I. Nie można zaprzeczyć, ażeby krytyka czynności publicznych w Galicji nie była dość czujną, o ile jej nie krępuje objektywne postępowanie prasowe; lecz niestety trzeba też przyznać, że skoro krytyka spełni swoje zadanie, czujność ustaje, a poruszona sprawa wraca do dawnego jeżeli nie gorszego stanu.
Tak też dzieje się z fundacją Skarbkowską, co do której zachodzi ta zasadnicza nieprawidłowość, że Wydział krajowy wbrew wyraźnemu przepisowi artykułu X aktu fundacyjnego z dnia 1. sierpnia 1843, nie podaje corocznie do wiadomości publicznej sprawozdania o tej fundacji, a przecież z natury rzeczy wynika, że takie coroczne sprawozdania o najpiękniejszej w kraju fundacji zainteresowałyby ogół, budziły czujność i ułatwiły kontrolę. Stąd też pochodzi, że sprawozdania Wydziału krajowego o tej fundacji sporadycznie sejmowi przedkładane, nie budzą w izbie sejmowej takiego zajęcia, na jakie ta ważna sprawa krajowa zasługuje.
Po długoletniem przyjmowaniu tych sprawozdań do wiadomości Sejmu bez dyskusji nawet zainteresowali wieszcie izbę na sesji sejmowej w roku 1888 tą sprawą posłowie Skałkowski i Romanowiez.
Pierwszy, jako sprawozdawca sejmowy, zwrócił uwagę na szkodliwy dla instytucji zamach ze strony kuratorji na obowiązujący statut emerytalny, a drugi wytknął kilka nieprawidłowości w zarządzie zakładu drohowyzkiego. Uwagi tych posłów skłoniły Wydział krajowy do interwencji, lecz niestety sprawa statutu emerytalnego znajduje się dziś w tem samem stadjum, jak przed dwoma laty, a jej niezałatwienie szerzy szkodliwe zniechęcenie i nieufność pomiędzy urzędnikami tej instytucji.
Komisja lustracyjna zaś, wydelegowana do Drohowyża, wykryła długi szereg nieprawidłowości, które Wydział krajowy pismem z dnia 5. marca 1889 1. 39181 podał do wiadomości kuratora z poleceniem usunięcia wytkniętych wadliwości.
Niestety kurator nie przyjął tych uwag jakby wypadało z dobrą wolą, lecz postarał się, że ówczesna rada administracyjna fundacji wydelegowała do zakładu drohowyzkiego ze swego łona superkomisję dla zbadania zarzutów, a następnie nie odparłszy tych zarzutów w piśmie do Wydz. krajowego z dnia 3. września 1889 1. 730 wytknął, jakoby sprawozdanie komisji lustracyjnej Wydz. krajowego nosiło cechy popierania podrzędnych organów.
Sprawozdanie Wydziału krajowego o tem wsiystkiem obejmujące okres czasu od sierpnia 1888 do września 1889 przedłożone Sejmowi d. 1. października 1889 nie przyszło znów na porządek dzienny, a dotychczas Wydział krajowy nie prgygotował na bieżącą sesję nowego sprawozdania.
W ten sposób nietylko ogół publiczności, jak to fundator w usposobionym artykule X. aktu fundacyjnego postanowił, lecz nawet Sejm przez długi czas nie ma wiadomości o czynnościach fundacji. Takie zaś usuwanie publicznej instytucji z pod kontroli ma zawsze i wszędzie jednakie powody i skutki, a zawsze szkodzi instytucji.
Stąd pochodzi niemożliwa w prawidłowych stosunkach uchwala Wydziału krajowego z dnia 26. listopada 1888 1. 51.738 zatwierdzająca uchwalę rady administracyjnej, którą na posadzie naczelnika warstatów zakładu Drohowyzkiego z płacą 1000 zł., wolnem pomieszkaniem, opalem itd. stabilizowano człowieka nietylko bez studjów zawodowych, lecz który nigdy w życiu nie stykał bię z żadnym warsztatem; a następstwem tego okoliczność, że według rachunków warsztatowych sprzedano dwie pary bumów z tego samego materjału i rozumie się z tego samego warsztatu jednej osobie za 5 zł., a w kilka dni później drugiej osobie za 3 zł. 50 ct. Stąd też pochodzą protekcyjne frymarczenia posadami, zniechęcające personal instytucji, jak świadczą zatwierdzone przez Wydział krajowy uchwały rady administracyjnej z dnia 21. listopada 1888 1.372 i z dnia 29. marca 1.379. Według pierwszej poruczono czynności kasjera osobie, o której sprawozdanie komisji lustracyjnej Wydziału krajowego wyraża się, że "wynik szkontra kasowego był jak najkorzystniejszy i kasjerowi należy się za porządek znaleziony w księgach krajowych niemniej w kasowych efektach wszelkie uznanie", a w miesiąc potem przenoszą takiego kasjera na inną skromniejszą posadę bez żadnej przyczyny na to, ażeby wedle drugiej uchwały czynności kasjera oddac osobie, która nigdy w kasowości nie pracowała.
Jedynie też wskutek zamknięcia publicznej wiadomości o tem, co się w tej fundacji dzieje, mogło dojść do tego, że kiedy kraj ponosi ofiary na szkolę lasową dla podniesieniu kultury, a jej elewi pozostają bez fachowego zatrudnienia, w dobrach fundacyjnych na jedenastu leśniczych rewirowych posiada tylko jeden zupełne wykształcenie fachowe, inni zaś oprócz jednego praktyka służącego fundacji od młodości, wysłużeni podoficerowie lub ludzie, którzy me umiejąc uszanować własnych majątków, żyją teraz na koszt fundacji, pobierając dochody, za które fachowy leśnik z możliwą w Austrji kwalifikacją pracowałby chętnie i korzystnie dla dobra fundacji. Dość przytoczyć fakt, że wysłużony podoficer bez żadnej kwalifikacji fachowej, który dla jej uzyskania już podczas służby w dobrach fundacyjnych trzykrotnie poddawał się niższemu egzaminowi lasowemu i każdym razem za nieuzdolnionego był uznanym, zajmuje od trzech lat posadę, której dochody etatowe i dodatki przynoszą rocznie najmniej 1500 zł. Natomiast jestto człowiek chętny do wszelkich usług, nawet bardzo delikatnych i graniczących z kodeksem.
[Kurjer Lwowski, 25.11.1890]
II. Sprawozdanie Wydziału krajowego w r. l888 sejmowi przedłożone, wykazuje podniesienie dochodów z dóbr przez teraźniejsą dyrekcję w stosunku do dochodów z ostatnich lat poprzedniej dyrekcji, a z okoliczności, że w latach 1886, 1887 i 1888 wpłynęło do kasy fundacyjnej znacznie więcej gotówki, aniżeli w latach 1881, 1882 i 1883, będzie każdy powierzchownie rzecz biorący wnioskował, że terażniejsza dyrekcja lepiej administruje dobrami. W rzeczywistości jednakże byłby taki wniosek fałszywym i sprawdziłby tylko przysłowie, że pozory łudzą. Znaczna gotówka bowiem, która dzisiejszej dyrekcji w wspomnionych latach wpłynęła do kasy fundacyjnej, nie pochodzi z dochodów zwyczajnych, lecz po prostu stąd, że teraźniejsza dyrekcja objąwszy administrację dóbr wyprzedała wszystkie lasy materjałowe jakie zasiała, a nawet takie, których nie nalegało jeszcze sprzedawać.
A przecież wedle zasad racjonalnej ekonomji nie nazwie nikt podniedeniem dochodów z dóbr takie nadzwyczajne wpływy gotówki, a jej uzyslanie nawet nie jest zasługą teraźniejszej lecz poprzedniej dyrekcji, która zakonserwowała lasy.
Przeciwnie dokonane fakta świadczą, że dyr. dóbr przy tych sprzedażach nieoględnie postępowała; albowiem jedne lasy sprzedano Prusakom o 20 proc. taniej, aniżeli oferowała krajowa firma, zupełną gwarancję dająca, a przy sprzedaży drugiego lasu omylono się w wymiorze znacznie na korzyść żyda kupca. Takie zaś fakta nie świadczą o dobrej lecz przeciwnie o złej administracji, która zresztą wypływa z natury rzeczy, skoro ani kurator ani dyrektor dóbr nie mają ani fachowego wykształcenia, ani praktyki do administrowania dobrami przeważnie leśnemi.
Stąd też pochodzi, że nie będąc sami fachowymi, oddali zarządy rewirów lasowych osobom niefachowym, a skutkiem tego była nieracjonalna gospodarka lasowa do tego stopnia, że przez nieprawidłowe założenie i wykonanie w porce letniej dwóch zrębów tudzież przez paszenie bydła zniszczono piętnastoletni młodnik bukowy, w innym znów dziale przez paszenie bydła zniszczono młodnik bukowy, uzupełniony w roku 1886 podzsianiem brzostu i jasionu, a znów w innym dziale wybiło podrost przez rębanie i spuszczanie w letnich miesiącach materjałów na restaurację budynków, których przygotowania w czasie właściwym nie zarządzono.
Możemy też wskazać folwark w dobrach fundacyjnych, którego obecna dzierżawa kończy się w czerwcu 1891, a dotychczas nie obsiano ani korca oziminy; z płotów i parkanów nie ma śladu, dachy poobdzierane, o wyjałowieniu zaś gruntów świadczy dostatecznie fakt, że dzierżawca sprzedał w roku 1889 cały zbiór siana i słomy, zimował tylko parę koni i jedną krowę, a w bieżącym roku nie wyprodukował wcale żadnej słomy, albowiem wszystkie grunta zapuścił na trawę, którą następnie chłopom sprzedał. Ciekawą jest na tym folwarku także budowa stodoły, która w roku 1885 całkiem nowo postawiona zawaliła się dotychczas całkowicie trzy razy, kiedy slodoła na tem samem miejscu za poprzedniej dyrekcji dóbr postawiona służyła przeszło 20 łat.
Czy dyrekcja dóbr na serjo nie wie o tem, co jest powszechnie w okolicy wiadomem, że żyd, były krawiec, któremu buśowę oddano, dobry materjał z lasów fundacyjnych na budowę przeznaczony sprzedał, a budowę uskutecznił z oszwarow?
Zwracamy też uwagę kompetentnych sfer na kurczenie majątku fundacyjnego w sposób, który już nietylko niedołęstwo znamionuje! Już przed rokiem pisaliśmy o tem, że wbrew przepisom ustawy i aktu fundacyjnego, ażeby majątku fundacji nie narażać na ryzykowne przedsiębiorstwa, puściła się teraźniejsza administracja na spekulację u nas najryzykowniejszą, albowiem naftową. W tym celu kontraktem z września 1887 oddano włościanom 4 morgi gruntu fundacyjnego za 1393 kwadratowych sążni gruntu w mniemanym terenie naftowym.
Włościanie posiadają już trzy lała grunt fundacyjny, a administracja fundacji nietylko nie odebrala dotychczas w posiadanie zamienionego gruntu, lecz nie postarała się nawet o przejrzenie własności, a grunt użytkuje ów żydek, budowniczy wyżej wspomnianej szopy, która w 5 latach trzy razy się zawaliła.
W tym samym roku i miesiącu i z tym samym powiernikiem dyrektora dóbr, zawarła administracja fundacji kontrakt zamiany, mocą którego żyd dał sto kwadratowych sążni gruntu ze starym walącym się domem, a otrzymał około pół morga z całkiem nowym wedle planu przez żyda podyktowanego kosztem 1500 złr. postawionym domem, za którego najm pobiera 200 złr. rocznego czynszu, dom zaś przez fundację w zamianie otrzymany i przez nią restaurowany nie przynosi wcale żadnego dochodu.
Następnie w roku 1888 zawarła fundacja kontrakt zamiany, którym postradała 120 morgów gruntu fundacyjnego ża niespełna 20 morgów, a nie postarała się także dotychczas o intabulację.
Wreszcie wydala fundacja kilka tysięcy na kupno pojedynczych parcel w mniemanym terenie naftowym.
Takiemi zaś ofiarami z majątku fundacyjnego nabyty teren nie oddała fundacja żadnemu przedsiębiorstwu naftowemu, lecz naczelnikowi stacji kolejowej pod warunkiem oddawaniu fundacji 12 prc. brutto wydobytej ropy naftowej, a dopiero naczelnik stacji kolejowej odstąpił swe prawa właściwemu przedsiębiorstwu pod warunkiem oddawania mu 25 prc. wydobytej ropy, zyskał więc za pośrednictwo 13 prc. ropy. Ale nie na tim koniec tej dziwnej historji naftowej. Wedle kontraktu obowiązane było przedsiębiorstwo wywiercić corocznie 600 metrów pod rygorem zapłacenia za każdy niewywiercony metr kary umownej (nie śmiejcie się, nafciarze!) po jednemu złotemu. Trzy lata minęły, w których należało wywiercić 1800 metrów, a wywiercono tylko 216 metrów. Fundacja zaś nie tylko nie upomina się o 1584 złr. należnych z tytułu kary umownej za niewywitrcone szyby i nie rozwiązuje kontraktu, lecz nadto dodała za paręset złolych drzewa z lasów fundacyjnych i pozwoliła ten jedyny przez przedsiębiorstwo wymieniony ropodajny szyb sprzedać, a nabywca zapłacił zań komuś, ale nie fundacji, parę tysięcy złotych. Ktoby nie wierzył, niech zapyta pana Lautmana z Drohobycza, który pobieta naftę z tego szybu!
[Kurjer Lwowski, 26.11.1890]
26.11.1890