Głos Rusina o zgodzie stronnictw ruskich i o podziale Galicji.

Na naczelnem miejscu ostatniego (8) numeru ruskiego czasopisma Naród znajdujemy ze wszechmiar uwagi godny artykuł, podpisany przez dra Seweryna Daniłowicza, koncypjenta adwokackiego w Kolomyji, a zatytułowany "Uwagi z prowincji po zjeździe ruskich notablów". Z powodu istotnej ważności kwestyj poruszonych przez dra Daniłowicza, jakoteż konkluzyj, do jakich dochodzi ten szanowny obywatel, któremu pewnie i między Rusinami nikt nie odmówi miana gorącego patrjoty ruskiego, podajemy tutaj ważniejsze ustępy tego artykułu w tłumaczeniu. Wspomniawszy o zjeździe ruskim 25. marca i o rezultacie jego narad, dr. Daniłowicz tak dalej pisze:
"Rozważmy naprzód, jakioby powinny być podwaliny wspólnej narodowej pracy wszystkich Rusinów bez względu na przekonania etnograficzne? Kwestja taka nam Rusinom z "prowincji" wydaje się całkiem łatwą i odpowiedź na nią nasuwa się sama przez się. Gruntem jedności może być tylko praca dla bezpośredniego dobra naszego prostego ludu, praca nad materjalnem i umysłowem podźwignięciem naszych chłopów i robotników. Około tej pracy powinni i muszą zjednoczyć się wszyscy inteligentni Rusini, którym rzeczywiście leży na sercu los pracującego ludu, a nie żadne osobiste zachcianki. U nas na prowincji jest tylko jedno stronnictwo, a mianowicie stronnictwo walki z nędzą i ciemnotą ludu.
"Już na zgromadzeniu notablów okazała się różnica zapatrywań między Lwowianami i ludźmi z prowincji na nasze stosunki partyjne. Gdy bowiem Lwowianie, szczególnie ze stronnictwa przezwanego twardem (moskalofile) okazywali niechęć do szczerej zgody, to sami ich zwolennicy z prowincji stanowczo oświadczyli, że położenie ludu i codzienna walka z jego biedą domagają się koniecznie, by literackie i polityczne waśnie usunąć na bok, a stanąć wspólnie do pracy nad po-
lepszeniem losu tego korzenia naszej nacji — prostego chłopa. Sądzę też, że innej drogi nie ma.
"Wszyscy wykształceni Rusini powinni koniecznie zbliżyć się do prostego ludu, stanąć obok niego, ramię do ramienia, do walki z jego biedą, być dla niego nie starszym, ale rozumniejszym bratem, doradcą i pomocnikiem we wszystkich jego drobnych i wielkich kłopotach, jeżeli nie chcemy, by pośród walki inteligencji o pisownię, o jakiś sztuczny język i ideały polityczne dalekiej przyszłości, przepadł marnie korzeń narodu, bo gdy nie stanie samego narodu, to na nic się nie zdadzą nawet najpiękniejsze ideały. Osobliwie teraz już czas ostateczny, by wziąć się do szczerej pracy z dołu, od prostego roboczego ludu. Naród nasz budzi się i to bardzo prędko. Wielka zmiana stosunków ekonomicznych i rozpaczliwe położenie zbudziły go i popychają do czynu. Naród widzi, jak bieda oknami i drzwiami ciśnie się do jego chaty; on odczuwa, że koniecznie trzeba jakoś sobie ładzić, iść na jakąś inną drogę. Rzuca się on i zwraca się na wszystkie strony, byle tylko znaleść jaką pomoc i poradę, i z ciepłą wiarą garnie się do każdego, w kim pozna bezinteresowną, szczerą przychylność. Kto tylko podsłuchał, jak obecnie bije puls życia prostego ludu, ten poznał, że właśnie teraz nastąpiła stanowcza chwila w życiu narodu.
"Jeżeli ruska inteligencja potrafi poznać tego ducha czasu i zechce bezinteresownie i szczerze stanąć do pomocy prostemu ludowi, to spełni swe zadanie, jakie ludzkość i moralność społeczna na nią wkładają i którego od niej ma prawo żądać prosty lud. Jeżeli inteligencja będzie z narodem, to i naród będzie z nią, inaczej mogą się rozejść każde w inną drogę. Prostego ludu nie obchodzą kłótnie literackie, on nie rozumie i nie uważa za potrzebne rozumieć nasze spory językowe. On przecież mówi swym ojczystym ruskim językiem i będzie mówić, i to nawet lepiej i piękniej niż najwięksi znawcy języka z inteligencji. Robotników, chłopów mało obchodzi teorja o politycznej organizacji przyszłości, czy to według wzoru panrosyjskiego, czy panukraińskiego; ich więcej obchodzi to, co woźny i egzekutor podatkowy co dnia do wsi przynosi. Gdzież im myśleć o wysokiej polityce, kiedy ich wszelka bieda z chałupy wypędza. Ta bieda jest u nich tak codzienną i tak blisko im dokucza, że jest dla nich najważniejszą sprawą dnia i pożera wszystkie ich myśli.
"Nie można jednakowoż powiedzieć, jakoby naród nasz wcale nie umiał brać udziału w życiu politycznem. Przeciwnie, on natychmiast zrozumie taką sprawę polityczną, która stoi w bezpośrednim związku z jego położeniem obecnem. Ot np. wybory do Sejmu w wielu powiatach wywalczał nasz prosty lud z tem przekonaniem i z tą wiarą, że jego ruscy posłowie przyczynią się do zmniejszenia jego ciężarów i będą go bronić od krzywdy. A do takich ideałów politycznych, które nie stoją w bezpośrednim związku z obecną biedą roboczego ludu, tenże oczywiście entuzjazmować się nie może. To nasza inteligencja powinna koniecznie zrozumieć i zejść na ludowy, praktyczno-realny grunt. Na tym gruncie nie ma przyczyny do żadnych sporów. Jeden przedmiot, jeden cel dla wszystkich: Dobro materjalne ludu, obrona tegoż od krzywd i oszustwa, systematyczna, bezinteresowna praca nad jego oświatą. Tutaj sam przez się zawiera się i nacjonalizm, boż nie chcąc napróżno czas tracić i zamiast oświecania tumanić lud, trzeba zwracać się do niego w tym ruskim języku, którym on mówi; by go zaś oświecić tym językiem, trzeba podawać mu wszelkie zdobycze cywilizacji ludzkiej w tym języku, a więc pielęgnować swe rodzime piśmiennictwo.
"Drugą głośną sprawą, nad którą radzili nasi "notable", jest podział Galicji. Rzecz sama przez się bardzo powabna i schlebiająca nacjonalnym uczuciom inteligencji, szczególnie gdyby się dała wykonać tak, jak sobie tego zapewne inicjatorowie jej pragnęli: złączenie wszystkiego narodu ruskiego w Austrji i zapanowanie Rusinów na ruskiej ziemi. Ależ to jeszcze kwestja, czy wskutek samego formalnego podziału prowincji musiałby natychmiast element ruski stać się panującym w Galicji wschodniej? czyby przez to samo władza i znaczenie, znajdujące się obecnie w ręku szlachty, przeszły w ręce ludu ruskiego? Przecież jeżeliby obecny ustrój polityczny został niezmieniony, to Rusini nawet w sejmie nie mogliby mieć większości, a co do Raiły państwa, to podział Galicji na liczbę możliwych reprezentantów ruskich nie mógłby mieć żadnego wpływu. Nawet rady powiatowe pozostałyby jak dotychczas pod przewagą polskoszlachecką, która jest zapewniona przez całą organizację autonomiczną. To znaczy, chcąc nawet w takiej ruskiej prowincji doprowadzić naród ruski do pełnego prawa, należałoby przedewszystkiem zreorganizować cały ustrój polityczny i autonomiczny naszego kraju w duchu całkowitego demokratyzmu, np. przez zaprowadzenie bezpośredniego powszechnego głosowania, przez całkowite zniesienie kuryj wyborczych i biurokratyzmu administracyjnego, przyczem koniecznąby była rewizja całej konstytucji dla zabezpieczenia zupełnej wolności obywatelskiej. Ależ przy takiej zmianie naszego ustroju politycznego nie potrzebowalibyśmy i formalnie administracyjnego podziału Galicji. Jeżeliby na podstawie konsekwentnego i radykalnego demokratyzmu prosty lud w Galicji i w innych krajach Austrji dobił się pełnej obywatelskiej wolności i praw, to przez to samo zapanowałby u nas ruski żywioł i bez podziału Galicji, boż ludowi mazurskiemu całkiem nie w głowie polonizować Rusinów, a powtóre, ze zniesieniem kuryj wyborczych i zaprowadzeniem powszechnego głosowania mieliby Rusini zapewnioną znaczną przewagę w sejmie lwowskim i we wszystkich ciałach autonomicznych, a wówczas mógłby mazurski lud u siebie a nasz ruski u siebie urządzać się według swego upodobania. Wówczas też sam lud roboczy jeden i drugi zadecydowałby, czy lepiej im żyć w jednej wspólnej prowincji, czy lepiej się podzielić.
"Przypuśćmy jednak, że i bez gruntownej zmiany obecnego ustroju politycznego przez sam administracyjny podział Galicji dałyby się osiągnąć pewne korzyści dla Rusinów w szkole i urzędzie. Zapytajmy się jednak, czy to tak łatwa rzecz przeprowadzić administracyjny podział Galicji i czy opłaciłoby się staczać o niego tak ciężką walkę, i czy mają Rusini siłę potrzebną dla tej walki? Podział Galicji na dwie prowincje i przyłączenie ruskiej części Bukowiny do ruskiej części Galicji, to przecież niemożliwe bez zmiany konstytucji państwa austrjackiego, a dla przeprowadzenia takiej zmiany trzebaby przewrócić do góry dnem wszystkie obecne stronnictwa w naszym parlamencie, zmienić cały gabinet, a przynajmniej jego system. A czyż my Rusini, którzy przy ostatnich wyborach do Rady państwa potrafiliśmy wybrać zaledwie jednego posła w opozycji do rządu, możemy na serjo myśleć o czemś podobnem? Lub czy może program podziału Galicji jest tak popularny i dla mas ludu pożądany, że masy te wytężą wszystkie swe siły ku jego zrealizowaniu? O tem śmiem wątpić. Przeciwnie, sądzę, że gdyby posłowie ruscy porzucili swój dotychczasowy program walki o prawa i dobro proste go ludu, a wzięli się do jakiego innego dzieła, nie stojącego w związku z obecnem położeniem ludu, to stracą zaufanie tego ludu. Sprawa podziału Galicji jest właśnie taką sprawą, która gdyby nie miała być tylko kiwaniem palca w bucie, musiałaby popchnąć całą energję wszystkich naszych posłów i całej inteligencji, tak że inne, na pozór drobniejsze sprawy, ustąpiłyby na bok. Przez to straciłby tylko nasz lud, gdyż inteligencja, uważając podział Galicji za najskuteczniejsze panaceum na całą niedolę ludu, nie zwracałaby też na nią uwagi. Ogółem takie szumne, tylko narodowościowym uczuciom schlebiające hasła są najlepszą pokrywką dla zaniedbania codziennej powolnej pracy nad podżwignięciem prostego ludu. Szowinizm narodowościowy najłatwiej potrafi odwieśc inteligencji od prawdziwych, realnych interesów prostego ludu, ba nawet bywa głównym pomocnikiem reakcji".
Ciekawiśmy bardzo, czy prasa ruska zwróci uwagę na ten głos prawdziwie obywatelski, występujący już nie w imieniu niemiłego Rusinom hasła: "Co Bóg złączył", nie w imieniu tego lub owego stronnictwa politycznego, ale w imieniu rzetelnej pracy dla ludu, którą Rusini od dawna wypisali na swym sztandarze. Byłoby to bardzo smutnym znakiem, gdyby prowodyry ruscy chcieli i ten głos zbyć milczeniem lub kpinami.

20.05.1890

До теми