Napad "Zeppelinów" na Paryż.

W "Wiecz. Wrem." zamieszczony został następujący wyjątek z listu naocznego świadka napadu "Zeppelinów" na Paryż:
"Dzień 7. marca pozostanie pamiętny na zawsze w dziejach Paryża. Zycie płynęło korytem zwykłem. Na ulicach jasno płonęły latarnie, zawsze hałaśliwy tłum płynął wielkimi bulwarami. W tem do dotychczasowego hałasu, dzwonków autobusów, dźwięków sygnałów automobilowych, krzyków roznosicieli gazet — przyłączyły się dźwięki nowe. Odezwały się dzwony jęczące miarowo i trwoźnie, wtórowały im skądś płynące dźwięki ostre trąb — pomknął ulicami wielki automobil poIicyjny. Automobil ten, lawirując wśród powozów i dorożek, huczał i niknął, jakby widziadło.
"Na ulicach wszystko umilkło i zatrzymało się. Zrozumiano, że przyszła chwila, którą zapowiadały biuletyny policyjne. Do Paryża zbliżały się statki napowietrzne niemieckie. Po pięciu minutach cały Paryż byl już pogrążony w mroku zupełnym. Z górnych piętr mieszkańcy pośpiesznie zaczęli przechodzić do niższych piętr kamienic. — Z za pałacu inwalidów padł na niebo wązki, jak ostrze noża, promień reflektora. Przebiegł pomiędzy obłokami i znikł. Potem z daleka ukazał się podobny promień drugi, potem trzeci i t. d. Wkrótce wszystko zagasło.
"Na północy, wysoko w powietrzu, pokazało się błękitnawe światło reflektora i prawie jednocześnie doleciał huk motoru i gwiżdżący hałas śmigła. Jakby na sygnał obłoki pokryte zostały snopami promieni reflektorów francuskich. Promienie te odrazu wykryły wroga i otoczyły go. Dwa długie, wydające sie zupełnie białymi w oślepiających promieniach reflektorów, "Zeppeliny" szybko zbliżały sie do miasta. Widać je było zewsząd.
"Znowu pomknął automobil policyjny. Jednocześnie gdzieś daleko odezwało się działo. Natychmiast zawtórowała mu cała kanonada z różnych stron miasta. Słychać było salwy karabinowe i huk kartaczownic.
"Wysoko zaczęły pękać pociski francuskie. Czerwone i żółte ognie zapalały się dokoła mknących nad Paryżem sterowców. Czasem można było zauważyć, jak "Zeppelin" chwiał się i manewrował. Trudno było jednakże powiedzieć, czy to były skutki trafiania pocisków, czy też Niemcy usiłowali uciec z miejsca oświetlonego. Nie udało się im: szybowali w powietrzu, oświetleni jaskrawo, widziani zewsząd.
— Nasi lotnicy! Nasi lotnicy! — rozległy się okrzyki na ulicach.
"Wszyscy, zapominając o niebezpieczeństwie, uważnie zaczęli patrzeć na niebo. Tam na tle oświctlonych obłoków mknęły wojskowe aeroplany francuskie. Wyprzedziły one niezgrabne sterowce i kręcily się dookoła, zasypując je ogniem karabinów maszynowych.
"Czerwony ogień, wyrywający się z luf tych karabinów, nie ustawał. Jeden ze sterowców raptownie zatoczył łuk i zaczął oddalać się, drugi usiłował jeszcze kontynuować swą podróż. Jednak pękające pociski i żelazne ptaki francuskie zmusiły go również do cofnięcia się.
"Wobec huku strzelaniny na dalszych ulicach nikt nie słyszał wybuchów, rzucanych przez "Zeppeliny" bomb, i dowiedziano się o nich tylko wówczas, gdy gdzieś do dalszych dzielnic pomknęła straż ogniowa.
"Nad ranem dopiero dźwięki trąb i granic dzwonów zawiadomiły Paryżan, że nieprzyjaciel został odparty. Gdy słońce pozłociło rano obłoki nad Paryżem, na wysokości 1.500 metrów szybowały dwa aeroplany strażnicze, lecz wroga nie było".

02.04.1915

До теми