Każde takie spotkanie jest zderzeniem dwu biografij, dwu serdecznych historyj: serca poety i czytelmikowego serca. Spotkanie dwóch dróg życiowych. Na skrzyżowaniu tych dróg wybucha to, co nazywamy dziełem sztuki.

 

 

Stąd owa najcudowniejsza i niby paradoksalna właściwość literatury: że dla tysiąca czytelników — ten sam przedmiot materjalny zakwita tysiącem różnych dzieł. Najcudowniejsze, najbardziej uchwytne i ciepłe znaczenie słów: „rozkwit literatury“...

 

 

I czy tylko to? Pójdziemy jeden krok po drodze pozornego paradoksu: każda nowa chwila naszego życia — nowy liść w biografji naszego serca, nowy kwiat, który zmienia i odnawia tę biografję. Dlatego też: dzisiejsze moje spotkanie z książką nie jest to samo, co jutrzejsze moje, i nie to co pojutrzejsze z nią spotkanie. Parafrazując ucznia Heraklitesowego, Kratilosa: — jak nie można dwa razy wejść w tę samą rzekę, niema dwu spotkań z tem samem dziełem sztuki.

 

 

I czy tylko to? Pójdziemy jeszcze jeden krok po drodze pozornego paradoksu: oto czytamy książkę. Każda przeżyta przez nas stronica — to nowa chwila naszego życia, nowy liść w historji naszego serca; po każdej jesteśmy inni... Dlatego też: tysiąc przeżytych stronic, to tysiąc spotkań dwu serc w coraz to nowej płaszczyźnie, — tysiąc nowych aspektów dzieła, — może nowych nawet dzieł... Odczuwacie to: jak oto mieni się wam pod ręką żywe ciało dzieła literackiego, jak spływa strumieniami, jak migoce spływając...

 

 

— Radykalny subjektywizm w poznaniu dzieł literatury? — Nie, tylko jeszcze jedna próba usunięcia potocznego naszego niedowidzenia w istocie dzieła sztuki, przełamania złudzenia: jakoby utwór literacki — wiązanką stronic papierowych, coś materjalnego, uchwytnego, okładkowego; oto leży na półce, w ręce można wziąć, na wagę rzucić można, wymierzyć miarką... Tak o tem myślę: to co leży na półce, molom na mieszkanie, na zjedzenie też (dosłownym, nie metafizycznym)*. Zaś dzieło literackie — to proces, który powstaje przy zderzeniu się dwóch historyj życiowych, — strumień, który wybucha na skrzyżowaniu dwóch dróg serdecznych, i płynie nieustannie uderzeniami dwu serc; zaś chwytany, jak strumień, spływa między palcami, mieniąc się i słodko je omywając...

 

 

Nie — radykalny; i nie zupełnie nawet — subjektywizm... Przecie powiedziano: strumień, który wybucha na skrzyżowaniu dwóch dróg życiowych: poety i naszej, czytelniczej. Zaś droga serca poety — obiektywna względem nas, w istnieniu swem rzeczywista, niezależna od nas — własna, nie nasza. I to jest pierwszy krok odejścia od subiektywizmu radykalnego w poznaniu dzieła sztuki: serce poety.

 

 

A oto drugi: serce czytelnika... Chciałbym usunąć inne niedowidzenie potoczne naszych dni, przełamać inne złudzenie: jakoby serce człowieka — wiązanka mięśni, pulsami rytmicznemu goniąca płomienne H₂O w ludzkiem ciele... Wiązanka mięśni? — A więc tak: mięśni doby historycznej, skłębionej węzłem żywym w naszej klatce piersiowej, węzłem, który goni w naszym organizmie — płomienne H₂O, krwią zabarwione? — nie, żywą krew naszych dni historycznych, płomienny żywioł walk i chceń socjalnych, tej krwi gorącej naszych dni, krążącej w nich jak w żywym organizmie...

 

...Serce człowieka — objekt historycznej (nie fizjologicznej) kategorji... Serce epoki, urzeczywistniane w aspekcie walk socjalnych — klasowe serce — ono to mieszka w klatce piersiowej człowieka naszych dni... Mówił ongiś olbrzym stagirycki, Arystoteles: „physei dzoon politikon", — z istoty swej — zwierzę polityczne — oto człowiek.

 

 

— Nie zauważyliście w sobie serca epoki?... Są dni i lata całe, gdy nie spostrzegamy w sobie rytmu naszego serca — i dobrze! — są to dni i lata naszego zdrowia banalnego... Ale dzisiaj, w nasze dni?...

 

Serce naszej epoki leży na ulicach miast, na skrzyżowaniach dróg dalekich i rzuca się jak epileptyk w gorącym prochu tych dróg... Nie odczuwacie uderzeń tego serca w waszej klatce piersiowej ? Nie mówcie „nie“, — nikt nie uwierzy...

 

Tragicznie realna kategorja historyczna — serce człowieka.

 

 

I oto ona spotyka się w drodze serdecznej czytelnika ze sercem poety: ona epoka, nasza dziejowa, bijąca w aspekcie naszego serca.* To na jej skrzyżowaniu z sercem poety wybucha strumień, który spożywamy jako dzieło sztuki: mieniący się, migotliwy strumień, którego każda fala definjuje się pulsowaniem dwu serc: epoki i poety.

 

I to jest ten drugi krok odejścia od subjektywizmu radykalnego w poznaniu dzieła sztuki: złożony metodologicznie krok, trudny, a przecie pewny: serce epoki, bijące w klatce piersiowej czytelnika.

 

 

Czy jest to droga do obiektywnych spotkań z dziełami sztuki ? Myślę, że nie... Tylko, że ciężar odpowiedzialności za subjektywizm w poznaniu zsuwa się z naszych ramion osobistych i spada na ramiona epoki i klasy... Mocne, dźwigające ramiona, ale też subjektywne — w dziejowym aspekcie subjektywne... Droga do obiektywnych spotkań ze sercem poety, które byłyby jak naukowe spotkania z przedmiotami świata zewnętrznego, ta droga oczekuje nowego Kolumba*.

 

 

Czy jest ona możliwa ? Myślę, że tak... Metodologicznie biorąc, oto jej założenie: że byłaby ona zderzeniem ze sercem poety poza zderzeniem z nim; że krzyżowałaby się z drogą życiową poety poza miejscem skrzyżowania się z nią, miejscem, w którem wybucha migotliwy strumień jego dzieła... W założeniu swem tak sprzeczna w sobie, czy możliwa jest taka droga ? — Myślę, że tak... Czeka na swego Kolumba...

 

[«Sygnały» N69, 1939, 15 maja.]

 

*

Djablik metafizyczny

 

Proszę o usunięcie w moim artykule „O spotkaniach z książkami" („Sygnały'', nr. 69) b. r. następujących niedopatrzeń korektorskich:

 

w ustępie piątym, artykułu, zamiast słów: „(dosłownym, nie metafizycznym)" — ma być: „(dosłownym, nie metaforycznym)";

 

w ustępie dziewiątym artykułu, zamiast słów: „w aspekcie naszego serca" — ma być: „w aspekcie socjalnym naszego serca";

 

w ustępie dziesiątym, zamiast słów: „nowego kolumba" — ma być: „swego kolumba".

 

Stefan Tudor

 

[«Sygnały» N70, 1939, 1 czerwca]

 

 

15.05.1939