Przesilenie teatralne.

 

W celu postawienia tej głośnej dziś i szerokie kola zajmującej sprawy w należytem świetle, nie pozostaje nic innego nad cyfrowe zestawienie, które wykaże w najdrobniejszych szczegółach o ile warunki zadyktowane artystom przez p. Schmitta różnią się od dotychczasowych gaż pobieranych przez nich od r. 1876.

 

Ponieważ przykład najlepiej rzecz tę wyjaśni, więc bierzemy pierwszą lepszą osobę i na niej udowodnimy różnicę. Panna Pysznik pobierała dotychczas gaży rocznej 2040 złr., a tytułem honorarjów po 2 złr. od występu. Ponieważ w r. 1889 grała 72 razy, z czcgo 18 razy w Krynicy bez honorarjum, pobrała więc za 54 występów kwotę 108 złr., czyli razom z gażą 2148 złr.

 

Przy proponowanej przez p. Schmitta zmianie, otrzymałaby panna Pysznik tytułem gaży 1440 złr., a za 54 występów po 4 złr. 210 złr., razem 1656 złr., zatem mniej o 492 złr.

 

Inni artyści jeszcze gorzej wyszliby na tej niewinnem imieniem "zamiany" zatytułowanej redukcji, ale obok tej krzywdy w różnicy poborów, nierównie boleśniej dotknęłaby zamierzona redukcja wszystkich artystów należących do funduszu emerytalnego.

 

Według brzmienia statutu emerytalnego dzieli się prawo emerytury na 3 kategorje.

 

Do pierwszej o rocznych 1200 złr. należą artyści pobierający obecnie gażę w wysokości nad 1500 złr. wyżej. Ci, którzy mają gażę niższą od 1500 złr. otrzymują emeryturę rocznych 800 złr.

 

I w tym wypadku uciekamy się do przykładu.

 

P. Zboiński, który za 5 lat nabędzie prawo do całej emerytury jest wliczony do 1-szej kategorji z tytułu pobieranej gaży 2040 złr. rocznie.

 

Od tej gaży płaci na fundusz emerytalny po 5 prc. a nadto po 4 prc. prowizji zwłoki od kwoty przypadającej za lata ubiegłe, przyjęte do emerytury — obliczonej jednak w stosunku obecnej gaży. Opłata ta wynosi w przybliżeniu około 3.000 złr. Wskutek proponowanego obniżenia gaży p. Zboińskiemu do kwoty 1.440 złr., spadłby tenże do 2. kategorji i opłaciwszy należytości emerytalne w wyżej wymienionej olbrzymiej sumie otrzymałby emeryturę 800 złr. zatem rocznie o 400 złr. mniej, od tej do jakiej obecnie ma prawo i za którą opłaca wkładki.

 

Nie tutaj jednak koniec ujemnym stosunkom wypływającym z zamierzonej przez p. Schmitta redukcji.

 

Z obniżeniem gaż podwyższa przedsiębiorca honorarja od pojedyńczych występów, które jak wyżej wykazano w znacznym stopniu krzywdzą artystów, ale i sztuka sama poniosłaby przy nowej tej zamierzonej metamorfozie nieobliczone straty, a najgorzej już wyszłaby publiczność opłacająca wysokie ceny wstępu.

 

Obecnie przy nowem honorarjum dla wszystkich przydziela dyrekcja w miarę potrzeby nawet pierwszorzędnym artystom role pomniejsze w sztukach, jeżeli chodzi o podniesieńie wrażenia przez dobrą grę, co tylko pochwalić należy, czy jednak przy nowym systemie z podwyższonemi honorarjami zechce przedsiębiorstwo trzymać się tego systemu? chyba wątpić należy... P. Schmitt zaznaczył ostatnim swym krokiem, że w pierwszym rzędzie chodzi mu o finansową stronę przedsiębiorstwa i że przedewszyslkiem własną kieszeń ma na względzie.

 

Jeżeli więc znajdą się w sztuce role pomniejsze, które pan X. lub Y. będzie mógł oddać z jakiem takiem powodzeniem pobierając przytem tylko po 2 zł. honorarjum, to na pewne możemy twierdzić, że rolki takiej nie przydzieli panu A. lub B. pobierającemu 6 zł. honorarjum od występu, bo sprzeciwiałoby się to przecież zasadzie oszczędności. Jasną więc rzeczą, że sztuki będą na szkodę publiczności gorzej obsadzane i mniej dobrze grane.

 

Przypatrzmy się teraz temu, przez organ dyrekcji okrzyczanemu wygórowaniu gaż i tej wrzekomej niemożności prowadzenia przedsiębiorstwa pod dotychczasowemi warunkami.

 

W latach 1883, 1884 i 1885 przyniósł teatr lwowski: (Cyfry zaczerpnięte z rachunków śp. J. Dobrzańskiego).

 

W r. 1883 brutto — 172.973 zł. 90 ct.

Subwencja brutto — 24.000 zł.

W r. 1884 brutto — 138.846 zł.

Subwencja brutto — 24.000 zł.

W r. 1885 brutto — 196.740 zł. 65 ct.

Subwencja brutto — 24.000 zł.

Razem — 580.560 zł. 55 ct.

Rozchody wynosiły 532.189 zł. 62 ct.

Czysty zysk w 3 latach — 48.375 zł. 93 ct.

 

Gaże artystów wynosiły za tych lat 3 bez opery 276.670 ct. czyli po 7.500 zł. miesięcznie w przybliżeniu, i przy tym stosunku mial śp. Dobrzański czysty dochód roczny przeszło po 16.000 zł.

 

Dzisiejsze gaże dramatu i operetki nie wynoszą z pewnością więcej, a subwencja roczna wzmogła się w ostatnich latach o 5000 zł. rocznych dawanych przez Radę miejską, czego śp. Jan Dobrzański nie pobierał. P. Adam Miłaszewski płacił w latach 1881 i 1882 miesięcznej gaży dramatowi i operetce przecięciowe po 7000 zł. miesięcznie i mimo fatalnego trzechmiesięcznego niepowodzenia po katastrofie Ringteatru i ubytku pierwszorzędnych sił przez wyjazd do Petersburga, co oddziałało ujemnie na dochody z przedstawień, nie stracił na przedsiębiorstwie.

 

Widocznem więc z powyższego, że nawet przy takich gażach daje teatr lwowski pokaźną zwyżkę czystego dochodu.

 

Cyfra ta jednak wydaje się p. Schmittowi za niską wobec jego poświęcenia się dla dobra sztuki narodowej i jako dobry urzędnik rachunkowy obliczył, że może zamiast 16.000 zł. rocznic zyskać 40.000 zł.

 

Obliczenie nie złe i dla p. Schmitta bardzo wygodne — nie idzie jednak zatem, żeby ofiarą jego żarłoczności miało paść 60 rodzin ludzi pracy, mających długoletnie zasługi około sceny lwowskiej.

 

P. Schmitt który od 5 lat wzdychał do teatru jak do ziemi obiecanej, który krecim chodem rył w swoim organie pod p. Barączem, znał dobrze stosunki teatru lwowskiego i dziwi nas tylko, że nie wyrobił sobie jasnego poglądu w tej mierze, zanim wziął przedsiębiorstwo na siebie.

 

Jesteśmy najmocniej przekonani, że ani odnośne władze ani publiczność nie pozwoli na to, żeby sto kilkadziesiąt osob zasłużonych około teatru lwowskiego, miało paść ofiarą zachłanności człowieka, niemającego najmniejszego tytułu do jakichkolwiek zasług wobec tej instytucji, przeciwnie, p. Schmitt był jednym i to najwybitniejszym z czynników rozkładowych, którym teatr lwowski zawdzięcza wszystkie burze, przez jakie przechodził w ostatnich 6 latach.

 

***

 

W niedzielę upłynął trzeci dzień wojny, ale nie przyniósł żadnego pomyślnego rozstrzygnięcia, owszem zaostrzył stosunki wskutek fałszów rozsiewanych i wyzyskiwanych ze strony dyrektorskiej. Dziennik Polski, którego współwłaścicielem jest p. Schmitt i który jak wiadomo służy za organ sfer rożnych, rzucił się na artystów z zarzutem, że zaprzestawszy grać, naigrawają się z publiczności, i że publiczność jest obrażoną. Insynuacja ta miała swój cel: napiętnować postępowanie artystów poniekąd jako zakłócenie spokojności i porządku publicznego. Tymczasem publiczność zaznaczyła wczoraj świetny dowód sympatji swojej dla artystów. Po ogłoszeniu bowiem przedstawienia "Ślubów panieńskich" na ich rzecz w "Sokole" wszystkie bilety zostały rozchwytane mimo bardzo pięknego dnia wiosennego, który mieszkańców stolicy wabił spacerami za miasto. Wieczorem tłumy ciągnęły ul. Akademicką do sali "Sokoła". Niestety tam oświadczono publiczności, że władga zabroniła przedstawienia. Podobny zakaz wyszedł także do zarządu kasyna miejskiego, gdzie ewentualnie we wtorek miano grać na rzecz artystów.

 

Że wypadki takie nie przyczyniają się do kojenia umysłów, łatwo pojąć. Publiczność wyobraża sobie, iż tylko równorzędnem traktowaniem obu stron, można załatwić sprawę słusznie, ewentualnie należy ona do sądów.

 

Organ teatralny rzucił się także na pannę Frenkiel, iż udaremniła przedstawienie opery w sobotę. Jeden z mecenasów dyrektora nachodził nawet domy trzecich osób, poszukując jej. Tymczasem panna Frenkel jest chorą i śpiewać nie może. Dowodem świadectwo, które panna Frenkel posiada:

 

"Przy badaniu panny Michaliny Frenkel 29. bm. znalazłem świeże zakalarzenie gardła i krtani, a ponieważ już raz przy używaniu głosu w tym stanie nastąpiło pogorszenie, którego osunięcie wymagało dwutygodniowej kuracji, przeto dla zapobiegnięcia ponownej recydywie poradziłem p. M. Frenkel powstrzymać się kilka dni od śpiewania. Lwów 30. marca 1890.

Dr. Leslaw Gluziński."

 

Podlą insynuację Figara lwowskiego, jakoby panna F. kwotą 75 guld. dala się była zniewolić do odmowy śpiewania w sobotę, zbija oświadczenie, poniżej umieszczone.

 

Publiczność zgromadzona przed Sokołem zamanifestowała głośno swoje oburzenie z powodu rozsiewania takich fałszów i walczenia nimi przeciwko ludziom, zagrożonym w swej egzystencji przez Bismarczka teatralnego.

 

O godz. 6 wieczorem kasa miała przeszło 700 guld. Gdy przedstawienie nie przyszło do skutku, bardzo wiele osób nie chciało odbierać pieniędzy za bilety, oceniając położenie kilkunastu rodzin, przyciśniętych do muru przed samym 1. miesiąca i przed świętami, którą to chwilę p. Schmitt wybrał z calem wyrachowaniem, aby dopiąć swych celów egoistycznych sposobem prawdziwie rewolwerowym.

 

W południe pp. Kwieciński, Zboiński i Skalski udali się do namiestnika, aby mu przedstawić swoje i swoich mocodawców położenie. Po nich przybył na audjencję Schmitt z mecenasem swoim i podobno wspólnikiem. Dopuszczono ich pierwej do posłuchania, a delegacja artystów otrzymała od namiestnika zawiadomienie o zakazie przedstawienia na ich rzecz w Sokole. Dodać winniśmy, że Sokoł ma koncesję na przedstawienia teatralne w swej sali.

 

Popołudniu zebrali się delegaci artystów w Wydziale krajowym, gdzie w biurze p. Hoszarda jawiła się także komisja teatralna: Dawid Abrahamowicz, Pilat i Wiesiołowski, tudzież hr. Skarbek i Schmitt. Tentowano zgodę, ale na warunkach przedsiębiorcy, nieuwzględniając praw artystów. W końcu konferencji na poparcie Schmitta oświadczono, że jeżeli artyści do tygodnia się nie zgodzą na warunki Schmitta, to wpisani na emeryturę utracą wszystkie wkładki, a reszcie namiestnictwo nie da koncesji, pan Schmitt sprowadzi innych aktorów i wszyscy strajkujący zmarnieją z rodzinami.

 

Schmitt zaś podał za warunek dalszych pertraktacyj dotyczących istoty kontraktów, żeby artyści natychmiast rozpoczęli przedstawienia i ażeby on dopiero z grającymi mógł rozpocząć dalsze rokowania. O przywróceniu status quo ani słyszeć nie chce.

 

Delegaci artystów wyszedłszy z konferencji udali się na zgromadzenie kolegów swoich i przedstawili im stan rzeczy.

 

Mimo przykrego położenia, jednogłośnie uchwalono wytrwać. Słychać, że niektóre zamożniejsze rodziny w mieście zamyślają rozebrać artystów między siebie.

 

Zgromadzenie artystów poruczyło swoją sprawę prawnej obronie adwokata dr. Jekelesa.

 

Wspomnieliśmy wczoraj o intrygach Schmitta, któremi podkopywał od dawna b. dyrekcję Barącza. Owóż teraz wychodzą na jaw szczegóły. Między innemi Schmitt był autorem podmowy pp. Frenkla, Ruszkowskiego i Żelazowskich do opuszczenią w z. r. sceny lwowskiej, a potem spowodował interpelację w radzie miejskiej z zarzutami dla Barącza! Sam tedy uczył artystów strajkowania i zrywania kontraktów.

 

Istocie warto, aby także reprezentacja miejska, subwencjonując dyrekcję teatru, wdała się w sprawę.

 

___

 

Od wydziału Towarz. wzaj. pomocy artystów sceny polskiej we Lwowie otrzymujemy następujące pismo: "Wiadomość podana w wczorajszym numerze Dziennika Pol., jakoby panna Michalina Frenkel, otrzymała od Stow. bratniej pomocy artystów honorarjum w kwocie 75 zł. należne jej od dyrekcji teatru za drugą połowę marca za to, że nie wzięła udziału w sobotniem przedstawieniu "Giocondy" jest to zupełności niezgodną z prawdą. We Lwowie 30. marca 1890. Myszkowski, Woleński, Ilierowski.

 

___

 

Pisma wiedeńskie donoszą w telegramach ze Lwowa o katastrofie w tutejszym teatrze a donoszą dosłownie w następującej formie:

 

"Nowy impressario tutejszego teatru narodowego, niższy urzędnik manipulacyjny galicyjskiego Wydziału krajowego, nazwiskiem Schmitt, obniżył nagle płace wszystkich artystów o 33 1/3 proc. Wskutek tego wybuchła w teatrze zmowa, i teatr został zamkniętym.

 

[Kurjer Lwowski]

31.03.1890