Partja ojczyzny.

Pod takim tytułem Aleksander Świętochowski zamieścił w ostatnim numerze "Humanisty Polskiego" artykuł, smagający w ostrych słowach naszą partyjność i rozbicie myśli politycznej.
"Dlaczego — pisze dawny poseł "Prawdy" — nie zbiliśmy się w jedną gromadę, pod jednym sztandarem? Dlaczego uciekliśmy się nawet do bratobójczej walki? Dlaczego nas nie ogarnął ten sam płomień? Dlaczego dotychczas wszelka myśl, zamiar, projekt sięga tylko do obrębu grupki, w której powstaje?
Dlaczego nie wydarł się ze wszystkich polskich piersi zgodny, potężny krzyk zmartwychwstania?"
"Dla tego — brzmi odpowiedź — że nie nauczyliśmy się czuć i myśleć całą Polską, całym narodem, całą jego masą, lecz stronnictwami, kółeczkami pyszałkowatej, gadatliwej i krzykliwej inteligencji. — Ośmieleni tem, że prawie nigdy nie jesteśmy przez społeczeństwo do przewodniczenia wybierani, lecz wybieramy się i narzucamy sami, zlekceważyliśmy zupełnie to, czego pragną i do czego dążą miliony ludu miejskiego i wiejskiego, a natomiast pilnie badamy, jakiej "orjentacji" trzyma się pięciu adwokatów lub dziesięciu członków stowarzyszenia studenckiego. Urządzamy plebiscyty wśród gości jednej kawiarni lub jednego zebrania towarzyskiego — i to ma być wskazówką, dokąd prowadzić winniśmy naród!
Niepodobna bez zgrozy i smutku słuchać naszych narad politycznych. Prawic zawsze nie są to wspólne szukania najlepszych dróg i środków, lecz targi stronnictw o udział ich reprezentacji w każdem przedsięwzięciu, wydzieranie sobie inicjatywy i wpływu, duszenie najlepszych zamierzeń współzawodników, przeciwdziałanie każdemu, nie z własnej partji pochodzącemu dążeniu, szczucie intryg i podstępnych zabiegów — cały ten harmider i cale to matactwo, które czepia się ludzi małych i wychowanych w niewoli. Jakiś Herve, Vanderwelde lub Richmond, wogóle patriota, któryby odrzucił rynsztunek partyjny i stanął w szeregach narodu, jest tu niemożliwy. Każdy ściska w ręku kurczowo chorągiewkę stronnictwa, zamiast ją rzucić i stanąć pod chorągwią Ojczyzny. Nie ma tak czczonej osobistości, nie ma tak magicznego słowa, nie ma tak świętego zaklęcia, któreby porwało cały ogól inteligencji. Pozostała ona zimną, zblazowaną, mędrkującą, odbijając swym chłodem i rozszczepieniem od ognia i stanowczości mas ludowych. Gdy to się działo dawniej — uczuwaliśmy tylko odrazę, ale gdy to się dzieje obecnie — uczuwamy śmiertelną trwogę. Może nigdy Polska nic będzie przeżywała chwil tak decydujących w odniesieniu do warunków zewnętrznych; może ona już nigdy niedoczeka zmartwychwstania, jeżeli nie zmartwychwstanie teraz; może to już czas wyrokowania o naszem życiu lub śmierci.
I w takiej porze nie możemy zdobyć się na jedność.
"Niech będą przeklęte na cały czas wojny wszystkie tak obmierzłe stronnictwa, "orientacje", egoizmy partyjne, mnożące się, jak robactwo — niech wszystkich ogarnie i połączy jedna "partja ojczyzny".
Tego pragnie i żąda naród, to jest masa społeczna, która w obecną wojnę rzuciła setki tysięcy swych synów, która opłaca jej koszta zupełną ruiną zniszczonego kraju. To jest ostateczna instancja polityki — fo jest najwyższa wola.

30.10.1914

До теми