We wstępnym artykule "N. Fr. Presse" z d. 12. bm. wyłuszczą swe poglądy na sprawę polską znany węgierski mąż stanu, b. minister hr. Juliusz Andrassy. Ze względu na powagę, jakiej zażywa ten polityk, podajemy tu zwięzłe bodaj streszczenie jego poglądów.
Dzisiejsza walka tytanów, czytamy w pomienionym artykule, przykuwa nas do naszych sprzymierzeńców nieuchronną koniecznością. I trwać to będzie długo jeszcze po wojnie. Czy przeciwieństwa, które sprowadziły takie, a nie inne ugrupowanie, utrzymają się także po wojnie, przesądzać nie sposób, ale lekkomyślnością byłoby przypuszczać, że tak nie będzie. A skoro wszystkie sprawy polityki zagranicznej oceniać należy ze stanowiska tej wspólności interesów Austro-Węgier i Niemiec, więc też i dla sprawy polskiej wyjątku uczynić niepodobna.
Jako pierwszy z postulatów zawartych w onej sprawie uważa hr. Andrassy odcięcie Królestwa Polskiego od Rosji. Węgierskiemu politykowi nasuwają się tu reminiscencje historyczne, przesuwają się przed nim widma Napoleona I., Napoleona III. i Palmerstona. Wszyscy oni, godząc na Rosję, brali w rachubę niezadowolenie jej polskich poddanych. Liczono na coś podobnego i obecnie, a jeśli okazało się, że stosunki polsko-rosyjskie w ostatnich czasach nie są już do tego stopnia, co dawniej, naprężone, nie należy o to winić Polaków. Po ostatniem powstaniu stracili oni wiarę w możność wyzwolenia się z pod berła carskiego, a utwierdziła ich w tem przekonaniu jeszcze bardziej polityka Bismarka oparta na przyjaźni niemiecko-rosyjskiej. O rewolucji nie podobna było myśleć wobec obowiązku służby wojskowej, starano się więc raczej lojalnem zachowaniem zjednywać sobie ulgi, a usilną pracą walczyć o polepszenie sytuacji ekonomicznej. To też niewielu tylko z Polaków pod zaborem rosyjskim okazało chęć, niesienia większych, niż nieodzownie trzeba było, ofiar. Wielu natomiast bało się, by w razie niepowodzenia przedsięwzięcia, naród polski, dość ciężko już chyba nawiedzony, nie został zniszczony doszczętnie.
A mimo tego — słowa artykułu — polski patriotyzm pozostał sprzymierzeńcem Europy centralnej; nie przyszedł z pomocą Rosjanom, jeno nas wspomógł i gdy w szeregu naszych nieprzyjaciół Polak walczył połową tylko swej siły i tylko pod naciskiem konieczności, legioniści, jakoteż polskie wojska po naszej stronie odznaczyły się wielokrotnie, walcząc z iście bohaterskim entuzjazmem. Nasz pochód w okolicach polskich nie napotkał na tę, co w okolicach prawosławnych, antypatię. Tam zaś, gdzie ludność miała dość odwagi, by się narażać, wojska nasze doznawały ze strony Polaków przeważnie życzliwego przyjęcia i poparcia.
Jeślibyśmy nie zwalczyli Rosji — ciągnie hr. Andrassy dalej — wszystko się zmieni i patriotycznie usposobieni Polacy przejdą z nielicznymi wyjątkami do obozu naszych wrogów, ą dobra administracja, jeśliby ją wprowadzono, osłabi dążności ich do wyodrębnienia. W razie zwrócenia Królestwa Polskiego Rosji, Polacy przekonani, że nie wyzwolą się z niewoli rosyjskiej, całą usilność wytężyliby dla urzeczywistnienia innego swego ideału: zjednoczenia. Jest to więc rzeczą niezbędną, by Królestwo Polskie oderwane zostało od Rosji.
Jako drugi problem mieszczący się w sprawie polskiej zaznacza hr. Andrassy nadanie oderwanej Polsce odpowiedniego stanowiska prawno-państwowego. Powinno ono być lepsze od dotychczasowego, tak aby Polakom w chwili próby opłaciło się pierś za nie nastawić. A opłaci to się i nam, zapewnia autor, w razie bowiem wprowadzenia roztropnej polityki otrzymamy w ludzie polskim nową siłę żywotną i pełne zapału poparcie.
Hr. Andrassy przypuszcza, iż Rosja pogodzi się ostatecznie z myślą o utracie Królestwa, właściwą bowiem misją jej historyczną jest nie ekspanzja na zachód, lecz przeniesienie cywilizacji europejskiej w odległe dziedziny wschodu. Ale jeśli niezadowolone ze swego oderwania Królestwo ciągnąć ją będzie ku sobie, to w Rosji powstanie podobna idea odwetu, jak powstała we Francji po oderwaniu Alzacji i Lotaryngji.
Tradycja Historyczna przemawia również za tem, by Polsce przyznano należne stanowisko. Wiadomo, przypomina autor, po jakiej to dopiero burzy duchowej zdecydowała się Marja Teresa podpisać traktat o podziale Polski. Jakże pięknie byłoby to, gdyby jej spadkobierca ces. Franciszek Józef mógł zawrzeć traktat, na mocy którego zwróconoby europejskiej kulturze tego jej współpracownika jaśniejącego tylu pięknymi przymiotami.
Idzie tylko o to, czem dałoby się zadowolić Polaków. Autor uważa za rzecz wykluczoną utworzenie samoistnego Królestwa Polskiego, któremu zresztą nie możnaby nawet wróżyć pomyślnej doli, gdyż usadowione pomiędzy trzema mocarstwami, musiałoby ciągle między niemi lawirować. Polska musiałaby z tych samych względów, dla jakich uczyniły to Węgry, wejść w prawnopaństwowy związek z innem państwem. W przeciwnym bowienj razie prędzej lub później padłaby ofiarą aneksji ze strony rosyjskiego olbrzyma, od którego nie dzieliły jej nawet dość silne granice naturalne. A dla środkowej Europy Polska o takiej formie byłaby również niepożądana, gdyż musiałaby dążyć do zjednoczenia z Galicją, polskiemi prowincjami w Prusiech wschodnich. A na wdzięczność, przestrzega hr. Andrassy, nie liczmy, bywa ona nieznośnym ciężarem dla samoistnego ustroju państwowego, kierującego się z musu egoizmem. Ci, od których żąda się wdzięczności, stają się z przyjaciół nieprzyjaciółmi.
Polacy, mnienia węgierski polityk, mają dość rozumu politycznego, by nie pragnąć restauracji tronu Jagiellonów. Pozostają więc do wyboru tylko dwie rzeczy: przyłączenie się oswobodzonej Polski do Austro-Węgier, lub do Niemiec. A już wprost nieodzownym warunkiem zadowolenia Polski jest niedopuszczenie do tego, iżby oswobodzoną ludność rozdzielono pomiędzy Niemcy i Austro-Węgry. Na każdy wypadek przynajmniej jej ogół powinien utworzyć jedno ciało państwowe i to nie jako anektowana lub podrzędna prowincja, lecz jako całość, której zapewniono prawno-pańśtwową indywidualność, narodowy charakter polski i rząd polski. Oswobodzenie Polski nie powinno mieć cech nowego podziału Polski i tęsknota do pozostania razem nie powinna tłumić dążeń do zdobycia większej wolności. Uszanowana niech będzie historyczna indywidualność polskiego narodu — woła hr. Andrassy — uszanowane niech będą jego prawa naturalne i niechaj wytyczną dla nas w stosunku do Polaków będzie zaufanie i sympatja ku narodowi, który wycierpiał tyle, jak niewiele tylko innych narodów.
"Jako Węgier, kończy hr. Andrassy rzecz swą, wiem najlepiej, źe odrobina zaufania i szacunek dla prawa wiąże nierównie silniej, aniżeli wyparta z duszy narodu jedność formalna. Zbyteczne zaś nadmieniać, że rozwiązanie sprawy polskiej musi być tak przeprowadzone, iżby w niczem nie ucierpiały najzupełniej zażyłe stosunki Austrji z Węgrami, dobra wola i przyjaźń tych obu mocarstw. Uważam to za rzecz łatwą, gdyż nasz obopólny istotny interes nawiazuje obu stronom takie rozwiązanie, iżby sojusz który powołany jest do ochrony pokoju, dobrobytu i potęgi środkowej Europy, na długie czasy, zyskał stąd jak najwięcej siły.