Z Radziechowa w pow. kamioneckim donoszą nam:
Dzierżawca dóbr Stanina koło Radziechowa, izraelita Liebermann, chcąc mieć dobre dochody z dzierżawy, umyślił dojść do nich nie przy pomocy jakichś nakładów lub racjonalnej gospodarki, lecz kosztem wysokiego skarbu. Mając gorzelnię w Staninie, porozumiał się i zawarł cichą spółkę ze swoim gorzelnikiem i magazynierem, również izraelitami, jak on, sprytnymi. Wjnikiem wspólnego porozumienia się trzech sprytnych głów było to, że na mądry i okrzyczany aparat gorzelniczy wynaleźli niebawem jeszcze mądrzejszy sposób. W jakiejś tam rurze, odprowadzającej z koła wyrobioną kartoflankę, wywiercili niewielką dziurkę i potrafili ją tak zamaskować, że żadne oko inspektora ani celnika odkryć jej nie potrafiła. I było dobrze. Zwykle po północy, kiedy niepotrzebni świadkowie udali się na spoczynek, a w gorzelni pozostali sami spólnicy, otwierała się maleńka dziurka i do przygotowanych beczek dostarczała codziennie około dwóch hektolitrów nieopodatkowanej wódki. Sztuczny aparat mierniczy przyglądał się temu z bólem serca i zlością, ale tajemnicy zdradzić nie umiał. Przez sześć miesięcy musiał biedaczysko patrzeć na to nadużycie, musiał codziennie znosić okrutne drwiny ze swej powagi, mimo to nie pękł, co jest dowodem — wielkiej jego doskonałości. "Geschaft" z wódką wyrabianą "na boki" udawał się świetnie i do szczęśliwego końca było już bardzo blisko. Niestety, szczęście ludzkie jak bańka mydlana. Tak i mądry wynalazek szanownej spółki przepłynął szczęśliwie pzez całą kampanję gorzelnianą, a utonął na samym jej brzegu. Znalazł się ktoś, co przed dyrekcją skarbową w Brodach zdradził tajemnicę stanu gorzelni stanińskiej. Rozumie się, dyrekcja wysłała zaraz swego radcę, nadkomisarza i inspektora na sprawdzenie rzadkiego faklu. Ta komisja przybyła do Radziechowa dnia 21. kwietnia br., zmobilizowała całą tutejszą straż skarbową i z silą 13 ludzi o 12 g. w nocy urządziła wyprawę wojenną na Stanin. Tegoroczna kampanja gorzelniana miała być zamknięta 22. kwietnia br., a więc zaraz nazajutrz miała ustać zupełnie dozwolona i niedozwolona fabrykacja wódki. Korzystając zatem z ostatniej nocy odetkano po raz ostatni wódkodajną dziurkę. Bystrą strugą płynie kartoflanka do podstawionej beczki, uciekając przed opodatkowaniem; Liebermann, jego gorzelnik i magazynier gawędzą przyjemnie z panią Liebermanową i gorzelnikową, które przybyły na uroczyste zamknięcie dziurki, wszyscy podziwiają mądry wynalazek, śmieją się cicho z wszelkich sztucznych aparatów i kontrol na świecie, gdy w tem o 1. godzinie po północy wpadają do gorzelni rozmaite figury urzędowe, a w oknach pokazują się wąsate i brodate twarze strażników skarbowych.
Ta brzydka niespodzianka i schwytanie na gorącym uczynku rzuciły ogromny przestrach na wesołych dotąd synów i córki Izraela i wywołały śmiertelną bladość na ich twarzy. Liebermann pierwszy budzi się 2 osłupienia i nie czekając dalszych skutków wizyty, urządza fugę. Nie zważając na to, ze znajduje się na piątrze, rzuca się do okna i wyskakuje przez nie, lecz tą samą drogą spieszy za nim z narażeniem własnego życia nadstrażnik p. Noszlopy i chwyta Liebermana w ucieczce Schwytany bronił się rozpaczliwie rękami i zębami, lecz wszystko to nie pomogło. Komisja zabrała wszystkich trzech spólników i umieściła ich w aresztach sądu powiatowego w Radziechowie, gdzie oczekują dalszego losu i na smutnem rozmyslaniu spędzają święta Wielkiejnocy. Kompetentni w tej sprawie obliczają kontrabandę na przeszło sto tysięcy zł. Zdaje się, żo zasekwestrowany majątek uwięzionych nawet w polowie nie pokryje tej kwoty.