Wiec ruski.

Przyznać trzeba komitetowi "Ruskiej Rady", że demonstrację przeciw akcji ugodowej p. Romańczuka i tow. urządził ogromną. Onegdajszy wiec zwołany do "Narodnego Domu" był tak liczny, jak pewnie żadne jeszcze z dotychczas odbytych zgromadzeń ruskich. Nietylko wielka sala "Narodnego domu" była szczelnie napchaną uczestnikami, z usunięciem krzeseł, stołów, estrady itp., prócz maleńkiej estrady pod trybuną i stołu prezydjalnego ustawionego pod oknami, ale także w przedsionku, w sieni, na schodach było pełno uczestników, a całe tłumy chodziły po mieśce, nie mogąc się zmieścić w "Narodnem Domu". Liczbę czestników podają w przybliżeniu na 4000. Zgromadzenie składało się w 9/10 z chłopów z różnych stron kraju, a także z znacznej ilości księży i nieco inteligencji świeckiej. Całe zgromadzenie było ożywione jednem uczuciem — nienawiścią do tzw. nowej ery, tyle i tak dobranych epitetów, ile się tam posypało na Romańczuka i Barwińskiego, nie padło na nich zapewne jeszcze od urodzenia.
Wiec zagaił prezes "Russkiej Rady" p. Didyckij krótkiem przemówieniem, w którem jako główny cel wiecu przedstawił zaprowadzenie zgody i usunięcie sporów, istniejących w łonie społeczeństwa ruskiego i wzywał do taktu, umiarkowania i wyrozumiałości w czasie narad wiecowych. Następnie na wniosek ks. Dawydiaka z Tuchli wybrano przewodniczącym wiecu ks. Pawlikowa, zastępcami notarjusza Baczyńskiego z Kałusza i włościanina posła Barabasza. Na sekretarzy zaprosił przewodniczący pp. dra Humieckiego i poetę Izydora Pasiczyńskiego.
Następnie wygłosił ks. Pawlików obszerną mowę, co chwila przerywaną okrzykami i uwagami zgromadzonego ludu. Po nim referował dr. Dobrjanskij o obecnej sytuacji Rusinów. Referat jego przerwany był pojawieniem się w sali posła dr. Antoniewicza, któremu urządzono huczną owację.
Dr. Antoniewicz wszedłszy na trybunę przemówił w ten sposób, że naród ruski nie powinien się niczego spodziewać od parlamentaryzmu, lecz tylko od cesarza. Dalej kończył dr. Dobrjańskij swój referat, przerywany co moment okrzykami skierowanymi przeciw Romańczukowi, Barwińskiemu i całej akcji ugodowej.
Dalsze referaty wygłosili: Roman Baczyński z Tarnopola o powsztennem głosowaniu, ks. Bilinkiewicz o sprawach ekonomicznych i redaktor Marków o sprawach szkolnych. Przy każdej rezolucji zabierało głos mnóstwo mówców. Wiec trwał od 9 zrana do 6. wieczór. Włościanie jedni wychodzili, drudzy wchodzili i objawiali chęć radzenia choćby i cały tydzień.
Rzecz zajmująca, że Diło odmawia wiecowi wszelkiego głębszego znaczenia na tej podstawie, te miała tam być część włościan i inteligentów "zbałamuconych", część zaś wprost "przypędzonych" przez "naganiaczy" z pow. brodzkiego, złoczowskiego i tarnopolskiego i zwerbowanych za pieniądze. Zdaniem Diła wiece mają u nas decydujące znaczenie nie przez to, ilu ludzi wzięło w nich udział, lecz przez to, kto je zwołuje.
"Para radykałów zwołuje bardzo liczne wiece włościańskie w Kołomyi, i włościanie uchwalają wszystko, co im przedłożą, i gdyby radykali mieli te zasoby pieniężne co raoskalofile, to tak samo zapełniliby włościanami salę "Narodnego Domu". Ale na bieg spraw ruskich nie może to mieć wpływu Niechby na apel moskalofilów przybyło i 10.000 chłopów, to na bieg spraw nie wplynęłoby to tyle, ileby wpłęnął podpis choćby jednego narodowca pod odezwą, zwołującą wiec, lub jeden referat wygłoszony przez narodowca, chociażby na sam wiec zamiast dziesięciu tysięcy przybyło tylko 100 włościan".
Jak widzimy, włościanie ogromnie spadli w cenie w oczach Diła, od kiedy do jego menerów uśmiechnię o się z "pod kawek".

04.02.1892

До теми