dniepr, w głuche, stepowe futory niedawnych kozackich potomków. Katarzyna II próbowała kolonizować te stepy Serbami i Niemcami; niektórzy majętniejsi panowie kozaccy posyłali swych synów na naukę zagranicę, i oto śród tych różnorodnych elementów wyrastają ludzie, jak filozof ukraiński, mistyk, znawca i miłośnik filozolji niemieckiej i po trosze Herrnhuter, wolnomularz Grzegorz Skoworoda, spędzający cały swój żywot na wędrówce od futoru do futoru, od znajomego do znajomego, grający na flecie i rozrzucający wszędzie swe utwory, nacechowane nie tyle głębią myśli, ile szczerością uczucia, czystym humanizmem. Na tym gruncie wyrasta też potężna postać Karazicza, rosyjskiego Markiza Pozy, założyciela uniwersytetu charkowskiego. Pod tymi wpływami, zbliżony do kółka znajomych Skoworody, wyrósł też znowu Kotlarewski, pierwszy autor o wybitnym talencie, piszący językiem czysto ukraińskim. Posiadając uniwersytet, Charków stał sie też pierwszym środkiem specjalnie ukraińskiego życia duchowego. Tam wyrósł i działał drugi wybitny pisarz ukraiński, Grzegorz Kwitka, potomek kozaków, dziedzic wsi Osnowy, stamtąd wyszedł wreszcie genjalny Mikołaj Gogol, równiaż potomek pułkowników kozackich, reformator i obok Puszkina twórca nowej, narodowej literatury rosyjskiej.
(Ciąg dalszy nast.)
[Kurjer Lwowski, 03.03.1893]
(Ciąg dalszy).
Ukraina na prawym brzegu Dniepru później zaczęła budzić się do nowego życia. Wybitne talenty, wyszłe z pańskich i szlacheckich dworów, ciągnęły ku Warszawie, zdobywały wawrzyny w literaturze polskiej, dopomagały do rozwoju i wzrostu nowej, romantycznej literatury, a później, z Kraszewskim i Korzeniowskim, kładły fundamenta pod szkołę realną i realistyczną. Jeden tylko Tomasz Padurra, pochodzący z drobnej szlachty, lecz gnieżdżący się również w dworze magnackim Bzewukich, próbował tonów w języku zbliżonym do ludowego ukraińskiego. Lecz ta dworsko-chłopska poezja była wytworem sztucznym, nikłym, nie posiadała tego ognia, który rozpala serca. Mimo to i ona niewątpliwie budziła pewne prądy myślowe, pomagała kiełkować pewnym ideom tam, gdzie się tego najmniej spodziewano.
Oto jest tło umysłowe, na którem od r. 1840 zarysowuje się nowa, nawskróś oryginalna, potężna postać poety-chłopa Tarasa Szewczenki, postać, wyszła z najgłębszych głębin ludu, z pod ubogiej strzechy poddanego, i która niezmiernie krętemi ścieżkami, przez nędzną lepiankę wiejską, przez szkołę djaczkowską, przez kuchnię i przedpokój dworski, przez nędzne atelier petersburskiego malarza pokojowego, przez Akademję sztuk pięknych, przez kazarmy i szynel sołdacką przejść miała do nieśmiertelności, wznieść się na wyżyny dostępne nielicznym tylko genjalnym jednostkom i zająć jedno z najwybitniejszych miejsc na Parnasie wszechsłowiańskim. Dziś, kiedy uprzedzenia przycichły, kiedy namiętności, wzburzone poezjami Szewczenki, się uspokoiły i wyklarowały, kiedy możemy objąć okiem prawie całą jego spuściznę literacką, kiedy znamy jego życie, jeżeli nie całkiem, to przynajmniej dość dokładnie i możemy zdać sobie sprawę z jego myśli i poglądów dość bezstronnie, — dziś, sądzę, możemy przyznać mu to wysokie stanowisko bez obawy, by nas posądzono o przresadę. Uczynili to zresztą krytycy różnych narodowości, znani ze wstrzemięźliwości w swych sądach Spasowicz, który, znając zapewne tylko cenzuralne poezje Szewczenki, porównuje go z Syrokomlą, mówi przecież o jego poezji, że wyrosła ona jak potężny, lecz samomy dąb pośród stepu ukraińskiego. Krytyk rosyjski Skabiczewskij, widzi w poezji Szewczenki pierwsze przejawy tej poezji przy szłości, która kiedyś rozwinie się z poezji ludowej, uszlachetniwszy jej formę i rozszerzywszy jej treść do tego stopnia, by nią objąć ludzkość całą. Dragomanow wreszcie słusznie powiada, że dumy kozackie i poezje Szewczenki, to są najpiękniejsze utwory, na jakie się zdobył dotychczas genjusz narodu ukraińskiego, to zarazem najcenniejsze świadectwa o zdolności tego narodu do pświaty i postępu, najpiękniejsze zadatki jego przyszłego rozwoju umysłowego i cywilizacyjnego.
O krótkiem życiu a długich cierpieniach, krótkich tryumfach a niezmiernie bolesnych rozczarowaniach pieśniarza ukraińskiego nie będę tu szeroko opowiadał. Ograniczę się na główne fakty, na charakterystykę głównych faz rozwoju człowieka i poety.
Taras Szcwczenko urodził się w r. 1813. jako młodszy syn pańszczyźnianego chłopa, Hryćka Szewczenki-Hruszowskiego we wsi Moryńcach gub. kijowskiej, własności podówczas zmoskwiconego Niemca Engelharda. W dzieciństwie, utraciwszy matkę, mały Taras dużo cierpiał od złej macochy, uczył się czytać u djaka wiejskiego, a czując chęć do malarstwa, w 8-mym roku życia puścił się w wędrówkę po sąsiednich wsiach i miasteczkach, szukając mistrza, któryby go nauczył malować. Nie mogąc jednak u nikogo znaleźć nauki, powrócił do wsi rodzinnej z zamiarem wynajęcia się za pastucha gminnego.
Inny wszakże czekał go los. Właśnie podówczas umarł był stary Engelhardt. Syn jego, wychowany więcej w polskim duchu zażądał, by z pomiędzy poddanych wybrano dlań nową służbę. Między tych nowobrańców dostał się i Taras, z początku jako kuchta, później awansował na pokojowego kozaczka, usługującego samemu panu.
Z panem Engeihardtem podróżował Taras to po Ukrainie, to do Wilna, to do Warszawy, zazwyczaj na jarmarki i kontrakty. Widząc u młodego chłopaka chęć do malarstwa, Engelhardt oddał go w Warszawie na naukę do malarza portrecisty Lampiego. Niespełna po roku tej nauki wybuchło powstanie polskie w listopadzie 1830 r. i przerwało ją. Na żądanie pana całą jego służbę, ktora bawiła w Warszawie, a razem z nią i Szewczenkę wysłano piechotą, etapami, czyli mówiąc po naszemu "szupasem" aż do Petersburga. Tutaj m usilne prośby samego Szewczenki, oddał go pan na naukę do malarza Szyrajewa, u którego Taras przebył 8 lat. Niestety, Śzyrajew wcale nie był malarzem artystą, lecz tylko malarzem pokojowym, rzemieślnikiem, u którego Szewczenko, przebywszy rok u Lampiego, nie mógł się niczego więcej nauczyć, lecz musiał jedynie zarabiać na siebie i na pana. Z liczby prac dekoracyjnych, które wykonał wówczas w najmie u Szyrajewa i rozumie się jego dochód, sam Szewczenko wspomina tylko o wielkim ornamencie al fresco w wielkim teatrze petersburskim.
Rzecz naturalna, że takie roboty, jak malowanie pokoi a nawet sztachet, a nadto nędzne i ne upokorzeń życie najemnicze u Szyrajewa, męczyło Szewczenkę, nie mogło zadowolić jego umysłu, rozbudzonego latami i otoczeniem stolicy. Ukradkiem, wieczorami biegł on do parku zwanego Letnij Sad i odrysowywał poustawiane tamże nędzne posągi figur mitologicznych. Podczas jednego z takich seansów przed grupą Laokoona, spotkał go jego rodak Soszenko, który, również wyszedłszy z ubogiej rodziny mieszczańskiej i ciągle walcząc z nędzą, dobijał się w Petersburgu chleba i nauki. Soszenko użył wszelkich środków, by dopomódz rodakowi, o którym słyszał był już dawniej. Poznajomił go z niewysokim urzędnikiem, ale utalentowanym pisarzem rosyjsko-ukraińskim Eugenjuszem Hrebinką, autorem i prześlicznych bajek ukraińskich i powieści rosyjskich, osnutych na tle dziejów Ukrainy. Hrebinka, należący do nielicznego wówczas w Petersburgu grona pisarzy postępowych, starał się zwrócić na Szewczenkę i jego okropne położenie uwagę wysokiego dostojnika i znakomitego poety rosyjskiego Żukowskiego, który był nauczycielem domowym następcy tronu a późniejszego cara Aleksandra II. Soszenko opowiedział o Szewczence także swemu nauczycielowi w Akademji sztuk Brjułtowowi, dalej zarządcy towarzystwa artystycznego Grigorowiczowi, malarzowi nadwornemu Wenecjanowowi i innym. Ta grupa światłych ludzi, utalentowanych artystów i filantropów w najlepszem znaczeniu tego słowa, zajęła się gorąco polepszeniem losu Szewczenki, który zetknąwszy się choć zdała z tym światem, do którego rwała się jego dusza, popadł w taką tęsknotę i melancholję, że myślał o samobójstwie, a wreszcie dostał silnej gorączki i zachorował tak, że Szyrajew kazał go odwieźć do szpitala. Tymczasem Żukowski i Wenecjanow potrafili zainteresować losem Szewczenki nawet rodzinę carską. Z inicjatywy carowej urządzono loterię na portret Żukowskiego, wymalowany przez Brjułtowa Wszystkie bilety tej loterji zakupiła rodzina carska. Wenecjanów tymczasem wytargował Szewczenkę u pana Engelhardta i za pieniądze zebrane z owej loterji, tj. za cenę 2500 rubli wykupiono Tarasa z niewoli. Teraz mógł on wstąpić w progi Akademji sztuk, która dotychczas była dla niego niedostępną jako dla poddanego. Wkrótce stał się Szewczenko jednym z ulubionych uczni Brjułłowa, a nawet poniekąd jego towarzyszem domowym i lektorem, a po wyjeździe Soszenki na Ukrainę, zaprzyjaźnił się z innym utalentowanym malarzem przyrody ukraińskiej, młodym i przedwcześnie zmarłym Sternbergiem.
(Ciąg dalszy nastąpi.)
[Kurjer Lwowski, 04.03.1893]
(Ciąg dalszy).
Równocześnie jednak z muzą pędzla i palety podczas spacerów po Letnim Ogrodzie i inna surowa lecz daleko potężniejsza muza zagościła do biednego czeladnika sławetnego mistrza Szyrajewa. Jeszcze w stanie poddańczym powstały pierwsze poetyczne utwory Szewczenki. I później, już jako student akademji sztuk niejednokrotnie odrzucał on pędzel i paletę i chwytał za pióro, by wylewać na papier melodyjne pieśni, zapełniające jego duszę. Soszenko niechętnie spoglądał na te odskoki od malarstwa, a i Sternberg, jak się zdaje, nie bardzo się na nich rozumiał. Dopiero w r. 1840 pewien pan ukraiński, nazwiskiem Martos, poznawszy się przypadkowo z Szewczenką, przyszedł raz jakoś do jego pomieszkania. Tarasa nie było w domu, był tylko mieszkający wówczas z nim razem Sternberg. Na stole, na łóżku i pod łóżkiem Szewczenki leżały porozrzucane ćwiartki zapisanego papieru. Wziąwszy do rąk jedną z tych ćwiartek Martos przeczytał na niej wiersz: "Czerwonoju hadinkoju nese Alta wisty" itd. Wiersze te od razu uderzyły go swą poetycką siłą i melodyjnością. Towarzysz Szewczenki oświadczył mu, że tego skarbu jest u Szewczenki cała paczka. Gdy Szewczenko przyszedł do domu, Martos wyprosił u niego ów pakiet dla przejrzenia, i zanim jeszcze nasz artysta zdołał upomnieć się o jego zwrot, zobaczył na półkach księgardkich miniaturową książeczkę "Kobzar Tarasa Szewczenka". Powtórzyła się tutaj po trosze ta sama historja, co w r. 1798 z Kotlarewskim, u którego niejaki Parpara przepisał i ukradkiem wydał pierwsze części trawestowanej Eneidy. I tym razem tak jak 1798 miniaturowa książeczka, wydana bez wiadomości autora miała stanowić epokę w rozwoju umysłowym całego narodu ukraińskiego nie mniej też i w życiu jej autora.
Tak! wydanie owej książeczki stanowi też epokę w życiu samego Szewczenki. "Kobzar" wywarł ogromne wrażenie na wszystkich wykształconych Ukraińców. W autorze tej książeczki ujrzano od razu pierwszorzędnego luminarza literatury ojczystej, a tacy wielcy panowie, jak hr. Tarnowski wstępują w korespondencję z niedawno wykupionym poddanym, starają się o jego przyjaźń. Co prawda, w ówczesnej literaturze i krytyce rosyjskiej, zajętej filozofją Hegla, dziełami Göthego, kwestją sztuki dla sztuki, stawiającej Dickensa niżej, niż Paul de Kocka, Szewczenko nie znalazł przychylnego przyjęcia ani należytej oceny, a wydany przezeń w następnym roku obszerny poemat "Hajdamacy" został ostro skrytykowany nie tylko w Petersburgu, ale i za granicą, w Lipsku, w wydawanych przez Jordana "Slavische Jahrbücher". Ale na Ukrainie sława poety wzrastała. Książeczki jego obleciały cały kraj od Zbrucza do Donu.
Z Charkowa pisał do niego powszechnie szanowany i ceniony pisarz Grzegorz Kwitka słowa pełne niekłamanego zachwytu. Hr. Tarnowski zapraszał go do siebie na Ukrainę. Cały świat uśmiechał się młodemu poecie. Poczuł, że nie malarstwo, lecz poezja jest głównem powołaniem jego życia. Rzucił się do czytania książek, do studjowania dziejów ojczystych. Wielkie plany zaroiły się w jego głowie. A tymczasem tęsknota rwała go na Ukrainę, której przeszło 12 lat nie widział, a o której tak dużo opowiadał mu Sternberg, a jeszcze więcej może jego gruby album rysunkowy, zapełniony szkicami uroczych miejscowości ukraińskich. I oto w r. 1843, otrzymawszy w Akademji sztuk srebrny medal za obraz na zadany temat, Taras pojechał na wakacje do kraju rodzinnego. Był to w swoim rodzaju powrót tryumfalny człowieka, który przed 12 laty opuścił te strony w drelichowej kurtce kozaczka pokojowego, pędzony szupasem wraz z kupą głodnych i obdartych poddanych pod konwojem sołdackim. Co prawda, rodzinna chata poety ubogą była jak niegdyś; stosunki rodzinne od tego czasu nie polepszyły się wcale i wywarły na nim przygnębiające wrażenie, tem bardziej, że mimo swej swobody i sławy, Szewczenko był biednym studentem Akademji i niczem nie mógł dopomódz swej nieszczęsnej rodzinie.
Wrócił do Petersburga w jesieni tegoż roku, odświeżony powietrzem ukochanej Ukrainy, upojony zapachem jej stepów, wzmocniony i wzbogacony znajomością z wielu ludźmi najlepszymi, jakich wówczas miała Ukraina. Po dworach pańskich przypatrzył się i przysłuchał resztkom tradycji kozackiej, poznał ludzi, którzy niegdyś uczyli się w uniwersytetach zagranicznych, przeszli wzdłuż i poprzek Europę podczas wojen napoleońskich, należeli do tajnych towarzystw rewolucyjnych, które potworzyły się były w ostatnich latach panowania Aleksandra I, a i wówczas jeszcze, zakopawszy się w cichych futorach i dworkach przydnieprowej Ukrainy, pod popiołem cudactwa i zdziczenia chronili iskry świętego ognia — miłość do wszystkiego co dobre i szlachetne. Do takich ludzi zaliczyć trzeba De Balmena, zukraińszczonego emigranta […]
[Kurjer Lwowski, 05.03.1893]
(Ciąg dalszy).
Okres od r. 1843 do 1847, to najwyższy rozkwit, najszczęśliwsza doba w jego życiu. Swobodny, szczęśliwy podróżuje on po Ukrainie, od dworu do dworu, wszędzie witany z wielką radością, szanowany i uwielbiany. W Kijowie otrzymuje posadę przy komisji archeogralicznej. Tam też dokoła niego grupuje się młodzież, która przedtem już, pewnie po części pod wpływem jego poezyj utworzyła była tajny związek, mający m celu oświecanie ludu i zniesienie niewoli pańszczyźnianej. Szewczenko wniósł nowy duch, nowe poglądy w tę gromadkę ludzi młodych, gorących i przejętych pragnieniem dobra ogólnego. Ognisty jego poemat "Kaukaz" napełnił przestrachem nawet najinteligentniejszego z pośród tej młodzieży, późniejszego historyka Kostomarowa, który z Charkowa wniósł w grono młodzieży kijowskiej więcej wyrobiony program federalistycznego słowianofilslwa. Tak powstało tajne "bractwo św. Cyryla i Metodego", które połączyło w sobie program oświaty ludu, zniesienie poddaństwa z programem federacji wszystkich Słowian na gruncie równouprawnienia i autonomji pojedynczych plemion pod protektoratem cara rosyjskiego. Szewczenko chociaż formalnie nie należał do tego towarzystwa, przecież był jego duszą tak jak Kostomarów jego kierownikiem intellektualnym. Równocześnie z polecenia komisji archeologicznej Szewczenko jeździł po Ukrainie, rysował widoki miejsc pamiętnych w dziejach Ukrainy, starych gmachów, rozkopywał mogiły, zbierał wrażenia i myśli, które następnie przelewał w przecudne pieśni.
Lecz oto z początkiem 1847 roku uderzył piorun z jasnego nieba i od razu zniszczył wszystkie nadzieje, wszystkie plany poety. Wskutek denuncjacji studenta Petrowa odkryto towarzystwo Cyryla i Metodego, członków jego uwięziono i odstawiono do Petersburga. Uwięziono teź Szewczenkę z powodu jego poematów "Sen" i "Kaukaz", znalezionych w rękopisach. W poematach tych car Mikołaj znalazł obelgi skierowane osobiście do siebie i do carowej i zasądził autora ich w sałdaty dożywotnie, zakazując mu przytem cokolwiek bądź pisać i rysować. Po trzechmiesięcznem więzieniu w turmie Petropawłowskiej, Tarasa wsadzono do kibitki i odwieziono do Orenburga, a stąd do fortu Nowopetrowskiego. W Orenburgu i Nowopetrowsku wiodło mu się nic źle. Poznał tam ludzi inteligentnych, którzy go obdarzali swą sympatją; takich ludzi znalazł on zarówno pomiędzy swymi przełożonymi, jak i pomiędzy towarzyszami niedoli, wygnańcami politycznymi, pośród których była znaczna liczba Polaków, jak poeta Żeligowski, Bronisław Zaleski, Jankowski i inni. Los jego polepszył się jeszcze, gdy komendant kraju orenburskiego, jenerał Perowskij (ojciec znanej w dziejach Rosji Zofji Perowskiej) odkomenderował go jako majtka do naukowej ekspedycji znakomitego biologa Baera, która miała na celu zbadanie brzegów jeziora Aralskiego i pustych stepów Kaimskich. Więcej jak półtora roku pływał Szewczenko z tą ekspedycją po Aralu, urzędowo zapisany jako majtek, a faktycznie zatrudniony rysowaniem widoków miejscowości i traktowany przez członków ekspedycji jak równy śród równych. Dopiero gdy po powrocie do Orenburga przedłożył on swój album widoków okolic aralskich komendantowi, a komendant myśląc, że wyjedna dla niego jaką ulgę, doniósł o tem do Petersburga, stamtąd nadeszła do komendanta ostra nagana, Szewczence album zwrócono i karę jego zaostrzono, gdyż wysłano go do jednej z najstarszych kolonij karnych, do Orskiej fortecy nad jeziorem Aralskiem. W ciężkiem przygnębieniu umystowem, w ciężkich mękach i cierpieniach przebył poeta 6 lat w tej fortecy. Listy i wiersze jego z tych lat, to jedyny nieustanny jęk żywej duszy, pogrebionej, jak się zdawało, na wieki w tej okropnej, przez Boga zapomnianej pustyni.
I niebo niemyte, i fale zaspane,
I po nad brzegiem, póki oko sięga
Szuwar bez wiatru gnie się jak pijany,
O Boże miły, pókiż twa potęga
Trzymać mię będzie nad tem nędznem morzem,
W tem niezamkniętem, obrzydłem więzieniu,
Bym chodząc konał, nudził światem bożym
I klął twojemu stworzeniu?
Milczy i gnie się ku ziemi jak żywa
Zżółkła po stepie bezbrzeżnym pokrzywa...
Jak z jej szelestu prawdy się doczytać?
A więcej nie mam u kogo się pytać.
Takich prostych, a w prostocie swej grozą przejmujących dumek znajdujemy dziesiątki mię dzy ówczesnemi poezjami Szewczenki. Poczta przychodziła do Orska tylko dwa razy na rok, nie dziw przeto, że poczta, z ktorą on nie dostał żadnego listu, sprawiała mu niewypowiedziane męczarnie.
I znowy nie przyniosła mi
Niczego poczta z Ukrainy!
Za ciężkie zbrodnie ponoś mię
Tak karze Pan Bóg na obczyźnie!
woła zrozpaczony poeta. Przyjażń i czynna pomoc Br. Zaleskiego, który w tem ciężkiem nieszczęściu nie opuszczał naszego poety i pośredniczył w sprzedawaniu jego obrazów i rysunków, ukradkiem tworzonych w owem dzikiem ustroniu, była mu prawie jedyną osłodą życia.
Nic dziw przeto, że listy Szewczenki do Zaleskiego z owych ciężkich lat tchną nieskonczoną wdzięcznością i szczerem uczuciem przyjaźni. Samo życie w dusznej, stęchłej kazarmie, śród pijanych sołdatów, wysyłanych tu zazwyczaj za karę za ciężkie zbrodnie, było nie wypowiedzianą męczarnią dla człowieka inteligentnego, a cóż dopiero dla poety o gorącem uczuciu i wzniosłych, szlachetnych porywach!
Z gorzką ironją charakteryzuje to życie rosyjski poeta Nekrasow w wierszu napisanym w rocznicę śmierci Szewczenki:
Żył on sołdatem wśród nędznych sołdatów,
I każdy nieuk siepacz zeń urągał,
Pewnie, mógł umrzeć pod razami batów,
A może nawet i sam tego żądał.
[Kurjer Lwowski, 07.03.1893]
(Ciąg dalszy).
Lecz oto umarł car Mikołaj. Pod rajdami Aleksandra II. nastał okres liberalizmu, rozpoczął się żywszy ruch literacki i społeczny. Przyjaciele i protektorowie Szewczenki, wyjednali u cara uwolnienie poety ze stepów kirgizkich. O uwolnienie jego starali się najwięcej prezydent Akademji sztuk hr. Tołstoj i jego żona. Po 10 letniem wygnaniu powrócił wreszcie Szewczenko do Petersburga, złamany fizycznie, lecz nie złamany na duchu. Malarstwa i rytowanie con fort, zajęło teraz wprawdzie największą część jego czasu, ale i poezji nie porzucał. Powracając z Orenburga w drodze do Moskwy, zatrzymany w Niźnym Nowogrodzie z powodu pewnych formalności, napisał poemat "Neofici". W ogóle muza jego, po 10 latach przymusowego milczenia (i to nie zupełnego, bo w tych ciężkich latach, prócz wielu powieści w języku rosyjskim powstało też dużo drobnych, cudownie pięknych i głębokich pieśni lirycznych, pełnych żalu i boleści, i ze względu na prostotę, żywość i bezpośredniość uczucia, godnych niewątpliwie stanąć obok najpiękniejszych utworów lirycznych, jakie ma literatura powszechna) — muza jego teraz nie powraca już do tematów narodowych i politycznych, ale wybiera tematy ogólno-ludzkie, społeczne i religijne. Powstał teraz cały szereg poematów, jak "Wiedźma", "Neofici", "Marja" i drobnych wierszy, jak "Hymn mniszek", "Carowie", "Oda do światła", które najwyraźniej kłam zadają wszystkim tym krytykom, którzy czas po powrocie Szewczenki z niewoli, uważają i za okres upadku jego talentu poetyckiego.
Ale zdrowie jego było złamane. Jeszcze raz zobaczył poeta Ukrainę, chociaż i tym razem nie obeszło się bez kofliktu z policją, która podczas przeprawy przez Dniepr aresztowała go z powodu jakiejś głupiej denuncjacji, lecz wkrótce musiała go wypuścić na wolność. Jeszcze nadzieja małowała mu przed oczyma cichy raj życia rodzinnego nad Dnieprem, pośród stepu u Kaniowa, — gdy oto w lutym 1861 roku zaskoczyła go śmierć w Petersburgu i Kaniów, zamiast ujrzeć Szewczenki swym obywatelem, doczekał się tego zaszczytu, że na jego gruncie, na wzgórzu nad Dnieprem wzniosła się mogiła ostatniego kobzarza Ukrainy.
Pzeczywiście niezwykłe, burzliwe, pełne konfliktów i przemian losu było to życie, bogate w cierpienia, ale nie pozbawione też i radości, przyjaźni, sympatji, podziwu i cichej miłości — wielka i wszechstronna szkoła dla poety. I jeżeli wiedzeni czysto ludzkiem uczuciem oburzać się musimy na los, który tak często dotykał poetę, to ze względu artystycznego wypadałoby nam błogosławić go. Cierpienia człowieka, jednostki, przetopiły się dla nas w brylanty, którymi szczyci się cały naród ukraiński, ma prawo szczycić się cała Słowiańszczyzna. Bez tych ciężkich i zmiennych przygód, które sto razy lepiej i głębiej pozwoliły Szewczence poznać świat i ludzi, niż nie wiedzieć co to "kazionna" szkoła, niż tysiące przeczytanych książek — nie byłby on potrafił wydobyć ze swej piersi takich głęboko prawdziwych, naturalnych i wzruszających tonów, jakie wydobywać umie tylko jeden lud ze swej miljonowej piersi i z wiekowego doświadczenia.
Poetycką działalność Szewczenki naturalnym sposobem podzielić możemy na cztery okresy, znacznie różniące się od siebie. Pierwszy okres w r. 1838 do 1853, tj. od uwolnienia z pańszczyzny do pierwszej wycieczki na Ukrainę. Tutaj Szewczenko stoi jeszcze na gruncie romantycznym, pisze ballady i sentymentalne dumki, układa mniejsze, a dalej i większe poematy historyczne, których koroną miał być poemat "Hajdamacy", rozpoczęty jeszcze 1838 a ukończony 1841 r., niewątpliwie pod wpływem powieści Czajkowskiego "Wernyhora", chociaż treść osnuł poeta na opowiadaniach swego dziadka i na legendach ludowych o Koliszczyznie. W poematach swych Szewczenko idealizuje kozaczyznę z jej hetmanami, wyprawami wojennemi i pożarami. Ale już i tutaj przebija sie skłonność poety do realistycznego traktowania przedmiotu, do analizy uczuć ludzkich i do problematów czysto psychologicznych. W tym pierwszym okresie powstał cudownie melodyjny poemacik "Katarzyna" i piękny fragment "Czernycia Marjana".
W drugim okresie, który trwa od pierwszej wycieczki na Ukrainę aż do uwięzienia poety na wiosnę 1847 roku genjusz Szewczenki szeroko rozwija skrzydła, uderza z wielką siłą w rozmaite struny. Struna romantyczna nie odrazu przestaje dźwięczeć — i teraz jeszcze pisze Szewczenko niektóre ballady, lecz czysto balladowy ton w nich stopniowo słabnie i milknie, przeważają coraz to potężniejsze nuty analizy psychologicznej i społecznej.
(Dokończenie nastąpi.)
[Kurjer Lwowski, 08.03.1893]
(Dokończenie).
Równic też tradycja kozacka odzywa się tu jeszcze w poematach "Niewolnik" i "Czerneć" (ten ostatni poczęty jeszcze na swobodzie ale napisany już w stepach orenburskich), ale nie stanowi już głównego motywu poematu, jest raczej tylko akcesorjum delikatnej analizy psychologicznej. Roman tyczna naiwność poglądów na dzieje ojczyste ustępuje miejsca krytyce, nieraz bardzo surowej; poeta w chwili zwątpienia gotów oddać połowę swych najpiękniejszych lat, by zapomnieć te dawne dzieje. Z ram walk narodowościowych i wyznaniowych umysł poety wyrywa się na szerokie pole odwiecznej walki ducha ludzkiego o postęp i wolność — on pisze "Iwana Husa" i "Kaukaz", gdzie życzy powodzenia tym samym czerkiesom, którzy zabili jego przyjaciela De Balmaine'a. Z drugiej strony z ukraińskiego stanowiska narodowego Szewczenko przechodzi na stanowisko społeczne, podnosi potężny głos w obronie chłopów pańszczyźnianych i wznosi się na wysokie stanowisko nauczyciela, proroka narodowego, karciciela despotyzmu politycznego i społecznego. Lecz obok tego z pod pióra jego wychodzą także i prześliczne realistyczne obrazki z życia ludowego, jak "Najemnica", w której poeta z wielkiem upodobaniem maluje objawy abnegacji, podyktowanej miłością macierzyńską.
Nagłe, okropne nieszczęście podcięło tę szeroką działalność poetycką, zniszczyło nawet niektóre już napisane utwory, jak np. poemat o Husie. Pod naciskiem dyscypliny wojskowej trudno było Szewczence myśleć o takiej szerokiej twórczości poetyckiej. Pod wpływem surowych ludzi i jeszcze surowszej przyrody stepów kirgizkich poeta zagłębia się w swe wnętrze, analizuje siebie samego i wylewa na papier swe własne tęsknoty i cierpienia. Okres tej drugiej niewoli poety, to okres pieśni lirycznych, w części głęboko subiektywnych a przecież niepozbawionych szerokiego horyzontu społecznego i politycznego, w części zaś nadzwyczaj oryginalnych i charakterystycznych przeróbek ukraińskich pieśni ludowych.
Wreszcie czwarty okres, to czas od 1858 r. do śmierci poety. Poezja liryczna, poczęta w niewoli, tu brzmi dalej, potężnieje i rozszerza się aż do potężnych akordów "Ody do światła", którą można nazwać natchnioną apoteozą światła, wolności i postępu.
Charakterystycznym objawem tego okresu jest zwrot genjusza Szewczenki do tematów religijnych. Impuls do tego zwrotu dało niewątpliwie wczytywanie się w Biblję, a zwłaszcza w Psałterz, księgi proroków; Apokalipsis. Rzecz niewątpliwa, że z tych właśnie utworów ułożył sobie Szewczenko pewnerodzaju historjozofję, że z nich czerpał swoje pomysły o przyszłości, w której przewidywał jakiś wielki kataklizm — dzień sądu za popełnione obecnie zdrożności.
Jeżelibym miał jednem słowem scharakteryzować poezję Szewczenki, to nazwałbym ją poezja pragnienia życia. Swobodne życie, wszechstronny, niczem nie krępowany rozwój zarówno jednostki jak i całego społeczeństwa — oto ideał, któremu poeta nasz wiernym był całe życie. Niewola i ucisk — czy to narodowy, polityczny, społeczny, religijny — miały w nim nieubłaganego nieprzyjaciela. Pragnienie życia przebija się we wszystkich jego utworach jak złota nić w pośród różnobarwnej tkaniny. Nazywano go poetą chłopskim par excellence — mojem zdaniem jednostronnie.
Jeżeli występuje przeciw uciskowi, wyzyskowi i demoralizacji, jeżeli gromy ciska na Lachów lub Moskali, to i uderza na system, nie na ludzi. Indywidualność ludzka bez względu na stan, narodowość, wiara jest dla niego świętą. Cierpienia i krzywdy ludzkie wzruszały go zawsze z jednakową siłą, czy to były cierpienia chłopki, pędzonej na pańszczyznę i pozostawiającej pod snopem swe dziecię, czy cierpienia młodej księżniczki, której życie zatruł i zniszczył rodzony ojciec, czy cierpienia jenerałowej, wydanej za mąż dla interesu i trującej swego męża, czy wreszcie cierpienia tej wileńskiej żydówki, która zabija rodzonego ojca za to, że tenże nie pozwolił jej kochać się w młodym studencie uniwersytetu.
Nie dziw przeto, że lgnąc całą duszą do wszystkich cierpiących i pokrzywdzonych, Szewczenko najrzewniejszych tonów dobywał ze swej kobzy, gdy chodziło o przedstawienie cierpień kobiety-kochanki, matki. Nie znam w literaturze powszechnej poety, któryby tak wytrwale, tak gorąco i z taką świadomością przemawiał w obronie kobiet, w obronie ich prawa do pełnego, czysto ludzkiego życia, któryby tak potężnem słowem biczował wszystko, co krępuje, krzywdzi i demoralizuje kobiety. Nie znam w literaturze powszechnej poety, któryby przedstawił tak plastycznie wysoki, a szczerze ludzki ideał kobiety-matki, jak to uczynił Szewczenko w swych poematach: "Najemnica", "Wiedźma", "Neofici" i "Marja". Nie passywne poświęcenie owej indywidualności ludzkiej dla uczynków miłosierdzia, lecz przezwyciężenie własnych cierpień, zapomnienie własnych krzywd, gdzie chodzi o służbę wzniosłym ideałom — dobra ogółu, dobra ludzkości, oto ideał kobiety, jaki pozostawił nam w spadku Szewczenko.
[Kurjer Lwowski, 09.03.1893]
09.03.1893