Ś. p. Franciszek Krczek.

Sława za życia — osobistą własnośdą,
Zwykle w ojczyźnie płacona zazdrością.
Sława po śmierci — jest już spuścizna,
Z której się szczyci cala ojczyzna.

Nową mamy do opłakiwania stratę, nową ofiarę obecnych strasznych warunków życia! Dopiero 7. kwietnia r. b. doszła nas smutna wiadomość z gazet, że w Nowgorodzie dnia 12. marca zakończył życie dr. Franciszek Krezek, docent uniwersytetu lwowskiego, slawista, folklorysta, literat, znawca wszechstronny literatury słowiańskiej. Uczony wysoko wykształcony, oddany cały nauce, poświęcający jej swój żywot; człowiek cichy, skromny, delikatny, towarzyski; kolega i przyjaciel najserdeczniejszy i najwierniejszy. Gdy obowiązkiem uczonych fachowych, lingwistów naszych, przedstawić społeczeństwu cały wykaz prac naukowych i literackich, dokonanych przez zmarłego ną polu piśmiennictwa naszego — ja tutaj, spowinowacony ze ś. p. Franciszkiem przez jego małżonkę p. Aleksandrę z domu Lipnicką, kreślę pokrótce tylko główne daty chronologiczne, dotyczące biografji zmarłego, a zarazem podaje parę szczegółów odnoszących się do jego martyrologji, której rezultatem ostatecznym i nad wyraz boleśnym, jest śmierć przedwczesna, opłakiwanego przez nas męża, nieocenionej wartości patrioty i uczonego.
Ś. p. dr. Franciszek Krezek (pisze się Krćek) pochodzi z rodziny czeskiej, urodzony we Lwowie 8. października 1869 r., wychowywał się w mieście rzeczonem, a pokochawszy nową swą ojczyznę, stal się całą duszą i sercem Polakiem. W roku 1893 ukończył uniwersytet lwowski ze stopniem dra filozofji i habilitował się na docenta uniwersytetu, lecz jako niezasobny w środki utrzymania, pełnić musiał zarazem obowiązki profesora gimnazjalnego, co go odrywało statecznie od pracy naukowej. Słabego zdrowia, przeciążony obowiązkami nauczyciela w gimnazjum, zapadał często na zdrowiu, ratował się czasowym pobytem w Zakopanem, a na lato wyjeżdżał co roku w okolice Nowogródzkie, gdzie w domu rodzinnym swej małżonki bawił podczas wakacji letnich, otoczony pieczołowitością najtroskliwszą; tak też było i w roku 1914. W tym roku nieszczęścia i biedy powszedniej. zaskoczony został nieoczekiwanym wybuchem wojny, wskutek której nie dozwolono obcokrajowcom wracać do siebie, do krajów ojczystych, a na domiar ich niedoli, kazano im wyjeżdżać i miejsca pobytu na wschód, za linię rzeki Wołgi. Rozkaz wydany przez głównodowodzącego nad wojskami, dozwalał Czechom i Słowakom pozostawać na miejscu, wszakże personal policyjny prowincjonalny takich wyjątków nie czynił, zaś samo wykonywanie rozporządzenia odznaczało się surowością fanatyczną, bez wszelkiego względu na stan zdrowia osób wysiedlanych. Ś. p. Franciszek w chwili, gdy mu rozkaz ogłoszono, hyl ciężko chory i czuł, że podróż tak daleka, w warunkach, jakich się ona wtedy odbywała, była groźną dla jego życia, wszelako wyjechać musiał, pocieszał się też nadzieją, że ma dozwolono będzie zabrać ze sobą rozpoczęte prace, oparte na archiwalnych dokumentach rodzin Nowogródzian, i pomiędzy innymi przedmiotami badań, znalazł się list ojca Adama Mickiewicza, obok wielu, również interesujących przedmiotów. Atoli nadzieje zawiodły, albowiem nie dozwalano brać ze sobą książek, a tembardziej rękopisów, które konfiskowano. Szczęściem dla chorego był przyjazd ze stolicy szwagra jego, p. Konstantego Lipnickiego, on się wystarał o porękę obywateli miejscowych, na mocy której to poręki gubernator Miński pozwolił pozostać Krczekowi na miejscu; poprawiwszy się na zdrowiu zajął się on z calą energią wykończeniem prac rozpoczętych. Po sześciu miesiącach kazano podawać prośbę o pasport rosyjski, a na tę prośbę tenże sam gubernator odmówił wydania owego pasportu rosyjskiego, a zarazem zatrzymano pasport austrjacki. Położenie było krytyczne, stan niepewności ciągłej wpływał niekorzystnie na zdrowie, zaciął też często zapadać na nie, dręczony ciągle przez władze policyjne, aż ostatecznie wyszedł rozkaz ponowny: wysiedlenia wszystkich obcokrajowców, pozostających w obrębie gubernji mińskiej, i to bez wszelkich wyjątków. P. Konstanty Lipnicki, przy pomocy wyższego oficera rosyjskiego, wywiózł Krezcka, wraz z jego zbiorami piśmiennymi do Nowgorodu, bo sądził, że w tak oddalonem miejscu od pola walki można będzie ochronić uczonego od prześladowań policyjnsch. Odtąd nie mieliśmy już żadnych wiadomości o losach jego, gdyż wszelkie komunikacje piśmienne ustały najkompletniej.
Dopiero teraz doszły nas szczegóły, podane w "Gazecie Polskiej" z dnia 18. marca:
"Surowy klimat Nowgorodu i dokuczliwe zachowywanie się policji miejscowej, która nękała schorowanego wezwaniami do cyrkułu i rewizjami domowemi, nie mówiąc już nic o ogólnej klęsce, pogorszyły znacznie stan jego zdrowia tak dalece, że od świąt Bożego Narodzenia rodzina rozpoczęła starania o wywiezienie ś. p. Franciszka gdzieś na południe. Mimo to nic nie zapowiadało blizkiego końca, lekarze zapewniali nawet że stan zdrowia nie przedstawia nic groźnego. Nagły atak sercowy przeciął jednak w dn. 27. lutego st. st. pasmo życia zasłużonego Ojczyźnie Patrioty i uczonego."
Wiadomość o zgonie Franciszka Krczeka zasmuciła nas wszystkich, krewnych jego i przyjaciół; głęboką boleścią przejęći, szlemy to ostatnie wspomnienie pośmiertne cieniom jego na pożegnanie. Z jeco odejściem strata, jaką ponieśliśmy, należycie ocenioną dopiero zostanie. Postradaliśmy serdecznego, kochanego człowieka, ojczyzna gorącego patriotę, wiedza pracownika niezwykłych zalet. Cześć jego pamięci!
Dr. B. Dybowski.

10.04.1916

До теми