W ciągu mej dalekiej i uciążliwej wędrówki zaszedłem w ogromny, gęsty las — i zabłądziłem. Chłód leśny, zwykle tak orzeźwiający, przygniatał teraz pierś moją, jak zwątpienie przygniata duszę. Olbrzymie, czarne konary groźnie wisiały nade mną, złowrogo szeleszcząc liśćmi. Kręte korzenie tu i owdzie wyłaziły z ziemi stawiając zasadzki moim nogom, niby ręce tajemniczych demonów ciemności pragnących uchwycić mię w swe szpony.
19.09.88 | |