Bosonóżki.

Cudny, ciepły wieczór — może ostatni wieczór letni w tym roku.
Po skwerach i placach miejskich rojno i gwarno — mały ludek bosonogi, lotny, hałaśliwy, ugania na wszystkie strony; słychać śmiechy, urywki legionowych piosenek, często krzyki i płacze — ale to wszystko razem brzmi akordem szczęścia, pełnią życia rwącego się w przyszłość, nie wlokącego jeszcze za sebą szarego ciężaru przeszłości. Kochane dzieci! nasze dzieci! Radoby się je otoczyć wszystkiem dobrem na ziemi, i mimowoli smutno się robi na myśl, że takich pogodnych, ciepłych wieczorów, pełnych radosnego gwaru, tak mało już mieć będą w tym roku, że wkrótce chłody jesienne zapędzą je do izb mrocznych i wilgotnych, że dużo, większość jest między nimi takich, co z braku ciepłego płaszczyka i niemożnosci zdobycia jakiegokolwiek obuwia, będą przez długe mroźne miesiące odsiadywać areszt domowy, pozbawione powietrza, ruchu i tych promieni światła rozsiewanych przez szkołę, ku którym dusza dziecka zwraca się z bezwiednem łaknieniem jak słonecznik do słońca.
Wobec panującej strasznej drożyzny, takich dzieci będą u nas w tym roku zastępy całe. Wszystok grosz idzie na chleb — obyż choć wystarczał! a ciepłe odzienie, buciki, o tem i zamarzyć trudno.
"Ochrona Dziecka" dawno już zaczęła przygotowywać się do zimowej kampanji, ale ma w rejestrach swoich spisane do dwóch tysięcy takich najbiedniejszych dzieci, które okryć trzeba przed zimą, jeśli nie mają zmarnieć fizycznie i moralnie z braku powietrza, słońca i braku nauki — boć w tych letnich zużytych spencerkach, z bosemi nóżkami, trudno je pędzać do szkoły. Ubrać je wszystkie — zadanie prawie niemożliwe do podjęcia — chyba... chyba, gdyby dla tysięcy tych biednych dzieci tysiące serc dobrych, współczujących zabiło litością — gdyby każda nieco zasohniejsza rodzina postanowiła sobie, że prócz własnych dzieci ubierze tej jesieni w płaszczyk łub buciki, choć jedno małe biedactwo.
Prawda, że nikomu to łatwo nie jest i tyle wydatków na wszystkie strony, drożyzna straszna... ale ofiarowanie jednego, małego płaszczyka, z którego własne dziecko już wyrosło, przecie tak bardzo nie zacięży na budżecie domowym, a w budżecie sił narodowych, ta drobna ofiara może wydać plon obfity. "Ochrona dziecka" przyjmuje z gorącą wdzięcznością, przenoszono płaszcze i bluzki studenckie, ubrania i buciki dziecięce, tak samo płaszcze dla dorosłych, paltoty męskie, które zmniejszyć i przerobić można — wreszcie każdy, choćby najskromniejszy datek pieniężny przysłany na ten cel.
Poniewaź ilekroć dotąd odzywaliśmy się w imieniu biednych dzieci, spotykało nas zawsze serdeczne poparcie ogółu, ufamy przeto, że i tym razem nasza gorąca prośba nie będzie daremną.
Wszystkie łaskawe dary nadsyłać można w poniedziałki, wtorki, środy i soboty w godzinach przedpołudniowych do biura "Ochrony Dziecka", ul. Rutowskiego l. 5.
Zarzad "Ochrony Dziecka".

07.09.1916

До теми