Opał miejski. Zarząd miejskiego opalu zawiadamiam niniejszem, że drzewo rąbane nabywać można w godzinach przedpołudniowych wyłącznie w ilości jednego, dwu lub najwyżej irzech centnarów w cenie po jednej koronie pięćdziesiąt halerzy za cetnar wprost z wozów kursujących po ulicach miasta. Wozy jak i służba im towarzysząca zaopatrzone są numerami. Nadto wozy opatrzone tabliczkami, uwidoczniającemi wysokość ceny drzewa przejeżdżać będą, o ile to dotychczas nie było, codziennie przez wszystkie dzielnice miasta według ułożonego programu przez Zarząd opału. W tym celu zaopatrzeni będą woźnice w tzw. "marszruty" zawieraiace szczegółowy wykaz ulic, w których jedynie wolno służbie sprzedawać drzewo. Zarazem zawiadamia Zarząd, że od południa do wieczora odbywa się rozwózka drzewa wyłącznie za asygnatami w pierwszej połowie b. r. przez urzędników i funkcjonariuszy Magistratu, nauczycieli szkól miejskich nabytemi oraz dla instytucji miejskich i dobroczynnych.
Zapasów węgla nie ma obecnie. — Osobnych zamówień na drzewo rąbane Zarząd nie przyjmuje.
Rabunki na prowincji. P. Wolf Stock, współwłaściciel młyna w Janowie, doniósł wczoraj policji, iż w ostatnich dniach zrabowano mu magazyn z mąką i zniszczono młyn, przez co poniósł szkodę około 300.000 kor.
Również wiele innych osób, zamieszkałych w Janowie, po powrocie ze Lwowa zastało swe mieszkania splądrowane.
O podobnych wypadkach doniesiono z Dawidowa i Zimnej Wody, gdzie szkody dochodzą do setek tysięcy koron.
Plotkarze. Jaki cel mają ci wszyscy, którzy z pasją prawdziwą kolportują po mieście bezustanku tego rodzaju wiadomości, co twierdzenie o podanych rzekomo przez krakowską "Reformę" szczegółach bombardacji Lwowa — nie wiadomo. W każdym razie podziwiać należy bezkrytyczność tłumów, a jeszcze bardziej dzienników pewnych, które nie wahają się powoływać się na ów apokaliptyczny numer "Reformy", co jakoby dziwnym jakimś trafem przedostać się miał do Lwowa. Jeśli chodzi o rzekomo oficjalny telegram Biura korespondencyjnego o opuszczeniu Lwowa to chyba jasne, iż jeśli wspomina się w nim o opuszczeniu Lwowa, celem ochrony jego przed bombardowaniem, to równocześnie twierdzenie o jakoby wypadających z okien szybach nie grzeszyłoby logicznością, a zatem zbyteczne jest snucie na tej podstawie dalszych przejmujących groza opisów zniszczenia miasta. Pocztą pantoflową dochodzą wieści podobne nie tylko bywalców kawiarnianych, ale w braku żeru i niektóre pisma — sprawdzenie takich wiadomości odrazu spotyka się z odkryciem, gdzie źródło ich i skąd rodem. A wiadomo, że "blaga ma krótkie nogi". Tępić też należy te plotki bez końca, te jakieś fantastyczne numery "Zeitów", "Press" i "Reform".