Listy z kraju. Stryj 18. lutego. (Na cześć Szaszkiewicza) urządzili tutejsi Rusini dnia 12. bm. wieczorek deklamacyjno-muzyczny z powodu 50-letniej rocznicy pojawienia się „Rusałki dniestrowej“. Wieczorek rozpoczął prof. H. wstępnem przemówieniem, w którem w krótkości, dotknąwszy nieco przeszłości Rusi-Ukrainy, uwydatnił zasługi Szaszkiewicza i ważność jego „Rusałki“ dla literatury ruskiej. Potem chór lwowskiej „Lutni“ odśpiewał bez zarzutu kilka kompozycyj, z których najwięcej podobała się dla swej harmonijności Worobkiewicza: „Nad Prutom“. Gra na fortepianie panny Różańskiej, jakoteż sola sopranowe panny Dworskiej, zyskały również huczne oklaski. Ale największe uznanie należy się p. Ustjanowiczowi za znakomite óddeklamowanie dwu swoich patrjotycznych utworów: „Na spomyn Markianowy“ i „Miasnyci“.
Po części tej wieczoku nastąpiła zabawa z tańcami rozpoczęta i zakończona kołomyjką. W kilkadziesiąt par bawiono się do białego dnia serdecznie i swobodnie. Podczas kolacji wychylili Rusini toast na zdrowie Polaków, a ci w zamian na pomyślny rozwój języka ukraińskiego, poczem wszyscy razem zaśpiewali: „Szcze ne wmerla Ukraina“, „Jeszcze Polska nie zginęła“ i „Myr wam bratia“.
Kradzież słodyczy. Z szafy stojącej w bramie domu 1. 19 przy ulicy Karola Ludwika, zamkniętej na łańcuch z kłódką, przez oderwanie takowych, ukradł niewiadomy złoczyńca już po raz wtóry 6 słoików z kontiturami i 6 ze sokiem malinowym. Handlarka Anna Zimmerman posądza o tę kradzież miejscowego stróża, przeciwko któremu śledztwo zarządzono.
Pogrzeb całopalny mnicha. W Medjolanie zmarł w szpitalu klasztornym mnich, dr. Gaetano Gorbella, który przed śmiercią polecił, aby zwłoki jego spalono. Władze zwróciły się z zapytaniem do miejscowego arcybiskupa, a ten orzekł, aby ostatnią wolę zmarłego spełniono, ale wszelkiej posługi religijnej odmówił.
W kopalni węgla w Saarbrücken wydarzyło się d. 16. bm. wielkie nieszczęście. O godz. 8. wieczorem wybuchła tam eksplozja, i z 76 robotników 36 tylko się uratowało, 40 zaś stało się ofiarą śmierci. Pomimo groźnego niebezpieczeństwa robotnicy uratowani pospieszyli na ratunek pozostałym w kopalni, wskutek czego dwu doznało silnych kontuzyj, i musiano ich odwieźć do szpitala.
Lwów 19. lutego. Szkoła, organ Tow. pedagogicznego występuje stanowczo przeciw wnioskowi Liechtensteinu, któryby u nas rozdzielił szkoły na grecko- i rzymsko-katolickie, jątrząc tern kwestje narodowościowe, a dalej stanął na przeszkodzie asymilacji żydów.
Z izby sądowej.
Paryż 17. lutego. (Proces Wilsona). Przed sądem policji poprawczej w Paryżu rozpoczął się wczoraj głośny proces, z którym ogólna opinja łączy nazwisko Wilsona.
Na ławie oskarżonych obok zięcia byłego prezydenta zasiedli: Maitre Lente, pani Batan i Dubreuil. Przesłuchanie rozpoczęto od Dubreuila. Oskarżenie zarzuca mu, iż wspólnie z Wilsonem wyłudził od pana Crespin Jeannierc kwotę pieniężną za nadanie ordera.
Dubreuil zaprzecza, jakoby brał udział w szacherce orderowej. Crespin jest spekulantem i sam mu prawił o swych zasługach.
Dubreuil twierdzi, iż poznał Wilsona dopiero w biurze sędziego śledczego. Na zapytanie przewodniczącego, dlaczego mówił Crespinowi o zapłacie pieniężnej za order — odpowiada obwiniony — iż mówił świadkowi o konieczności pewnych ofiar w zamian za dekorację. Działo się to za rozmaitych rządów. W końcu oświadcza Dubreuil, iż doradzał Crespinowi, by subskrybował pewną kwotę, na rzecz pisma Moniteur de l'Exposition, gdyż jako wynalazca może odnieść z tego korzyść.
Obwinony zaprzecza, jakoby prowadził świadka do Ribeudeau, a w obec zarzucanej mu sprzeczności z zeznaniami złożonemi w śledztwie odpowiada, iż sędzia Vigneau morzył go głodem. Przyznaje wszakże, że czynił wszelkie możliwe zabiegi, by utrzymać dekoracje dla swych przyjaciół panów Crespin i Belloc, których pozyskał dla pisma Moniteur de l’Exposition.
Prezydent zapytuje Dubreuila o znaczeniu owych 50.000 franków, które żądał dla dziennika Wilsona. Dubreuil zastrzega się przeciw mięszaniu nazwiska Wilsona do całej sprawy i zaprzecza jakoby jakiekolwiek malwersacje z orderami miały miesce.
Obwiniony Ribaudeau poznał Dubreuila, gdy mu proponował dowóz mięsa z Egiptu w celu wywołania konkurencji z mięsem niemieckiem. Jako redaktor Nonitoru poznał Crespina, któremu, jako posiadaczowi medalu wojennego przyrzekł pomoc w otrzymaniu dekoracji. Przedstawił go Wilsonowi, lecz nigdy nie było mowy o jakowej remuneracji za order. Siedm tysięcy franków zapłacił Crespin jedynie za reklamy w Monitorze.
Obwiniony Maitre Lente zeznaje na korzyść Wilsona.
Poseł Wilson oświadcza, iż na polecenie Ribaudeau i po zbadaniu sprawy Crespina, polecił go ministrowi marynarki i kanclerzowi legji. Sądziłem — mówi Wilson — iż jako podsekretarz stanu mam obowiązek polecać rządowi zasłużone osobistości. Mówiłem z Crespinem o Monitorze, który założyłem w celu popierania interesów republikańskiej wystawy, ponieważ widziałem, że go to interesuje.
Na zapytanie, czy wiedział o pieniądzach zapłaconych przez Crespina, odpowiada Wilson przecząco, zapytywany następnie dla czego zwrócił Crespinowi zapłaconą kwotę? — nie daje jasnej odpowiedzi.
Na pytania w sprawie Belloca, odpowiada Wilson wymijająco zwalając winę możliwych malwersacyj na współpracowników swych dzienników. On sam nie może przecież znać wszystkich szczegółów.
W drugi dzień rozprawy natłok był tak wielki, że sala nie mogła ciekawych pomieścić.
Przewodniczący usiłuje wykazać sprzeczności w zeznaniach pani Rattazzi i Wilsona dotyczących sprawy Legranda i wspomina o karcie tegoż załączonej do aktów, w której jest mowa o 10.000 fr. Pani Ratazzi przypuszcza, że to generał Andlau zajmował się sprawą orderu dla Legranda, ona tylko Legranda z Wilsonem zapoznała. Przewodniczący prezentuje list fotografowany pani Legrand, w którym mówi o wizytach męża w pałacu Elizejskim i o kosztach orderu. Oryginału listu nie ma.
Obrońca Wilsona nazywa znajdowanie się tego listu w aktach sprzecznem z prawem, zresztą jest podług niego bez wartości.
Wilson odpiera stanowczo wszelkie zeznania pani Ratazzi, mogące go obciążać. Twierdzi, źe Legrand został dekorowany przez ministerstwo handlu za faktyczne zasługi zdobyte na wystawie w Antwerpji. Później udał się do niego Legrand z prośbą o ochronienie jednego z młodych członków familji od następstw sądu wojennego. Listy pani Legrand, których sam sądowi dostarczył, świadczą tylko o wdzięczności za uzyskaną dekorację i za przysługę wyświadczoną owemu młodemu człowiekowi.
Z przesłuchania świadków zasługuje na uwagę zeznanie Crespina, który opowiada, że Wilson uważając go za stosownego do dekoracji zapytał go, czy będzie wspierał jego dziennik. Na subskrypcję Monitora dał 5.000 fr., które cofnął widząc, że nie będzie dekorowanym.
W dzienniku wspomnianym pojawił się portret świadka i życiorys. Crespin sądził, że te są potrzebne do obdzelenia go dekoracją, przyznaje, że z Wilsonem nigdy o wynagrodzeniu nie mówił, traktował tylko z Dubreuilem i Ribaudeau.
Wilson wyjaśnia rzecz mówiąc, że powiedział Crespinowi, iż sam dla niego orderu uzyskać nie może, żeby się udał do wielkiego kanclerza Faidherbe, jeżeli ma jakie inne protekcje, niech ich użyje.
Crespin przyznaje, że tak było w istocie.
Obrońca: A zatem Wilson nie sprzedał panu żadnego orderu.
Crespin: Nie, zresztą nie otrzymałem też żadnego. (Wesołość.)
Na tem posiedzenie odroczono do następnego dnia.