Tuczempianie przed sądem.

Za artykuł pt. "Sprawa tuczempska", umieszczony w nr. 5. Przeglądu z br. kilkunastu włościan z Tuczemp pod Jarosławiem, stawało onegdaj przed sądem lwowskim i to nie przed sądem przysięgłych, ale w sekcji III. Z oskarżeniem wystąpił ks. gr. kat. Barnowicz, któremu jego byli parafjanie, obecnie wyznania rzymsko-katolickiego, zarzucili publicznie w owym artykule, iż wprowadzał w nabożeństwie zmiany niebezpieczne dla religji katolickiej.
Oskarżyciela zastępował adw. Dobriański, oskarżeni bronili się sami. Zabierali najczęściej głos Duda i Teodor Głubysz, przemawiali jednak prawie wszyscy, a przemówienia te uwidoczniały inteligencję i siłę przekonań.
Napisali list, o który ich oskarżają, bo w Dile zrobiono zarzut, że w przejściu na obrządek rzymsko-katolicki chodziło o kwestję pieniężną, że tylko dla grosza przeszli. To ich dotknęło. Jeździli przecież w deputacji, starając się o kościół, a teraz bez żadnego oporu dali konkurencję. Przeszli na obrządek rzymsko-katolicki, bo ks. B. wprowadzał zmiany w nabożeństwie, a śp. ks. Prawecki, który był u nich duszpasterzem i którego jak ojca kochali, ostrzegał ich przed zmianami, jakie mogą zajść po jego śmierci. O jakich zmianach mówił, wówczas nie wiedzieli. Teraz dopiero zrozumieli.
"My się z dawnych lat czujemy Polakami. Matki Polki uczyły nas po polsku modlić się i żegnać". Tymczasem ks. Barnowicz groził: kto nie będzie umiał po swojemu się przeżegnać, ten odpokutuje. A jakże można uczyć się żegnać i modlić, mając 58 lat? Wy nie wiecie, mówił ks. В., że w łacińskim kościele nawet służbę bożą zmieniono, święta pokasowano, a w naszej ruskiej cerkwi nic się nie zmieniło od wieków. Taka mowa bardzo bolała. Zabraniał używać koronek. Piotrowi Góreckiemu zrzucił różaniec, raz i drugi raz do spowiedzi nie przypuścił. Zabraniał także szkaplerzy, pasków św. Franciszka. "Już ja będę wiedział jak pochować tych, co noszą pasek św. Francuzka!" Śpiewaliśmy zawsze pieśni polskie, bo ruskich nikt nie używa! Na Wielkanoc np. śpiewaliśmy "Wesoły nam dziś dzień nastał". A tu ks. powiada: "Halt, ne wilno". Poprzednik ks. B. mówił: "I was prawowimych chrystjan", a ks. B: "I was prawosławnych chrystjan". Jak się msza zaczęła, po ewangelji, zamiast kazania, mówił nam głupstwa, mówił: "świniaki, paciuki". Myśmy to słyszeli dopiero od niego, tośmy mieli za zmianę!
Oskarżeni opowiadają, a właściwie próbują opowiadać o postępowaniu ks. B. z parafjanami. Jednemu np. umarła matka. Cztery razy jeździł po księdza... Drugi zaczyna opowiadać o targach, gdy chował synka... Adw. Dobriański protestuje przeciw podnoszeniu takich szczegółów. "My chcemy powiedzieć wszystko, co nas serdecznie boli", odpowiadają oskarżeni.
Teodor Głubysz opowiada, źе ks. B. odstępował dwa razy od sumy, ażeby upominać się o jęczmień, zrazu o ćwiartkę, poczcm drugi raz żądał choć pół ćwiartki, choć dla kur. Unieważnia to nabożeństwo, podniósł w końcowem przemówieniu Duda, jeżeli ksiądz lekkomyślnie i samochcąc odchodzi od mszy. Jeżeli zamiast słowa bożego upomina się i targuje o jęczmień, to jakże słuchać nabożeństwa? My tak nie byli nauczeni. Nieboszczyk ksiądz by tego nie zrobił, choćby się cerkiew paliła.
Sędzia wydał wyrok uwalniający. W motywach zaznaczył, iż jakkolwiek oskarżeni nie wskazali zmian dotyczących liturgji, zmian, któreby rzucały cień na ks. В., jako gr. kat. kapłana, trzeba się jednak postawić w położeniu ludu, który zżył się od dziecka z praktykami religijnemi i dla którego największą świętością jest to, co mu matki od dzieciństwa w duszę wpoiły.

17.03.1893

До теми