Święto Umarłych.

Stare, homeryckie porównanie rodzaju łudzkiego do liści z drzewa lecących nigdy natrętnie nie ruca się w oczy nasze, jak w tej właśnie porze roku przed samym dniem zadusznym.
W ogrodach i na polach brniemy w powodzi szumnej zwiędłych, pożółkłych liści... żegnamy się z nimi na zawsze; bo choć na wiosnę znowu się zazielenią drzewa, inne to już będą liście, a zresztą nie każdemu dane dożyć wiosny... 
Te stosy liści zżółkłych, ścielących się pokotem po ziemi, są dla nas mieszczuchów symbolem tych pokosów Śmierci, która tragicznie bujne zbiera żniwo tego reku na polach Polski, Belgji i Francji. Miliony czaszek ludzkich zasieje Śmierć po ziemiach bliskich i dalekich — jakież zasiewy zejdą na wiosnę z tych krwawych, ludzkich ziaren?
Nic w przyrodzie nie ginie, ale też nic nie jest trwałem. Zdawać-by się mogło, że straszne hekatomby, jakie Ludzkość składa od wieków całych w ofierze Molochowi wojny, powinny-by nareszcie doprowadzić do upragnionego wszechpokoju, do ery Sprawiedliwości. A jednak dalecy zawsze jesteśmy od pożądanego celu. Przed stu laty Napoleońska potęga rozpadała się w gruzy, kongres wiedeński przemalowywał kartę Europy — a z granic ówczesnych cóż się dzisiaj ostało?
Na cmentarz Łyczakowski pospieszą w tym roku tysiące na groby najdroższych sobie istot. Tysiące zadadzą sobie straszne pytanie: czy obok tych grobów, znanych i opłakanych, nie wyrosły kędyś inne, ieszcze nieznane, a już rzeczywiste?
Święto Zaduszek wzywa nas do skupienia myśli, rozprószonej zgiełkiem chwili bieżącej. święto Umarłych przypomina nam znikomość dążeń i zabiegów ludzkich i stawia nas wobec nieubłaganej Wieczności. Modląc się o spokój dusz nam drogich, módlmy się zarazem o uspokojenie własnych dusz naszych, rozjątrzonych niepewnością jutra. Wznieś my się ponad rachuby i spekulacje i z powodzi zdarzeń starajmy się ocalić przedewszystkiem to, co w nas powinno być wiecznie trwale, to, co nam przekazali ojcowie i dziadowie nasi, to, w czem nas wychowały matki nasze... Liście mogą lecieć, drzewo stanie w zimie nagie z konarami suchemi, ale śmierć to pozorna: drzewo przetrwa zimę i odżyje na wiosnę, jeśli korzeń nie zgnije... Dbajmy o korzenie drzewa narodowego!
Zawierucha dziejowa porwała społeczeństwo nasze i wstrząsa niem do gruntu. Sypią się powały, trzeszczą fundamenty — któż wie, co się ostanie z budowy dawnej i jaka będzie postać nowel? Jedno jest pewne: ta nowa budowa o tyle okaże się trwałą, o ile budulec do niej dobrany będzie z pni zdrowych, na własnym gruncie wyrosłych. Gruntu zaś naszego nie zawdzięczamy sami sobie; wyrośliśmy na nim dzięki pokoleniom dawniejszym, dzięki ojcom i pradziadem naszym. Nie zrywajmyż lekkomyślnie związków z przcszlością: czcijmy umarłych! Wierzmy, że związek duchowy z nimi nie jest mrzonką tylko.
Przypomnijmy sobie, ile siły duchowej czerpali Japończycy w kulcie swych zmarłych przodków. Kto ma lekceważący uśmiech dla wiary chrześcijańskiej, moźe u tych pogan nabierze lepszego zrozumienia, czem są dla narodu związki duchowe z przeszłością.
Wszystko nam wróży przesilenie w Europie, w oczach naszych się dokonujące. Obyśmy okazali się godnymi dziejowej chwili! Obyśmy nareszcie przestali myśleć o stronnictwach, a poczuli się — jednością silni.
W tym dniu, pamięci przodków poświęconym, niech nam dźwięczą słowa prorocze Zygmunta:
"W twoim ze śmierci ku życiu odrodzić,
Choć świat się tobie w beznadzieję zmieni,
Choć grom po gromie wiarę twą przebodzie,
Bądź pełen wiary, bądź pełen nadzieji,
Zmartwychwstający mój polski narodzie!"

01.11.1914

До теми