W setną rocznicę pierwszej mapy geologicznej Polski Stanisława Staszica.

(Parę kart z dziejów geologji u nas).

 

Sto lat mija od chwili, kiedy w Warszawie opuściła tłocznię pierwsza mapa geologiczna ziem polskich Stanisława Staszica; zjawia się ona równocześnie z najstarszą karta geologiczną Anglji Williama Smitha. Obu dziełom przypada zaszczyt najdawniejszej próby map geologicznych tak wielkiego obszaru, a chociaż karta Staszica nie dorównywa pod niejednym względem pracy genialnego Anglika, to jednak, świadcząc, że kroczymy w postepie ogólnym z calą Europą razem, skarbi dla autora książki: "O ziemierodztwie Karpatów i innych gór i równin Polski" także z tej przyczyny zawsze żywa wdzięczność rodaków. I jest już zbiegiem okoliczności, że rok obecny, dla geologji polskiej jubileuszowy, odsłaniając przed nami nowe horyzonty, równocześnie zamyka pięćdziesięciolecie szczególnie ważne w naszych dziejach wewnętrznych.

 

Wypadki lat sześćdziesiątych na ziemiach polskich i w reszcie Europy środkowej, przynoszą każdej z trzech dzielnic rozbiorowych co innego. W Galicji, po czasach panowania niemczyzny i martwego zastoju, jest to okres odrabiania zadań, które były niemożebne w latach poprzednich, era rozwoju i postępu przy pracy często bardzo wytężonej, ale podejmowanej z pełną świadomością owoców jej w przyszłości. Dzięki rozwojowi szkolnictwa od szkoły ludowej do uniwersytetów, dzięki znakomitej działalności Akademji Umiejętności w Krakowie i poparciu ze strony autonomicznego rządu krajowego z Sejmem na czele, nauka polska dochodzi w tej dzielnicy wzrostu przedtem u nas niebywałego, znajdując w rozmaitych gałęziach wiedzy ścisłej uznanie nieraz daleko poza granicami kraju. Dowodów tego wiele. Jednemu z nich z powodu jubileuszu mapy Staszica poświęcę specjalną uwagę. Jest nim wydanie przez Akademię Umiejętności "Atlasu geologicznego Galicji".

 

***

 

Dokładna i dobra mapa geologiczna — to z natury rzeczy synteza i krótkie zobrazowanie wszystkiego, co wiemy o budowie geologicznej danego obszaru w najszerszem tego słowa znaczeniu i co się z pojęciem tej budowy wiąże. Jest to zatem dla każdego, kto umie czytać kartę tego rodzaju, jakby poglądowa lekcja, pouczająca, jakie skały i pokłady tworzą pewną okolicę, tudzież, jak są one ułożone, jakie minerały pożyteczne, a nawet, w jaki sposób znajdują się w granicach karty, w jakich warunkach tryskają źródła wody podziemnej i jak się ona gromadzi; a jeżeli górnikowi objaśnia ona warunki znajdowania się ukrytych w głębi skarbów mineralnych, zaś inżynierowi daje cenne wskazówki o rodzaju skał i t. p. na powierzchni, to rolnikowi objaśnia naturę tej gleby, którą on uprawia i która nas wszystkich żywi; wreszcie mapa geologiczna tlómaczy także właściwości ukształtowania i rzeźby powierzchni ziemi, niezrozumiałe zazwyczaj w całej rozciągłości bez uwzględnienia momentów geologicznych.

 

I wobec tak doniosłego znaczenia kart tego rodzaju nie dziwna, że pierwsze usiłowania, aby przedstawić w ten sposób stosunki geologiczne, datują się z czasów, kiedy sama geologia była jeszcze niemal w kolebce.

 

Już w ostatniej ćwierci wieku XVII. Marcin Lister, wybitny swoich czasów konchyliolog angielski, zwraca uwagę, że rozmaite skały, scharakteryzowane odmiennemi skamieniałościami, okazują pewne rozprzestrzenienie na powierzchni ziemi i dlatego możnaby przedstawić ich znajdowanie się sposobami kartograficznymi. Pomysł Listera urzeczywistnia w kilkadziesiąt lat później rodak jego, Krzysztof Pack, który w r. 1743 wydaje pierwszą wogóle mapę geologiczną, obejmującą okolice Cantersbury. Za pomocą linji i znaków wyznacza na niej rozmaite dane natury geologicznej, o których mówi bliżej w tekście, zawierającym opis szczegółowy. Podobnej próby dokonywa nieco później O. Fuchsel, lekarz niemiecki, należący do wybitnych poprzedników Wernera; na jednej z tablic dzieła, poświęconego stosunkom geologicznym Turyngji, umieszcza obok przekrojów mapkę orograficzną, przyczem zaznacza na niej cyframi przebieg warstw poszczególnych. Zastosowanie w tym celu barw, jak to się robi obecnie, widzimy po raz pierwszy na karcie z roku 1775, górnika saskiego, Bogumiła Gläsera. W parę lat później Jan de Charpentier, z francuskiej rodziny hugenockiej, kierownik głównego urzędu górniczego w Saksonji, kombinuje oba sposoby, wprowadzając na swojej mapie kolory rozmaite dla wyznaczenia głównych rodzajów skał lub ich układów czyli tak zw. formacji, a równocześnie, posługując się cyframi, aby uwidocznić rozprzestrzenienie i przebieg skał mniej ważnych, żył i złoży mineralnych. Oczywista, że wspomniane mapy różnią się znacznie pod niejednym względem od nam współczesnych i z tej epoki pierwszych prób na polu kartografji geologicznej, można jeszcze wspomnieć o takich mapach, które nawet sami autorzy nazwali kartami tylko petrograficznemi, n. p prace Voigta, Lasiusa i inne.

 

(C. d. n.)

 

[Kurjer Lwowski, 11.02.1915]

 

W niespełna 30 lat po ukazaniu się mapy Charpentiera, zarysowuje się w umyśle Staszica po raz pierwszy pomyst karty geologicznej Polski, jako uzupełnienie luźnych rozpraw, ogłaszanych w tym czasie przez niego w Rocznikach Towarzystwa przyjaciół nauk w Warszawie. To też, kiedy w r. 1815 Staszic wydaje te rozprawy, pomnożywszy je kilku nowemi, pod wspólnym tytułem: "O ziemiorodztwie Karpatów i innych gór i równin Polski", uzupełnia wszystko jeszcze mapą, złożona z 4 sporych arkuszy, pod tytułem: "Carta geologica totius Poloniae, Moldaviae, Transilvaniae et partis Hungariae et Walachiae iuventa per Staszic anno 1806". Tytuł odrazu określa szerokie granice, jakie mapa posiada, a co się tyczy sposobu przedstawienia na niej danych geologicznych, to Staszic wzoruje się, jak można przypuszczać, na typie mapy Charpentiera, używając tak samo i barw i cyfr i jeszcze specjalnych znaków.

 

Staszic jest zdecydowanym neptunistą. Skały litosfery ujmuje w 6 formacji, a właściwie grup, jakbyśmy to dzisiaj powiedzieli, nazywając je "górami". Z tych, według Staszica, nie znajdujemy "nigdzie, w wszystkich Polski krainach, nigdzie z strony północnej Karpatów", t. z. "gór otchłannych", powstających "skutkiem działań podziemnego ognia". Na karcie swojej wyróżnia on zatem kolorami tylko góry 1) pierworodne (montagne primitive), 2) pierwotno-warstwe, czyli ościenne (mont. premierę stratiforme ou secondaire), 3) przedwodowe (mont. antemarine), 4) pomorskie (mont. marine) i 5) zsepowe czyli oplawe (terres d'alluvion). Utwory pod 1, 2 i 5 odpowiadają mniej więcej temu, co Werner nazywa: das Urgebirge, das Uebcrgansgebirge i das aufgeschwemte Gebirge; "góry" pod 3 i 4 powstały z podzielenia wernerowskich "Flotzgebirge" na dwie grupy "na góry, czyli ziemie przedwodowe.... w których znajdują się rzeczy, jakowe zsadzaly się w płynie od wód morskich jeszcze różnym: bo w nim zwierzęta żadne żyć nie mogły..." i "na góry pomorskie.... w których już pełno śladów i ostatków zwierząt morskich i ziemskich". Zestawić ten podział z pojęciami dzisiejszej stratygrafji rzecz niełatwa z wielu względów; pokrótce daje się to zrobić tylko ogólnie. "Góry pierworodne" — to przedewszystkiem dzisiejsze wielkie masy granitowe, gnejsy i inne najstarsze skały archaiczne, "ościenne" odpowiadają zarówno w części jeszcze lupkom krystalicznym, jak też utworom azoicznym i paleozoicznym, a nawet późniejszym (Karpaty), "góry przedwodowe" i "pomorskie" są to skały po części paleozoiczne a zresztą mezozoiczne i trzeciorzędne, podczas gdy "ziemią opławą" nazywa Staszic w pierwszym rzędzie dyluwium i aluwiam, zaś "góry otchłanne" przedstawiają u niego dzisiejsze skały wulkaniczne. Na mapie "góry" te stanowią rozmaite tło kolorowe, na którem dopiero przy pomocy cyfr są zaznaczone przeróżne piaskowce, wapienie, iły, dalej złoża mineralne i t. d., a specjalnymi znakami "kierunek" czyli bieg, "pochyl", inaczej upad warstw skalnych i t. p. Uzupełnia mapę na osobnej tablicy przekrój przez ziemie polskie od Tatr aż po morze Bałtyckie.

 

Mapą Staszica należy jeszcze w całości zarówno treścią, jak i sposobem przedstawienia do epoki pierwszych prób w kartografji geologicznej: Smith swoją kartę Anglji ("A geological Map of Fngland and Wales, with part of Scotland etc", by William Smith, Mineral Surveyor. London. 1813—1815), rozpoczyna erę nową, stwarzając wzór dla map dzisiejszych. Ale chociaż dzieło Staszica jest dzisiaj tylko dokumentem dla historji nauki u nas, co prawda, ważnym, ciekawym i bardzo czcigodnym, to jednak dzięki znowu Staszkowi, wypadło nie długo czekać na kartę nową, która, wzorując się na smithowskiej i innych w tym rodzaju, na ogól stoi już na poziomie dzisiejszych metod i pojęć i jest fundamentem dla wszelkich geologicznych prac późniejszych na obszarze ziem polskich. Mam tu na myśli dzieło uczonego górnika, Jerzego Bogumiła Puscha.

 

Staszic sprowadza go z Niemiec do Polski w r. 1816 na stanowisko członka nowoutworzonej w Kielcach Dyrekcji górniczej i profesora, założonej tam górniczej Szkoły. Pusch, nie szczędząc trudów, z nadzwyczajnym zapałem i poświęceniem, urządza od r. 1817 przez lat 10 wycieczki po calem Królestwie, tudzież Galicji i na podstawie spostrzeżeń i materiałów, zebranych w ten sposób, wydaje między rokiem 1833 i 1836 dzieło: "Geognostische Beschreibung von Polen, sowie der übrigen Nordkarpathen — Lander". I—II. Theil. Stuttgart und Tübingen. Dołącza przytem do niego mapy i przekroje geologiczne pod ogólnym tytułem: "Geognostischer Atlas von Polen" entworfen... Stuttgart und Tübingen. 1837, uwzględniają: w pracy swej autorów paru innych jeszcze kart, które zjawiły się po wydaniu "Ziemiorodztwa", a obejmują chociażby jakąś część obszaru, zawartego w granicach "Atlasu" (Schindler, Ocynhausen, Beudant).

 

(C. d. n.)

 

[Kurjer Lwowski, 12.02.1915]

 

Obszar mapy jest dużo mniejszy, niż na karcie Staszica. Główna mapa, złożona z 4 oddzielnych części, sięga na płn. po linię Toruń—Białystok, na płd obejmuje łuk karpacki, poczynając od Sztrambergu, z znaczną częścią Siedmiogrodu i dochodzi dalej na wsch. po ujście Dniestru; granicę wschodnią stanowi linja od limanu dniestrowego przez Baltę i Biała Cerkiew po Berdyczów i dalej przez Ostróg, Bugiem, po Brześć Litewski, a na zach. karta przekracza linię Sztramberg, Odra i Kalisz. Prócz tej mapy ogólnej i tablicy z profilami jest dodanych w Atlasie kilka mniejszych map okolic szczególnie ważnych i ciekawych. Wartość karty podnosi zaznaczenie specjalnymi znakami miejsc, gdzie znajdują się kopalnie i wogóle minerały pożyteczne: rudy żelaza, ołowiu i cynku, siarka, sól kamienna, solanki, węgiel kamienny, torfy, ruda darniowa, szczawy i t. d.

 

Oczywista, że mapa, wydana przed 80 laty, mimo ogromnej roli, jaką odgrywa w naszej literaturze geologicznej, dzisiaj nie odpowiada ściśle w niejednym wypadku pojęciom współczesnym. Widać to n. p. już po nazwie utworów palcozoicznych kielecko-sandomierskich i podolskich, które Pusch wydziela jako formacje szarowaki i wapienia przejściowego, znacząc jednym kolorem dewon kielecki i sylur podolski. Błędnie także są określone pod względem wieku warstwy mezozoiczne Królestwa, zawierające węgiel brunatny, dalej dolne piętra polskiej jury i nasze gipsy trzeciorzędne, a niemniej razi fałszywe oznaczenie wieku geologicznego piaskowców karpackich. Mimo to wszystko na dziele Puscha opiera się nasza geologja całe dziesiątki lat następnych, tem bardziej, że sam autor prostuje piewotne błędy w puściżnie rękopiśmiennej, wydanej w latach 1881 — 1885 przez Pamiętnik Fizjograficzny w Warszawie; odnaleziono ją u rodziny, która pozostała w kraju i zupełnie spolszczała. Dowodem znaczenia Puscha w naszej geologji jest fakt, że chociaż Kitajewski przyswaja dla naszego języka rezultaty badań jego już w r. 1830 (Slawianin, T. I.—II., Warszawa), to jednak w 70 lat później "Sekcja górniczo-hutnicza etc." w Warszawie uważa za wskazane wydać nowe skrócone tlómaczenie dzieła tego niepospolitego badacza. Niemniej wskazuje na to okoliczność, że przez długie lata następne wszystkie mapy geologiczne Polski lub Królestwa (Fr. Ks. Giżycki: Mapa geognostyczna i fizyczkraju Polskiego i Litewskiego w dawnych jego granicach — w książce "Badania w przedmiocie rzeczy przyrodzonych w Galicji, w Królestwie Polskiem etc.", Lwów, 1845; Łabęcki: Zarys ziemioznawczy gór i równin Królestwa Polskiego i krain przyległych podług spostrzeżeń i oznaczeń Puscha, Zejsznera, Lilia, Dubois, Eichwalda, Murchisona — w dziele "Wykład początków mineralogji i geologji" Beudanfa, tłómaczenie Łabęckiego. Warszawa, 1848; W. Kosiński: Mapa geologiczna Królestwa Polskiego — Encyklopedja rolnicza. T. II., Warszawa 1874) i rozmaite coraz liczniejsze badania geologiczne na obszarze ziem naszych, zwłaszcza w Królestwie, stale opierają się o niego.

 

Tylko trudno było o nową, oryginalną mapę całej Polski lub przynajmniej którejś z jej dzielnic, przytem w skali odpowiednio wielkiej. Zjawiają się dla Królestwa w Pamiętniku Fizjograficznym w Warszawie (r. 1882, 1884,  1887 itd) karty Konikiewicza, Michalskiego, Siemiradzkiego, dla Galicji mapka Lwowa Alta (jeszcze w r. 1850) i karta Lwowa i okolicy Tietzego, wydana przez wiedeński Zakład geologiczny, mapa niemiecka Hoheneggera-Fallauxit. Każda z nich ogranicza się jednak do obszaru niedużego. Wyjątek stanowi "Mapa geologiczna Wołynia" Ossowskiego, (Paryż 1880), a przedewszystkiem karta niemiecka Śląska przez Romera (Wrocław 1870), wykonana na zlecenie rządu pruskiego. I nie dziwna. Zdjęcia geologiczne w odpowiedniej skali i czyniące zadość wymaganiom coraz rosnącym, można obecnie przeprowadzić tylko siłami zbiorowemi większej liczby pracowników, a środkami tak znacznemi, że stać na nie tylko rządy i instytucje publiczne. U nas przez długie lata trudno było zdobyć się i na organizację tego rodzaju i na środki, dające jej możność działania.

 

(C. d. n.)

 

[Kurjer Lwowski, 13.02.1915]

 

(Ciąg dalszy).

 

W krajach szczęśliwych, gdzie nie tylko rychło poznano znaczenie geologji dla górnictwa, rolnictwa, rozmaitych robót publicznych i t. p., ale rozporządzano także odpowiedniemi średkami materjalnymi, powstały już w pierwszej polowie ubiegłego stulecia państwowe "Zakłady geologiczne", których zadaniem jest badanie geologiczne kraju, a ostatecznym celem wydanie mapy geologicznej w odpowiednio wielkiej skali.

 

Przykładem i tutaj świeci Anglja. Już w r. 1835 powołuje ona do życia "Geolcgical Survey of Great Britain" z de la Bechem na czele, które, pozostając w związku z filialnymi zakładami tego rodzaju dla Irlandji, Szkocji i kolonji i z "Museum of Practical Geology", opracowuje i wydaje kartę geologiczną Anglji poszczególnemi sekcjami w skali 1:63360, a dla terenów węglowych 1:10560. Drugiem z kolei państwem, które tworzy instytucję tego rodzaju jest Austria. W r. 1849 powstaje w Wiedniu "K. k. geologische Reichs-Anstalt", który przeprowadziwszy w szeregu lat pierwsze zdjęcia przeglądowe całej monarchji, obecnie od r. 1895 wydaje zeszytami kartę szczegółową, złożoną z luźnych arkuszy w skali 1:75000. Poprzedziła to wydawnictwo w r. 1871 wielka "Przeglądowa mapa geologiczna Austro-Węgier", zestawiona przez Dyrektora Zakładu Hauera, w skali 1:576000. Przykład Anglji i Austrji i coraz lepsze zrozumienie, jak wielkie jest znacznie praktyczne geologji, powodują, że z kolei w szybkiem tempie tworzą się instytuty tego rodzaju w Szwecji, w Francji, w Prusach, w Saksonji i innych krajach niemieckich, w Szwajcarji, Rosi, Danji, Włoszech, w Stanach Zjednoczonych Ameryki, w Japonji i t. d., i t. d. Nawet Węgry dostają w tym czasie osobny Zakład geologiczny w Peszcie, a tak samo autonomiczna Finlandja swoją odrębną "Finlands geologisca undersöking", drukującą mapy w skali 1:200000, jak sąsiednia Szwecja. Wszystkie te zakłady prócz map geologicznych wydają jeszcze rozmaite innego rodzaju publikacje, a jakimi środkami rozporządzają, tego kilka cyfr przykładem. I tak w r. 1909 etat zakładu wiedeńskiego przekraczał 215.000 kor., "Komitet geologiczny" w Petersburgu rozporządzał w tym samym mniej więcej czasie sumą 100.000 rubli, nie duża i niebogata Szwecja poświęca na cele swego zakładu geologicznego przeszło 120.000, a Danja z górą 40.000 koron.

 

Usiłowania za granicą około zorganizowania zdjęć i kartograficznych wydawnictw geologicznych nie mijają i u nas bez echa.

 

Już Staszic w swojem "Ziemiorodztwie" wzywa w gorących słowach do badania przyrody ojczystej. "Był może ten czas" — pisze — "gdzie życzyć należało, aby ziemia nasza znaną nie była. Lecz dzisiaj jest czas, abyśmy wszyscy nad tem pracowali, wszyscy się starali, jakby ją dać poznać obcym; jakby ją wystawić we wszystkich jej stosunkach z niemi. Jest ona dziedzictwem waszych ojców. Jest więc jedną z tych charakterystycznych waszych cech, jakie cechy święcie zachować jest w waszej mocy". Myśl głęboka i piękna zawarta w tych — może chropawych — słowach, przyświecała niewątpliwie, obok względów praktycznych, pierwszym założycielom "Komisji fizjograficznej" w Krakowie, którzy jako cel wytknęli jej "wypracowanie opisu ziemi polskiej, czyli jej fizjografji, rozjaśniającej wszelkie jej przyrodzone własności". (Sprawozd. kom. fizjograf. T. 1).

 

Była w Krakowie w latach sześćdziesiątych jeszcze świeża tradycja poety-geografa, który uczył żywem słowem i przykładem bujnego życia swojego, jak potrzeba przyrodę ojczystą poznawać i jak ją należy kochać: ciągle utrzymywał stosunki z starą uczelnią Jagiellońską dawny jej profesor, mieszkający naówczas w Warszawie, który na wycieczkach geologicznych obok skamieniałości i minerałów zbierał z zapałem zwyczaje i pieśni ludu podhalańskiego, a na uniwersyteckiej katedrze mineralogji i geologji w Collegium physicum zasiadał człowiek, który mimo oschłości w pozorach, jednak musiał być chyba także entuzjastą naukowym, skoro zaniedbuje praktykę adwokacką, aby zamienić ją na materialnie bardzo skromne stanowisko profesora. To też nie dziwna, że w gronie ludzi podobnych, kiedy w Warszawie era reform Wielopolskiego stwarza atmosferę szerokiej pracy publicznej, po latach podjętej znowu z zapałem na rozmaitych polach i otwiera horyzonty daleko idących nadziei z nią związanych, równocześnie u stóp starego Wawelu rodzi się myśl założenia Komisji fizjograficznej przy ówczesnem Towarzystwie Naukowem — lub, jak chciał Herbich, Towarzystwa zupełnie oddzielnego — z zadaniem badania przyrody Polski w jej granicach historycznych.

 

(C. d. n.)

 

[Kurjer Lwowski, 14.02.1915]

 

(Ciąg dalszy.)

 

Niestety — "nastąpiły... dobrze znajome, nieszczęśliwe krajowe wypadki z całym szeregiem swych smutnych następstw. Zmienione ich skutkiem stosunki, jak z jednej strony nakazały ograniczyć zamierzony pracę do szczuplejszych co do przestrzeni rozmiarów, to jest zawrzeć ją w granicach części berłu rakuskiemu podleglej, tak z drugiej zniewoliły do odłożenia projektu śp. Herbicha do pomyślniejszego czasu". (Spraw. kom. fizjogr. T. 1.) I dopiero w r. 1865 zasłużony prezes Majer wznawia myśl założenia przy Towarzystwie Naukowem oddzielnej komiśji do fizjografji Galicji, a oddział przyrodniczy Towarzystwa uchwala to jednomyślnie. W Komisji zorganizowano 5 sekcji: zoologiczną, botaniczną, meteorologiczną, chemiczną i orograficzno-geologiczną. Ta statnia podejmuje się zadania, które gdzieindziej jest udzialem osobnych "Zakładów geologicznych".

 

W instrukcji dla niej pierwszy przewodniczący sekcji, prof. Alth, określa, jako przedmiot badań geologicznych w polu, wyznaczenie granicy odsłoniętych na powierzchni utworów geologicznych, ich wieku, sposobu ułożenia i wzajemnego stosunku, zaleca przytem zbieranie okazów skał i skamieniałości, studjowanie warunków gromadzenia się wód podziemnych i powstawania źródeł, zwraca uwagę na potrzebę notowania, gdzie i w jaki sposób znajdują się rozmaite minerały i skały pożyteczne, tudzież z jakiemi rodzajami gleby rolnik ma w danem miejscu do czynienia, a wreszcie radzi nie pomijać tych miejscowości, w których znajdują się szczątki najdawniejszej kultury ludzkiej. Ostatecznym celem badań tak prowadzonych, ma być "ułożenie opisu naukowego geologicznego" i "zestawienie dokładnej mapy geologicznej kraju".

 

W ten sposób w r. 1867 z wydaniem wspomnianych instrukcji w I. tomie Sprawozdań Komisji fizjograficznej c. k. Towarzystwa naukowego krakowskiego, Sekcja, kontynuując pracę niezapomnianego Staszica, przystępuje do wykonania wielkiego dzieła, którem jest oddanie krajowi i nauce polskiej: "Atlasu geologicznego Ga1 i c j i".

 

***

 

Istnieje w tym czasie jedyna tylko mapa geologiczna Galicji, mianowicie karta Polski Puscha, obejmująca także tę dzielnicę. Później przybywa znana nam już Mapa poglądowa Hauera ("Geologische Uebersichtskarte der österreichisch-ungarischen Monarchie". Wiedeń, 187I) w wydaniu wielkiem, z objaśnieniami (1:576000) i malem z r. 1878 (1:2,016.000). Karta Langiego w Encyklopedji rolniczej w Warszawie z r. 1874 jest wspomnianą publikacją wiedeńską, zmniejszoną tylko i uproszczoną. Oczywiście wydawnictwa te nie czyniły zadość potrzebie dokładnej karty geologicznej — mapa Puscha mimo swego wielkiego znaczenia, jako przestarzała i o skali zbyt malej, dzieło wiedeńskie i z powodu skali i z racji swego tylko przeglądowego charakteru. Geologiczny Zakład państwowy w Wiedniu wydawał wprawdzie na żądanie sekcjami zdjęcia ręcznie rysowane i malowane, od r. 1875 w skali 1:75000 (na t. zw. kartach specjalnych), ale mapy te, w Galicji oparte na pobieżnych zdjęciach orientacyjnych, w wielu wypadkach nie czyniły zadość słusznym wymaganiom.

 

Potrzeba zatem dobrych map geologicznych dla tej dzielnicy była oczywista, ale Komisia i jej Sekcja geologiczna nie rychło mogły przystąpić do zdjęć właściwych. Stają temu na przeszkodzie szczupłe środki, brak ludzi i konieczność przeprowadzenia w polu najpierw w niejednym wypadku ogólnego studjum wstępnego, mimo cennych badań, zdjęć przeglądowych, już dokonanych i publikacji wiedeńskiego Zakładu.

 

Zadanie bierze w swoje ręce przedewszystkiem Alth, obok którego stają rychło młodsze siły w osobach Zaręcznego, Bieniasza, Olszewskiego, tudzież Łomnickiego i rozpoczyna się praca od okolic Krakowa, Tatr i Podola, ograniczona zrazu wyłącznie do subwencji Towarzystwa naukowego, a później Akademji, w którą się Towarzystwo przeobraziło w r. 1873. W r. 1878 uchwala jednak Sejm pierwszy zasiłek dla Komisji w kwocie 500 złr. "mający być użyty li na geologiczno-górnicze badania kraju", a powołując do życia osobną Krajową Radę Górniczą, stwarza organ sejmu, który odtąd spółdziąła niejako z Sekcją geologiczną w jej usiłowaniach, licząc w swem gronie obok górników, także, jako przedstawicieli geologji, profesorów: Altha (Kraków, Uniwersytet). Kreutza (Lwów, Uniwersytet) i Niedżwiedzkiego (Lwów, Politechnika), będących równocześnie członkami Akademji i Komisji fizjograficznej.

 

(C. d. n.)

 

[Kurjer Lwowski, 15.02.1915]

 

(Ciąg dalszy)

 

To też od tej chwili badania geologiczne postępują coraz raźniej. Sejm nie tylko subwencjonuje na ten cel Komisję fizjograficzną wydatnie, ale przy pomocy Rady górniczej sam, niezależnie od Komisji, organizuje zdjęcia geologiczne na obszarze Karpat, tak ważnym dla świeżo powstającego przemysłu naftowego. Deleguje w tym celu geologów i zbadanie części Karpat galicyjskich, położonej najdalej ku wsch., porucza Zuberowi.

 

Prace przygotowawcze zatem do "Atlasa geologicznego Galicji" zaczynają się posuwać dwoma łożyskami: Jedno przedstawia Sekcja geologiczna Komisji fizjografieznej, drugie bierze początek w Sejmie i Krajowej Radzie górniczej. Schodzą się obie drogi w wspomnianej Komisji Akademickiej w Krakowie, która obejmuje redakcję i pracę wydawniczą okoto map Atlasu. Koszta wydawnictwa opędza Akademja pieniądzmi z funduszu, który co roku na cele Atlasu Sejm wstawia w budżet krajowy, początkowo w wysokości rozmaitej, od r. 1896 w rocznej kwocie 2500 złr., względnie 5000 K.

 

W r. 1884 jest już Komisja w posiadaniu pierwszych czterech kart podolskich, zdjętych przez Altha i Bieniasza, a obejmujących okolice Monasterzysk, Buczacza i Czortkowa, Tłumacza i Jagielnicy. Zdjęcia przeprowadzono na austriackich mapach specjalnych w skali 1:75.000, chociaż był początkowo zamiar wydawać Atlas w mierze 1:100.000. Próby w tym kierunku, robione w Paryżu, zawiodły jednak, postanowiono zatem podjąć cale wydawnictwo w skali 1:75.000, na czarnym podkładzie, t. zw. "specjalnych kart" austrjackich, jak to robi Zakład geologiczny wiedeński. Druk powierzono wojskowemu Instytutowi geograficznemu w Wiedniu.

 

Tak więc na 107 sekcjach siatki "specjalnej karty" Austrji, pokrytych przez Galicję, mieszczą się zdjęcia, tworzące Atlas geologiczny. Z przyczyn, jak połączenie niektórych sekcji na obwodzie Galicji w jedną kartę Atlasu i t. p., obejmuje on jednak nie 107, ale 104 mapy oddzielne (dla Krakowa podwójnie), zebrane w 26 zeszytów, z których każdy zawiera jeszcze tekst objaśniający. Zeszyty z mapami karpackiemi i Podkarpacia (zesz II, IV, V, VI, XI, XIII, XIV, XVII, XX, XXIII i XXIV), z wyjątkiem karty Dobromil (XXI), obejmują zdjęcia, sporządzone na zlecenie i kosztem Sejmu, zględnie Wydziału krajowego, tak samo zeszyt pokucki (XVIII), natomiast okolice Krakowa (i Chrzanowa) zostały opracowane (w zeszycie III), kosztem fizjograficznej Komisji Akademickiej, która łożyła także na zdjęcie właściwego Podola (zesz. 1, VIII i IX), tudzież zeszytu karpackiego Dobromil (XXI); resztę, z wyjątkiem Tatr i Pienin, których niema także wśród wymienionych zeszytów karpackich, tworzą karty, zdjęte kosztem po części Komisji, w części Wydziału krajowego (zesz. VII, X, XII, XV, XVI, XIX i XXII).

 

Mapy tatrzańskie są poprawionym przedrukiem zdjęć Państwowego Zakładu geologicznego w Wiedniu, wykonanych przez zmarłego niedawno profesora wiedeńskiego Uniwersytetu, Wiktora Uhliga. Badał on Tatry i Pieniny z polecenia wspomnianego Instytutu i wykreślił doskonalą kartę geologiczną tej części Karpat. Dać coś istotnie nowego w niezbyt długim przeciągu czasu było niepodobieństwem i dlatego zdecydowano się na publikację odpowiednio przerobionej karty wiedeńskiej, do której tekst miał napisać jeden z młodszych geologów w Krakowie, zajmujący się Tatrami. Było to najprostsze i najlepsze wyjście z sytuacji w danych warunkach, chociaż tkwi w niem duża ironja losów, związanych z trudnymi warunkami, w jakich rozwija się praca Komisji fizjograficznej. Wszak Tatry z Pieninami należą do tych części Polski, które były badane najdawniej i przez wybitnych geologów naszych. Pierwszy Staszic zwiedza je i opisuje dokładnie, potem studjują gniazdo tatrzańskie i pienińskie skalice Pusch, Zejszner, Alth z Bieniaszem, Kreutz (senior), Zaręczny, Raciborski znajduje tam flory kopalne, a w ostatnich czasach zwraca się w tę stronę uwaga całego zastępu geologów polskich. Cóż, kiedy niespodziana śmierć Altha w r. 1886, a potem Bieniasza, przerywa ich pracę tak tu, jak i na Podolu, a na ostateczne rezultaty badań lat bieżących trudno było czekać. Zakończenie wydawnictwa obecnie było pewnego rodzaju postulatem.

 

(C. d. n.)

 

[Kurjer Lwowski, 16.02.1915]

 

(Ciąg dalszy).

 

Poza Tatrami wszystkie zdjęcia Atlasu geologicznego zostały dokonane silami polskiemi. Karpaty kartują: Rudolf Zuber, Emil Dunikowski, Władysław Szajnocha, Józef Grzybowski i Tadeusz Wiśniowski. Podole właściwe oprócz kart zdjętych już przez Alojzego Altha i Franciszka Bieniasza, opracowują Wawrzyniec Teisscyrei w części Marjan Łomnicki, który pisze tekst do map zesz. IX, zdjętych przez Bieniasza, po śmierci ich autora. Obszar na płd. od Lwowa bada Teisseyre. Wreszcie w okolicach niżowych Galicji i na Roztoczu pracują Marjan Łomnicki i Friedberg Wilhelm, na Pokuciu Jarosław Łomnicki, a Krakowskie przypada w udzlale Stanisł. Zaręcznemu, w skrawku zaś wysuniętym najdalej na wsch., przydzielonym w Atlasie do zesz. XV — Kazimierzowi Wójcikowi.

 

Trzeba jednak, mówiąc obecnie o Atlasie, jako o całości, zrobić pewne zastrzeżenie. Chociaż jest on prawie całkiem gotów, to jednak z 26 zeszytów, które go tworzą, ostatni, z kartą Starego Sambora, nie jest jeszcze prawdopodobnie oddany do druku. Inne mapy wszystkie są odtłoczone, z wyjątkiem karty Wadowice w zesz. XI., za to do zesz. XXII. obejmującego sekcje na płd. od Lwowa, tudzież dla zeszytu tatrzańskiego do niedawna nie było jeszcze tekstu.

 

W każdym razie rzecz jasna, że przedsięwzięcie, jeżeli nie formalnie, to istotnie dobiegło końca, mimo, że wydawnictwo nie jest jeszcze w całości na pólkach księgarskich. A dzieło to niemałe. Galicja jest dzisiaj dzięki niemu jednym z bardzo a bardzo niewielu krajów skartowanych geologicznie. Dlatego na zakończenie byleby wielce wdzięcznem zadaniem, przechodząc zeszyt za zeszytem, pokazać jeszcze, co nowego i ważnego przynosi ta publikacja pomnikowa dla nauki polskiej do skarbca wiedzy ogólnej.

 

Tylko ramy tego artykułu są oczywiście za szczupłe, aby rzecz taką omawiać szczegółowo. To, co nauka otrzymała dzięki "Atlasowi geologicznemu Galicji", da się ująć w trzy kategorie: Zdobycze, które daje sam Atlas: fakty, które się wyłoniły z powodu przygotowywania kart Atlasu i w związku z nim, opracowane szczegółowo w oddzielnych rozprawach, jako części podstawowe dla głównego wydawnictwa; wreszcie prace, dla których mapy już publikowane stały się bodźcem — prace, czasem zwalczające poglądy autorów Atlasu, często tkające dalej kanwę dociekań naukowych na osnowie faktów, przez tę publikację dostarczonych. Zdobyczom z zakresu pierwszego i drugiego poświęcimy nieco miejsca równocześnie, biorąc tylko najwidoczniejsze z nich pod uwagę.

 

I tak już pierwszy zeszyt Altha i Bieniasza stwierdza istnienie na Podolu nieznanego przedtem dewona górnego, a w okolicy Niżniowa utworów jurajskich, którym Alth poświęca, równie, jak utworom paleozoicznym Podola, specjalne monografie. Jeden z dalszych zeszytów podolskich Teisseyrego, badacza, który najgłębiej sięgnął w kompleks wielu zagadnień tyczących się geologji Podola, jest prawdziwą rewelacją niezmiernie ciekawych faktów z zakresu tektoniki, paleomorfologji i morfogenii wyżyny Podolskiej; kwestjom tym Teisseyre poświęcił prócz tego szereg rozpraw specjalnych. Stratygrafja utworów fliszu karpackiego, stworzona przez Hoheneggera i geologów wiedeńskich, ulega znacznym modyfikacjom w "Atlasie geologicznym Galicji" dzięki badaniom Dunikowskiego i Henryka Waltera, Grzybowskiego, Szajnochy, Wiśniowskiego i Zubera. Niżowe karty Friedberga dostarczyły mu materiału do prac o ciekawym miocenie okolicy Rzeszowa, a Łomnicki Marian na nizinie sandomierskiej stwierdza istnienie nowej u nas facji utworów mioceńskich w postaci t. zw. "iłów krakowieckich". Zeszyt krakowski Zaręcznego jest z szeregu omawianych publikacji rzeczą niewątpliwie najbardziej skończoną. Opierając się na licznych pracach dawniejszych i monografiach, jak znane nam już dzieła Römera, tudzież Hoheneggera, i Fallaux, Tietzego: "Die geognostischen Verhältnisse der Gegend von Krakau", Wiedeń, 1889 i t. d., autor rozszerza znakomicie znajomość naszą paleozoikum krakowskiego, któremu poświęca jeszcze szereg specjalnych rozpraw, daje mnóstwo innych wiadomości cennych, omawia krytycznie wszystkich autorów i bilansuje, jak nikt przed nim, wszystko, co wiemy o tej dla geologa najciekawszej części ziem polskich, zestawiając przytem szereg postulatów i zadań dla badaczy późniejszych. Z ziemią krakowską rywalizują Tatry ze względu na bogactwo ciekawych faktów geologicznych. Dzięki badaniom Limanowskiego, Kuźniara, Gettla, Morozewicza, Weyberga, Kreutza (juniora). Pawlicy, zeszyt tatrzański, chociaż na ogół jest przedrukiem kart Uhliga, już publikowanych przez wiedeński Zakład geologiczny, mimo to przyniesie niejedno sprostowanie i uzupełnienie pierwotnego oryginału. Badania w Tatrach, subwencjonowane od kilku lat przez Wydział krajowy, a prowadzone w dalszym ciągu pod kierunkiem Morozewicza na podstawie danej przez Uhliga, dostarczą w przyszłości materiału do drugiego wydania zeszytu tatrzańskiego.

 

(C. d. n.)

 

[Kurjer Lwowski, 17.02.1915]

 

(Ciąg dalszy).

 

A o nowem wydaniu Atlasu myśli się już teraz. Od czasu, jak wyszły pierwsze części tej publikacji, poglądy teoretyczne w nauce zmieniły się w wielu wypadkach: niemniej znajomość stosunków geologicznych kraju postąpiła bardzo znacznie, rozwijając się organicznie z tego, co Atlas przyniósł swego czasu. Zasługa to pracy, w której obok Krakowa z starą Wszechnicą Jagiellońską i Akademią Umiejętności, berze udział coraz żywszy także Lwów, gdzie rozwija się w ostatnich latach cała szkolą młodych geologów, skupiających się na Uniwersytecie i w Towarzystwie im. Kopernika.

 

Zwłaszcza pilne jest wydanie nowe zeszytu III, obejmujące Krakowskie, i to zarówno ze względu na wielkie znaczenie górnicze i przemysłowe, jakie posiada ta część kraju, jak też z powodu zupełnego wyczerpania nakładu pierwszego. Recz ta powinna zresztą pójść łatwo i szybko. Od czasu wydania kart Zaręcznego, cały szereg zadań, na które on wskazał, jako na czekające zajęcia się niemi, został wykonany przez siły miejscowe. Wapień węglowy w dużej części już opracował i spoziomował Jarosz, wiek łupków miękińskich został określony przez Wiśniowskiego, produktywne utwory węglowe opracowuje, po pierwszych pracach Tondery, Rydzewski, tryasem zajmuje się Weigner, a Wójcik podejmuje na ogromną skalę zbadanie jury krakowskiej, której poświęca bliższą uwagę także Siemiradzki; Smoleńskiemu zawdzięczamy ważną i ciekawą pracę o kredzie, podczas gdy Kuźniar zwraca się ku jeszcze młodszym utworom okolicy Krakowa, a Rozen bada skały wybuchowe. W Karpatach, także poza Tatrami, poglądy na stosunki geologiczne zmieniły się w ostatnich czasach bardzo radykalnie. Stąd i opracowanie nowych map jest tu również szczególnie potrzebne, zwłaszcza, że jest w tem interesowany tak bezpośrednio przemysł naftowy. I tu jednak praca na podstawach, stworzonych przez Atlas, postępuje ciągle. Limanowski, Nowak, rozpatrują budowę Karpat w większych całościach. Łomnicki (junior) część ich brzegu północnego — pod kątem nowych poglądów tektonicznych. Wójcik robi odkrycia bardzo ciekawe w okolicy Przemyśla, Niedżwiedzki, Zuber, Grzybowski, Wójcik, Nowak, Rychlicki, Wiśniowski, Bośniacki i inni zajmują się paleontologią i stratygrafią utworów fliszowych, a punkty ciekawe ze względu na przemysł naftowy opisulą między innymi Zuber i Grzybowski; wreszcie w granicach karty Przemyśla już nawet rozpoczęto nowe zdjęcia. Utworami brzegu karpackiego, tak ważnymi ze względów praktycznych (sól, nafta i t. d.), zajmuje się oddawna Niedżwiedzki, badają je Grzybowski, Zuber, a mniejszych lub większych przyczynków do ich znajomości dostarczają Friedberg, Wiśniowski i inni. Na Podolu pisze o sylurze Szajnocha, a Siemiradzki opracowuje go monograficznie i znajduje dowody tam dolnego dewonu morskiego, uważanego błędnie za utwór syłurski; Weigner, Nowak i Rogala badają kredę podolską, Rogala odkrywa na Roztoczu oligocen, a Friedberg opracowuje szczegółowo paleontologię miocenu; Łomnicki (senior), Rychlicki i inni dostarczają wiełu cennych spostrzeżeń i wiadomości.

 

W ten sposób Alias staje się punktem wyjścia i oparcia dla całej literatury geologicznej lat ostatnich w Galicji, której pierwsze syntetyczne cięcie znajdujemy w Siemiradzkiego "Geologji ziem polskich (Lwów, 1903—1909) i Grzybowskiego "Przeglądowej mapie geologicznej ziem polskich i obszarów sąsiednich" (Warszawa, 1912). I nie tylko geologowie czerpią z Atlasu. Bo oczywiście korzystają z niego w pełnej mierze także geografowie, jak Romer, Łoziński, Sawicki, Smoleński, Pawłowski i inni w swoich badaniach i dociekaniach.

 

O znaczeniu Atlasu w sensie praktycznym mówić tu nie potrzebuję, gdyż dotknąłem już tej kwestji na początku artykułu, chciałbym jednak podnieść z naciskiem, że pracom około niego zawdzięczamy jeszcze zdobycz ważną, o której mowy dotychczas nie było. Oto w murach gmachu Akademji, przy Komisji fizjograficznej, powstało w ciągu tych pięćdziesięciu lat od jej założenia. "Muzeum przyrodnicze" z bardzo bogatemi, ciekawemi i ważnemi zbiorami geologicznemi, przy których urządza się obecnie w nowym gmachu pracownie i t. p. W ten sposób powstaje w kraju punkt oparcia dla badań geologicznych poza murami szkolnymi, który silą faktu staje się w istocie swoich celów i swego urządzenia jakby krajowym Zakładem geologicznym.  

 

(Dok. nast.)

 

[Kurjer Lwowski, 18.02.1890]

 

(Dokończenie).

 

Tak więc Komisja, a właściwie jej Sekcja geologiczna — mimo swych niezmiernie szczupłych środków — objęła przynajmniej w części zadania, spełniane w innych krajach, szczęśliwszych, przez osobne państwowe, względnie krajowe "Zakłady geologiczne". Tę rolę przyznano jej publicznie, to też w periodycznych publikacjach fachowych (n. p. "Geologen-Kalender", Lipsk) w wykazie 30 Zakładów geologicznych, istniejących w Europie w r. 1911/12, znajdujemy wymieniana dla Galicji "Sekcję geologiczna Komisji fizjograficznej" w Krakowie. Jest to uznanie całego świata naukowego dla tego, co Sekcja zrobiła, subwencjonując badania, gromadząc zbiory, a przedewszystkiem, wydając Atlas geologiczny Galicji.

 

I trzeba podziwiać, że robi się to wszystko tak małemi środkami. Jeżeli zestawimy wydatki na badania, przeprowadzone dla celów Atlasu, to pokazuje się, że kartowanie jednej mapy kosztowało przeciętnie co najwyżej 700 koron czyli na część publikacji, zdjęta kosztem Komisji, wydano w ciągu lat 40 około 25.000 koron. Więcej, niż drugie 700 kor. wynosi druk każdej karty i tekstu do niej, czyli na samo odtłoczcnie Atiasu wydala Komisja mniej więcej 75.000 kor. Koszta zatem całej publikacji, obliczone w zupełności, wynoszą jakieś 100.000 kor., rozłożonych na lat 40, czyli po 2.500 kor. rocznie. Jak skromną jest ta suma w porównaniu z zadaniem, którego się Komisja podjęła i które chlubnie wykonała, miarą tego będzie etat roczny Zakładu geologicznego małej Danji, przekraczający kwotę 40.000 kor. lub ubogiej Grenlandji, wynoszący 15.000 kor.: nie mówimy o zakładach takich, jak piotrogrodzki z budżetem 100.000 rubli lub berliński, rozporządzający rocznie 900.000 marek.

 

Ale oczywista, że przy tak bardzo szczupłych środkach, przytem nie bez przeszkód i trudności ze strony Wiednia, bez stałego personalu, tylko z pomocą ludzi dobrej woli, zresztą zajętych w zawodzie nauczycielskim, górniczym lub t. p., prace Komisji nie mogą sprostać całkowicie różnorakiej działalności rzeczywistych "Zakładów geologicznych" gdzieindziej. To też potrzeba krajowego Instytutu tego rodzaju, odpowiednio dotowanego, z osobnym personalem, jest już od jakichś lat 10, przedmiotem dyskusji publicznej w pismach, na zjazdach i t. d. Sprawa zaszła nawet tak daleko, że Sejm przed paru laty uchwalił zasadnicze potrzebę powołania do życia Zakładu geologicznego i czekaliśmy jego z roku na rok. Nie wątpimy, żę przyszłość przyniesie ziszczenie się tych nadziei, a stwarzając na podstawach tak rzetelnie budowanych, przez długi szereg lat, nową placówkę polskiej pracy kulturalnej, złoży świadectwo prawdzie niezapomnianych słów Staszica, wypowiedzianych w "Ziemiorodztwie" przed 100 laty, że "paść może i naród wielki; zniszczeć nie może, tylko nikczemny".

 

W słowach tych znajdowaliśmy nieraz otuchę i wzmocnienie, to też zwróceni dzisiaj ku Warszawie, drogiej Macierzy naszej, pod której mury zbliża się pożoga wojny, niesiona przez nową "rejze" krzyżacka, myślą płyniemy dalej, gdzie nad brzegiem Wisły, pod cichym kościołem bielańskim spoczywają prochy Staszica. Tam, na nagrobku tego, który pozostawił nam naukę tak prosta, ale tak krzepiąca, składamy w duchu wieniec hołdu wdzięczności z 100 kart Atlasu uwity, w dowód, żeśmy — mimo hisniarkowskiego hasla "ausrotten" — o śmierci nie myśleli, a nad podżwignięciem się pracowali.

 

[Kurjer Lwowski, 19.02.1915]

19.02.1915